Chociaż od meczu z Węgrami minęły już dwa dni, to wokół przegranej 1-2 rywalizacji wciąż jest gorąco. W środę Interia opublikowała informację dotyczącą braku występu Roberta Lewandowskiego w kończącym eliminacje mistrzostw świata meczu. Według naszych ustaleń prośbę, aby Lewandowskiego nie zgłaszać do kadry na spotkanie z Węgrami, przekazał selekcjonerowi Paulo Sousie... sam Lewandowski. To wywołało falę krytycznych komentarzy - i trudno się dziwić, bo w konsekwencji bolesnej porażki Polska straciła rozstawienie w półfinałowym meczu barażowym, który jest naszą jedyną szansą na mundial w Katarze. Lewandowski zadzwonił do Kuleszy Trudno dziwić się frustracji polskich kibiców, którzy już w poniedziałek zaatakowali selekcjonera Sousę. Wszakże to on odpowiedzialny jest za personalne decyzje w kadrze. Gdy jednak pojawiła się informacja, że to Lewandowski poprosił o odstawienie go od składu, złość sympatyków reprezentacji skupiła się na jej kapitanie. W środę Lewandowski postanowił zareagować. Według informacji Interii w godzinach popołudniowych zadzwonił do prezesa PZPN Cezarego Kuleszy. W rozmowie wytłumaczył powody swojej decyzji i wyjaśnił dlaczego poprosił Sousę o zwolnienie go z arcyważnego - jak się okazało - meczu. "Lewy" miał również zadeklarować, że jego nastawienie do gry w kadrze jest niezmienne i - jeżeli tylko będzie zdrowy - jest do pełnej dyspozycji każdego selekcjonera. "Decyzja była uzgodniona ze mną" Napastnik Bayernu Monachium ustalił także z Kuleszą, że w środę kanały medialne PZPN opublikują oświadczenie odnoszące się do informacji Interii. Niecałą godzinę później na twitterowym koncie "Łączy nas piłka" pojawiła się długa wypowiedź Lewandowskiego. W oświadczeniu ten tłumaczy, że "trener słusznie nie chciał zlekceważyć meczu z Andorą. Wspólnie ustaliliśmy, że zagram w tym spotkaniu i w przypadku wygranej, w meczu z Węgrami szansę dostaną inni zawodnicy. Decyzja na końcu zawsze należy do trenera, ale potwierdzam, że była ona ze mną uzgodniona.". Sebastian Staszewski, Interia