Robert Lewandowski niemal na pewno zostanie w FC Barcelona w przyszłym sezonie. Pytanie brzmi: czy Polak pozostanie wówczas podstawowym napastnikiem swojej drużyny? Lewandowski wrócił do bycia jednym z najlepszych snajperów Europy Trudno jednoznacznie ocenić bieżący sezon w wykonaniu Roberta Lewandowskiego. Gdy w poprzedniej kampanii Polak, jak i cała FC Barcelona, zdecydowanie obniżyli loty, wydawało się jasne, że 36-letni napastnik zbliża się do "drugiego końca rzeki", czyli poziom jego gry będzie już tylko spadał. "Lewy" zadał kłam temu stwierdzeniu w najlepszy możliwy sposób. Zwłaszcza na początku sezonu 2024/2025 strzelał, jak za swoich najlepszych lat. Długo przewodził klasyfikacji Złotego Buta dla najlepszego snajpera najsilniejszych lig europejskich. Niestety, w ostatnich tygodniach Polak ponownie spuścił z tonu. Hiszpańscy dziennikarze podkreślają, że od początku listopada 36-latek zdobył zaledwie dwa gole w La Lidze. Warto jednak spojrzeć na formę "Lewego" szerzej. Nie zawodzi w rozgrywkach pucharowych, na których jego FC Barcelona skupiła się w styczniu. Ustrzelił dublet przeciwko UD Barbastro w 1/16 finału Pucharu Króla, a w finale Superpucharu Hiszpanii przeciwko Realowi Madryt pewnie wykorzystał rzut karny, a do tego zanotował przytomną asystę. Na swoje wyżyny Lewandowski wchodzi jednak w Lidze Mistrzów. Podczas niedawnego, szalonego starcia z Benfiką (5:4), wydatnie pomógł drużynie, dwukrotnie egzekwując podyktowane "jedenastki". Na ten moment nikt nie może równać się z "Lewym", jeśli chodzi o tę edycję najbardziej prestiżowych europejskich rozgrywek. Kibice nad Wisłą mają nadzieję, że ich rodak po raz drugi w karierze sięgnie po tytuł króla strzelców Champions League. Łącznie Polak ma na koncie już 28 trafień w tym sezonie, a przecież znajdujemy się dopiero na jego półmetku. Dla porównania, w całej minionej kampanii uzbierał "zaledwie" 26 goli. Lewandowski zostanie w stolicy Katalonii, ale czy utrzyma miejsce w składzie? W piątek w katalońskim "Sporcie" pojawił się artykuł dedykowany sytuacji Lewandowskiego i Inigo Martineza. Umowy obu panów obowiązują tylko do końca tego sezonu, ale zostaną automatycznie przedłużone po rozegraniu odpowiedniej liczby spotkań w bieżącej kampanii. Prolongata kontraktu Polaka jest właściwie formalnością. Musi on bowiem wystąpić w 55 % meczów, rozgrywając w nich co najmniej 45 minut. Na ten moment "Lewy" ma na koncie 29 występów w 31 starciach, więc niebawem przekroczy granicę wymaganą do wejścia w życie zapisu przedłużającego współpracę. Dziennikarz "Sportu" podkreśla jednak, iż pozostanie Polaka w stolicy Katalonii nie zamknie debaty na temat środkowego napastnika. Już w bieżącym sezonie widać, że napastnik nie jest w stanie utrzymać wysokiej formy na przestrzeni tygodni. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę, że latem będzie obchodził 37. urodziny. Tym samym możliwe, że dyrektor sportowy Deco spróbuje w następnym oknie transferowym sprowadzić nowego napastnika. Byłby on zarówno wsparciem dla Lewandowskiego, jak i jego konkurentem do miejsca w wyjściowym składzie. "Na korzyść" kapitana biało-czerwonych mogą jednak działać problemy finansowe jego pracodawcy. Klub musi bowiem wzmocnić kilka innych pozycji, by wspomnieć tylko o skrzydłach czy środku pomocy. Tym samym może zwyczajnie zabraknąć środków na kupno kolejnego napastnika. Zwłaszcza, że "Lewy" pomimo zaawansowanego wieku strzela bramkę średnio co 84 minuty. Póki co alternatywą dla Polaka jest Dani Olmo, który z powodzeniem wcielił się w rolę fałszywego napastnika w pucharowym spotkaniu z Realem Betis (5:1).