Film dokumentalny "Nieznany", opowiadający historię Roberta Lewandowskiego, to produkcja, odsłaniająca kulisy kluczowych zdarzeń z życia i kariery kapitana reprezentacji Polski. Również tych trudnych, w których zaczęła pojawiać się niepewność, co dalej. Dotyczy to kontuzji, ale również bolesnego odtrącenia przez Legię Warszawa, która lekką ręką zrezygnowała z tego napastnika. "To mógł być koniec" - Zagrałem parę minut, zrobiłem sprint i sobie mięsień dwugłowy naderwałem. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, co mi jest - wspomina koszmarny uraz Lewandowski, który wtedy jeszcze był zawodnikiem rezerw Legii Warszawa. Coś, co początkowo wydawało się lekką kontuzją, potem przerodziło się w coś poważniejszego. - Mrożonki wyciągnąłem z zamrażalnika i sobie przykładałem na ten mięsień z nadzieją, że to coś pomoże, że za parę dni będę mógł wrócić do treningów, że to nic takiego. Jednak te mrożonki nie pomogły - opisywał piłkarz FC Barcelona. - To mogło być tak, że to będzie koniec tak naprawdę. I wszystkie te marzenia trzeba będzie zakopać i wymyśleć sobie życie na nowo - wspomina ten okres siostra piłkarza Milena. Co gorsza, Lewandowski nie miał wtedy nikogo, kto mógłby mu pomóc rozpocząć proces rehabilitacji. Ze wszystkim musiał radzić sobie sam, a na dodatek pojawiała się niepewność, co dalej z jego karierą, bo nie było informacji na temat nowej umowy. - Sam chodziłem na siłownie, nie miałem planu, nikt mnie nie kierował. Chciałem wiedzieć, co dalej, jak przyszłość, czy ten kontrakt będzie przedłużony, czy nie. Nikt mi nie był w stanie tego w oczy powiedzieć, żaden z trenerów. A że miałem dobry kontrakt z panią sekretarką, z która się lubiłem, to poszedłem do niej i dowiedziałem się, że mój kontrakt nie zostaje przedłużony, a ja zostaje wolnym zawodnikiem - przypomina nie bez żalu "Lewy". Czytaj także: Przełom w karierze Roberta Lewandowskiego. Ta rozmowa zmieniła wszystko Nieudana przygoda z Legią. Matka Lewandowskiego wzięła sprawy w swoje ręce Kiedy Iwona Lewandowska dowiedziała się, że piłkarska kariera syna stanęła pod znakiem zapytania, a Legia nie przedłuży z nim kontraktu, początkowo nie dowierzała. Chciała iść do klubu, rozmawiać z kimś, ale Robert przekonał ją, że to jest już skończona sprawa. - Ze spuszczoną głową szedł wolno, nie spieszył się. Po raz pierwszy widziałam w jego oczach strach - wspomina. Lewandowski jednak w "Nieznanym" przyznaje że czuł, iż klub ze stolicy popełnia błąd. I kiedyś się o tym przekona. - W głębi czułem, że popełniają błąd. Ja się tam łatwo nie poddam. Matka napastnika FC Barcelona postanowiła jednak wziąć sprawy w swoje ręce i pomogła mu w transferze do Znicza Pruszków. - Wpadam z Robertem. I pierwsze moje słowa to: skarb wam przywiozłam. Oni mówią, że takich skarbów mamy wiele, ale odpowiedziałam, że "zobaczymy". To był przełomowy ruch w karierze Lewandowskiego, który w Zniczu zapracował najpierw na transfer do Lecha Poznań, a stamtąd wypłynął już na szerokie, europejskie wody. I choć faktycznie każda matka wierzy, że jej syn to prawdziwy skarb, to jednak Iwona Lewandowska akurat miała rację.