Sprawa ciągnie się od półtora miesiąca, a dokładnie od 8 listopada, gdy Barcelona grała z Osasuną. Polak jeszcze przed przerwą otrzymał czerwoną kartkę, w konsekwencji dwóch żółtych. Normalnie Lewandowski zostałby zdyskwalifikowany na jedno spotkanie, ale komisja dyscyplinarna uznała, że Polak schodząc z murawy wykonywał obraźliwe gesty do sędziego, za co otrzymał kolejne dwa spotkania zawieszenia. Lewandowski zarzekał się, że gesty nie były obraźliwe i przede wszystkim nie kierował ich do sędziego, ale komisja także w odwołaniu tego nie uwzględniła i podtrzymała karę zawieszenia dwóch dodatkowych meczów. Co dalej z zawieszeniem Roberta Lewandowskiego? Barcelona nie składa jednak broni i odwołała się do ostatniej instancji - Sportowego Sądu Arbitrażowego w Lozannie, który sprawą ma się zająć w piątek. Jeśli SAD podtrzyma decyzję hiszpańskich organów, wówczas sprawa będzie jasna i Lewandowski musi obyć karę. Jak jednak podaje "Mundo Deportivo", Barcelona zabezpieczyła się na wypadek, gdyby decyzja w piątek jednak nie zapadła. Gazeta pisze, że Katalończycy wysłali do Lozanny pismo, w którym proszą, by w razie braku decyzji czasowo zawiesić karę. A to by oznaczało, że Lewandowski miałby szansę zagrać w dwóch spotkaniach, w których na razie jest zawieszony. Pewne jest, że Polak nie wystąpi na Camp Nou 31 grudnia w spotkaniu z Espanyolem Barcelona, ponieważ w tym meczu będzie odbywał karę za dwie żółte kartki. Pod znakiem zapytania stoją jednak dwa kolejne mecze - na wyjeździe z Atletico Madryt oraz na swoim stadionie z Getafe. Jeśli SAD nie podejmie decyzji, wówczas jest szansa, że Polak w tych spotkaniach wystąpi, a ewentualną karę odcierpi w innych meczach (chyba, że zostanie ona odwołana przez SAD). Na razie wiele wskazuje, że w spotkaniu przeciwko Espanyolowi Lewandowskiego zastąpi Ansu Fati. PJ