Tak jak wszyscy polscy piłkarze, Robert Lewandowski będąc dzieckiem chciał grać w Legii Warszawa. Marzył o tym nawet podwójnie, jako chłopak urodzony w stolicy i z nią od dziecka związany. "Bobek" bo tak na Lewego wołano za dzieciaka, zaczynał od Partyzanta Leszno (tego podwarszawskiego, nie wielkopolskiego), poprzez Varsovię trafił na rundę wiosenną sezonu 2004/2005 do czwartoligowej Delty Warszawa, która była bezpośrednim zapleczem wielkiej Legii. 16-letni wówczas Lewandowski podpisał swój pierwszy kontrakt zawodowy i to właśnie wtedy spotkała go wielka tragedia. Zmarł jego ojciec, który marzył, aby ujrzeć go kiedyś w barwach Legii. Niestety nie doczekał tego. W Delcie nie pograł długo, tamtejsze władze postanowiły zlikwidować drużynę seniorów i zająć się wyłącznie szkoleniem młodzieży. Jesienią trenował już na Łazienkowskiej i strzelał bramki w rozgrywkach III ligi. W 2005 roku podpisał z klubem roczny kontrakt z możliwością jego przedłużenia. Dyrektorem sportowym Legii był Jacek Bednarz. "Teraz wszyscy przyznają się do Roberta - ile to mu pomogli, jak to go odkrywali... Trochę mnie to dziwi. Ja nie chcę konfabulować i przypisywać sobie czyjejś zasługi. Po prostu, zobaczyłem pewnego dnia na Delcie chłopaka z pasją i talentem. Poleciłem go w rezerwach, ale nasze drogi, niestety, szybko się rozminęły - gdy tylko przyszedł do Legii, mnie akurat zwolniono z funkcji dyrektora sportowego. Nawet nie wiem, czy Robert mnie kojarzy z tego okresu"- czytamy na łamach biografii Lewandowskiego, pt. "Fantastyczna 9" autorstwa piszącego te słowa. Legia Warszawa nie chciała Roberta Lewandowskiego Przełomowym spotkaniem dla Roberta podczas jego pobytu w Legii był mecz rozgrywany 26 kwietnia 2006 roku na własnym boisku z Dolcanem Ząbki. W ataku wystąpił ściągnięty z pierwszej drużyny Cezary Kucharski: "Lewandowski pojawił się na boisku w 54. minucie. Traf chciał, że zagrał ze swoim późniejszym menedżerem. Niestety tylko pięć minut, bo zanim się rozkręcił, musiał wrócić na ławkę. Lekarz zdiagnozował naderwanie mięśnia dwugłowego uda. Robert nie zagrał już do końca sezonu, a przez pewien czas poruszał się o kulach. Klubowy lekarz nie miał zbyt optymistycznych myśli - obawiał się, że Lewy nie będzie się nadawał do wyczynowego uprawiania sportu...". To było pierwsze odnotowane spotkanie Lewandowskiego z jego przyszłym menedżerem Cezarym Kucharskim, starszym o 16 lat, który wiosną tamtego roku zakończył karierę piłkarską mistrzostwem Polski z Legią. 4 gole Lewego. To wtedy sięgnął gwiazd Po zakończonym sezonie i okresie rehabilitacji Robert wyjechał razem z innymi młodymi zawodnikami, z pierwszą drużyną, na obóz przygotowawczy do Wronek. Gdy wrócił do Warszawy, w sekretariacie klubu czekało na niego pismo o nieprzedłużeniu kontraktu. Jacek Mazurek (trener oraz koordynator grup młodzieżowych w Legii Warszawa) zakomunikował Robertowi, że nie ma dla niego miejsca przy Łazienkowskiej: "To prawda, że usłyszał to ode mnie. Trzeba zwrócić uwagę, że Robert trafił w wieku 16 lat najpierw do Delty, której byłem trenerem. Później przeszedł do Legii. Nie chcę zrzucać odpowiedzialności za jego odejście na innych, natomiast trzeba wziąć pod uwagę inny aspekt. Wyjechał przecież na obóz z pierwszym zespołem, więc ocena jego potencjału nie była podejmowana tylko przez osoby prowadzące rezerwy Legii. Proszę zwrócić uwagę, jaką politykę kadrową jedynki prowadził klub, mam na myśli proporcje młodych perspektywicznych i doświadczonych zawodników, oraz na jakim etapie rozwoju była wówczas Akademia i Legia II. Zresztą, Lewandowski nie jest pierwszym przypadkiem zawodnika, który odszedł z klubu, a rozwinął się w innym, bierzmy pod uwagę światowe potęgi". Lewandowski udzielił szczerego wywiadu. To dlatego opuścił Bayern Legia - przez lata klub wojskowy - nie stawiała na zawodników z regionu, ale raczej na armię zaciężną. Robert odebrał w sekretariacie swoją kartę zawodniczą i wyszedł przed siedzibę klubu. Tam czekała na niego mama i pojechali do domu, by się zastanowić, co dalej. "To był cios. Nie spodziewałem się tego. Podporządkowałem wiele spraw zajęciom piłkarskim. Zmieniłem szkołę na wieczorową, bo rano były treningi. Przygotowywałem się do matury, a tu przykra niespodzianka" - wspominał potem. W lipcu 2006 r. Lewandowski rozpoczął grę w Zniczu Pruszków. Początki nie były dla Roberta zbyt optymistyczne. Odczuwał jeszcze skutki ciężkiej czteromiesięcznej kontuzji z okresu gry w Legii. "Kulał, nienaturalnie się poruszał, to był dla niego bardzo trudny moment - działacz pruszkowskiego klubu Sylwiusz Mucha-Orliński dobrze pamięta ten czas. - Sporo ryzykowaliśmy, biorąc go na obóz. Tak naprawdę to niezbyt nadawał się, żeby jechać". Początki w Pruszkowie były trudne, ale potem się rozpędził i nie zatrzymuje do dziś. Lewy nie załamał rąk i po rewelacyjnym sezonie 2007/8 chciała go ,mieć cała czołówka Ekstraklasy, w tym oczywiście Legia Warszawa. Lewy postanowił nie wchodzić dwa razy do tej samej rzeki i poszedł do Lecha Poznań. Arruabarrena w polskiej Ekstraklasie rozegrał sześć meczów i po półrocznym epizodzie wrócił do ligi hiszpańskiej. Kto wie, może zasiądzie na trybunach Camp Nou podczas któregoś z meczów FC Barcelona, by podziwiać Polaka w akcji. Mimo że Trzeciak zaprzeczał i się zapierał, że to było inaczej, że nie powiedział tych słów zdanie poszło w eter i okazało się dla niego zawodowym samobójstwem. Do dziś nie wrócił do wielkiego futbolu. Legia Warszawa otrzyma około 250 tysięcy z puli tzw. "solidarity payment", po transferze Lewego z Bayernu Monachium do FC Barcelona. To spora kwota, natomiast zatrzymując młodego Lewandowskiego u siebie mogła zyskać o wiele więcej. Robert Lewandowski mógł się na długie lata stać ikoną i symbolem klubu z Warszawy. Stało się inaczej, a może dla tego że wówczas był po prostu za słabym piłkarzem? Maciej Słomiński, INTERIA