Robert Lewandowski od początku tego sezonu pokazuje swoje najlepsze oblicze. Kapitan reprezentacji Polski już pracuje nad tym, by za rok znaleźć się w gronie finalistów Złotej Piłki. Póki co musi nacieszyć się mniejszym wyróżnieniem. Złota Piłka cierniem Roberta Lewandowskiego Złota Piłka od lat wzbudza ogromne kontrowersje i pobudza kibiców z całego świata do dyskusji. Wybór z każdego roku może być zakwestionowany, bo nie sposób wybrać jednego piłkarza, który sprostałby oczekiwaniom fanów dookoła globu. Dlatego też trudno mówić o tym, że Roberta Lewandowskiego "okradziono" w 2021 roku, gdy po nagrodę sięgnął Leo Messi. Rok później kapitan reprezentacji Polski był czwarty, a za kolejnych dwanaście miesięcy - już dwunasty. Pikowanie 36-latka puentuje ostatnia, poniedziałkowa edycja, w ramach której weteran nie znalazł się nawet w gronie 30 finalistów. Nie ulega jednak wątpliwości, że w 2020 roku "Lewego" rzeczywiście "ograbiono". Nie miał wówczas żadnej konkurencji, sięgając z Bayernem Monachium po potrójną koronę i zostając królem strzelców wszystkich rozgrywek. Fakt, iż organizatorzy postanowili wówczas wcale nie przyznać nagrody ze względu na pandemię koronawirusa i przedwczesne zakończenie rozgrywek Ligue 1, to jawny skandal. Wydawało się, że marzenia Polaka o najważniejszej nagrodzie indywidualnej trzeba już schować między bajki. Tymczasem pod wodzą Hansiego Flicka 36-latek przeżywa drugą młodość, jest najskuteczniejszym snajperem Europy i strzela gole w tempie rekordowego Leo Messiego z kampanii 2011/2012. Nie ulega wątpliwości, że jeśli Lewandowskiego ominą kontuzje, a FC Barcelona zajdzie daleko w Lidze Mistrzów, będzie jednym z głównych faworytów do zgarnięcia Złotej Piłki za 2025 rok. Nie wybiegajmy jednak zanadto w przyszłość. Lewandowski podbił Santiago Bernabeu po raz kolejny W minioną sobotę weteran ponownie pokazał się z najlepszej strony na największej scenie. Na Santiago Bernabeu "Lewy" dał koncert, strzelając dwie pierwsze bramki w pogromie 4:0, jaki urządziła swoim największym rywalom FC Barcelona. Co kluczowe, mimo tak fantastycznego występu, Polak mógł czuć niedosyt. Miał jeszcze dwie świetne okazje, dzięki którym mógł opuścić Santiago Bernabeu z hat-trickiem. Chociaż to się nie udało, 36-latka i tak doceniono za mecz przeciwko Realowi Madryt. Znany portal WhoScored opublikował najlepszy zespół minionej, jedenastej kolejki La Ligi, bazując na swoim algorytmie ocen. Całej drużynie przewodzi Lewandowski, którego oceniono na 9,14 w dziesięciopunktowej skali. Rzecz jasna, nikt nie mógł pochwalić się podobnym rezultatem. Najbliżej polskiego snajpera był Bryan Zaragoza, który za mecz Osasuny z Realem Sociedad (2:0) otrzymał ocenę 8,86. Skrzydłowy asystował przy obu trafieniach swojego zespołu. W drużynie kolejki znalazło się też miejsce dla jeszcze jednego piłkarza "Blaugrany". Lamine Yamal trafił w Madrycie na 3:0, zostając najmłodszym strzelcem w historii El Clasico. Może pochwalić się notą 8,44. Sporo kontrowersji wśród użytkowników portalu "X" wzbudziła nieobecność trzeciego członka ofensywnego tercetu FC Barcelona, czyli Raphinhi. Brazylijczyk w szlagierze również błyszczał formą, notując bramkę i asystę, a do tego kreując kilka kolejnych szans partnerom.