Transfer Roberta Lewandowskiego z Bayernu Monachium do FC Barcelona i cała saga z tym związana to dla nas rzecz bez precedensu. Być może pierwszy i ostatni raz przyszło nam śledzić z bliska tak wielką burzę, w której centrum stał nasz reprezentant. "Lewy" kolejny raz wprowadził nas na salony futbolowego Hollywood. Fakt, niektóre dzieła Barcelony z Robertem Lewandowskim w roli głównej zasługiwały bardziej na Złotą Malinę niż Oscara, poczynając od otoczonego złą sławą filmiku z plaży z udziałem Polaka. Tamto nagranie poprzedziło serię wstydliwych wpadek Barcelony. Bo jak inaczej można określić nazwanie Roberta Lewandowskiego niemieckim napastnikiem lub pomylenie go z Ferranem Torresem? Swoją cegiełkę dołożyli także Amerykanie, popełniając literówkę w nazwisku "Lewego" przy przedstawianiu składów na mecz z New York Red Bulls. Mizernie wyglądała także pierwsza prezentacja Roberta Lewandowskiego. Fakt, przedstawiciele Barcelony działali w delegacji, mając ograniczone możliwości. Ale czy dało się to zrobić lepiej? Pewnie tak, choćby przed meczem, przy wypełnionym po brzegi stadionie. Zwłaszcza, że o możliwym transferze aż huczało od dawna. Pracownicy biura prasowego "Barcy" zdawali się być jedynymi, którzy o tym nie wiedzieli. Prezentacja Roberta Lewandowskiego! Polak bohaterem fanów FC Barcelona Wszystko jednak wskazuje na to, że piątkowe show odsunie w niepamięć poprzednie niedociągnięcia, a Robert Lewandowski zostanie nowym królem Camp Nou. Polak zostanie przywitany z pompą, której mógłby mu pozazdrościć sam Ronaldinho. Może nasz reprezentant nie ma tak szerokiego uśmiechu i wachlarza boiskowych trików jak Brazylijczyk, ale trafia do Katalonii w tym samym celu - by przywrócić nadzieję, blask i zapełnić gablotę trofeami. Sam Robert Lewandowski artykułował swoje pragnienia wprost, a dobrze wiemy, że jest jednym z tych, którzy robią wszystko, by dopiąć swego. Dzisiejszy dzień już na dobre otwiera nowy rozdział w karierze Roberta Lewandowskiego. Polak wykorzystał okno transferowe, by wpuścić przez nie mnóstwo świeżego powietrza. Zresetował też nasze emocje i sprawił, że letnie sparingi Barcelony były śledzone z niemal takim samym pietyzmem, jak ligowe boje Bayernu Monachium. A i sam "Lewy" wyglądał w nich na naładowanego nową energią, za wszelką cenę szukając gola. Bo tak jak FC Barcelona wpływa na wyobraźnię fanów futbolu, tak Robert Lewandowski działa na katalońskich kibiców. To, że ostatecznie nie strzelał w meczach towarzyskich, nie ma już żadnego znaczenia. Ruud van Nistelrooy zwykł mówić, że z bramkami jest jak z keczupem - gdy naciska się zbyt mocno, nic nie leci, ale gdy już zaczną padać, to seriami. Czy holenderska "teoria keczupowa" sprawdzi się w przypadku Polaka? O tym przekonamy się po pierwszej bramce, lecz trudno uwierzyć w to, by Robert Lewandowski nie oczarowywał fanów Barcelony kolejnymi golami.