Transferowa saga z "Lewym" w roli głównej trwa już od wielu tygodni. W ostatnim czasie sprawa przenosin do "Dumy Katalonii" utnkęła jednak w martwym punkcie. W efekcie tego nasz rodak, mimo publicznej deklaracji, że nie wyobraża sobie już przyszłości w ekipie Bayernu Monachium zmuszony był rozpocząć wraz z zespołem przygotowania do kolejnego sezonu. 12 lipca przeszedł badania, zaś od środy trenował, choć za każdym razem spóźniał się na zajęcia. Informacje Fabrizio Romano kłopotem dla Bayernu Sprawy ponownie przybrały szybszy bieg w piątkowe popołudnie, gdy zaczęły pojawiać się doniesienia o możliwym, szybkim porozumieniu na linii Bayern - Barcelona. Dopiero jednak opublikowana tuż po północy informacja Fabrizio Romano sprawiła, że piłkarska Europa na nowo zaczęła żyć transferem Lewandowskiego. Dziennikarz przekazał, że kluby zdołały się w końcu dogadać, a łącznie mistrzowie Niemiec dostaną za Polaka 50 milionów euro (swoją drogą, będzie to rekord klubu, który nigdy dotąd na sprzedaży piłkarza tyle nie zarobił). Informacje Romano (a także innych dziennikarzy, m.in. Christiana Falka z "Bilda") stawiają w kłopotliwym położeniu władze Bayernu. Już w sobotę, o 15:00 odbędzie sie bowiem oficjalna prezentacja drużyny przed kolejnym sezonem. Pojawią się na niej z pewnością nowe nabytki klubu, w tym - Sadio Mane, czyli najgłośniejszy póki co transfer letniego okienka w wykonaniu Niemców. Lewandowski? Jego, zdaniem m.in. "Mundo Deportivo" i "Bilda" już raczej nie będzie. Ten drugi pisze nawet wprost, że fani klubu już Polaka nie zobaczą. Włodarze ekipy z Bawarii, na czele z Oliverem Kahnem muszą jednak w jakiś sposób odnieść się do wielce prawdopodobnej nieobecności naszego rodaka. Mało prawdopodobnym wydaje się, by Barcelona oficjalnie ogłosiła jego pozyskanie jeszcze dziś. Z drugiej strony - Lewandowski, jeśli nie pojawi się na prezentacji, nie będzie mieć okazji, by podziękować fanom. Obie strony muszą znaleźć sposób, by z tej sytuacji wybrnąć.