Robert Lewandowski w niedawno rozpoczęty sezon La Liga wszedł z przytupem. Polak błyskawicznie pokazał, że zapomniał już o tym, co działo się przez ostatnie półtora roku, gdy FC Barcelona prowadzona była przez Xaviego Hernandeza, a Lewandowski pod wodzą Hiszpana naprawdę dobrze prezentował się jedynie podczas swoich pierwszych tygodni w klubie, a więc przed mistrzostwami świata w Katarze. Po tym turnieju coś się bardzo wyraźnie zepsuło. Poważne problemy rywali Polski. Awaryjne działania selekcjonera Nową nadzieją dla "Lewego" miała być zmiana na ławce trenerskiej "Dumy Katalonii. Krytykowanego zewsząd Xaviego zastąpił bowiem Hansi Flick. Niemieckiego szkoleniowca nasz napastnik zna doskonale i to pod jego wodzą sięgnął po potrójną koronę, a także pobił legendarny rekord Bundesligi w liczbie strzelonych goli w jednym sezonie. Polak na tę zmianę cieszyć się musiał i już pierwsze cztery kolejki pokazały, że u Flicka możemy oglądać zupełnie innego piłkarza. Lewandowski chciał jednego. Wszystko dla dobra Barcelony Lewandowski po czterech meczach ma cztery gole i przewodzi klasyfikacji strzelców. To niezwykle ważne, bo "Lewy" zbierał w ostatnich miesiącach sporo krytyki, a pod znakiem zapytania stanęła jego przyszłość, choć sam kapitan kadry na każdym kroku podkreślał, że on nie chce odchodzić. Obecny kontrakt Polaka z "Blaugraną" obowiązuje do czerwca 2026 roku i pozwala "Lewemu" być drugim najlepiej opłacanym graczem ligi, nawet przed Kylianem Mbappe i Viniciusem. Prywatny zatarg zdecydował o sytuacji Grabary? "Nie za bardzo się lubią" Napastnik ma świadomość tego, w jakiej sytuacji finansowej znajduje się klub. W związku z tym był gotowy na wysiłek finansowy tego lata. - Jest w dobrej kondycji fizycznej. Jest zaangażowany. Zaoferował nam negocjowanie jego umowy gdy zobaczył, że mamy problemy z finansowym fair-play La Liga. Jest oddany klubowi i drużynie i jest bardzo wymagający - przekazał Joan Laporta za pośrednictwem klubowych mediów [WIĘCEJ TUTAJ]. Jak się jednak okazuje Lewandowski miał w tej sprawie swój własny interes, a przynajmniej tak twierdzi Tot Costa z Radia Catalunya. Dziennikarz przekazał bowiem, że Polak był gotowy obniżyć swoje wynagrodzenie, ale w zamian oczekiwał przedłużenia umowy o rok, tak aby być związanym z Barceloną prawie do "czterdziestki". "Blaugrana" już w przeszłości stosowała podobne manewry, aby rozłożyć pensję poszczególnych zawodników i poprawić swoją sytuację finansową. Jak na razie w przypadku Lewandowskiego do tego nie doszło.