W rozmowie z Moniką Sobień-Górską, autorką nieautoryzowanej biografii "Imperium Lewandowska", żona piłkarza reprezentacji Polski i Barcelony rozprawiała się z obrazem idealnej, pozbawionej trosk i zmartwień rodziny. Opowiadała, że także jej i Robertowi przychodzi mierzyć się z różnymi trudami życia, w tym z kłopotami wychowawczymi. Po przyjściu na świat Klary i Laury sporo się zmieniło, a rzeczywistość zrewidowała część poglądów trenerki. Przede wszystkim zrozumiała ona, że - zwłaszcza przy dzieciach - nie da się wszystkiego dopracować do perfekcji. Nieraz konieczne są kompromisy. "Lubię mieć wszystko zaplanowane, a z dziećmi się tak nie da. Moje dziewczynki są kochane, ale potrafią pokazać swój charakter. Bunt dwulatka nie jest mi obcy. Jeśli ktoś mi mówi o trzecim dziecku, to się łapię za głowę. Podsumowując, nie wszystko jest w naszym życiu idealne, a ja nie jestem idealną matką, mierzę się z powszechnymi problemami rodzicielskimi" - wyznała. I choć ona i Robert Lewandowski w dużej mierze są zgodni, co do ustaleń dotyczących wychowywania córek, najwyraźniej czasem dochodzi między nimi do zgrzytów. A jednak sensacyjny transfer Roberta Lewandowskiego? Padł temat końca kariery, żona wysłała sygnał Kłopoty nie opuszczają także Roberta i Anny Lewandowskich. "Teoretycznie ma rację" Jak wyznaje Anna Lewandowska, jej mąż jest bardzo stanowczy, także jeśli chodzi o córki. Absolutnie nie chciałby, żeby dziewczynki w przyszłości "miały wszystko podane na tacy". Według niego "na wiele rzeczy powinny same zapracować". "Ja nie jestem taka stanowcza, taka twarda jak Robert, ale w gruncie rzeczy wiem, że on ma rację. Trudno wychować dziecko spełniając wszystkie jego zachcianki, dając mu wszystko, bo to nie stymuluje go do rozwoju" - tłumaczyła żona piłkarza. By uplastycznić obraz "Lewego" jako stanowczego ojca, przytoczyła sytuację, która przydarzyła im się całkiem niedawno. "Ostatnio pokłóciliśmy się o to, czy dawać dzieciom smartfona przy stole, żeby obejrzały sobie bajki" - rozpoczęła. I kontynuowała: Rzecz w tym, że położenie Lewandowskich różni się od położenia ich znajomych. Robert jest bardzo rozpoznawalny, przez co zachodzą pewne ograniczenia. "Każda z naszych koleżanek w tym towarzystwie miała pomoc męża przy dzieciach, ale Robert nie jest osobą, która może non stop biegać za dziećmi w restauracji, boby go inni goście zamęczyli o zdjęcia, autografy. Ja to rozumiem. Ale po prostu czasem chcę odpuścić" - wyjaśniła Anna. Rozumie argumenty męża, ale od razu tłumaczy swoje racje. "Robert teoretycznie ma rację – bajki przy stole na tablecie to nic dobrego dla dziecka, ale życie nie jest idealne. Jak czekamy na jedzenie, wolę pozwolić im obejrzeć bajkę i w tym czasie porozmawiać. Potem i tak ja muszę je wziąć, przewinąć jedną, pójść siku z drugą, w tym czasie ta pierwsza już marudzi i tak w kółko. Ale Robert jest tu twardy" - podsumowuje. Trudne chwile w domu Anny Lewandowskiej. Łzy za zamkniętymi drzwiami. "Przepłakałam wiele godzin"