Andrzej Klemba, Interia: Pojawiłaś się w Gdańsku na Meczu Influencerek. Byłaś kapitanem jednej z drużyn. To część kampanii "Dziewczyny. Drużyna nie tylko na boisku". Julia Żugaj: Bardzo cieszę się, że mogłam tutaj być i wspierać dziewczynki. To jest coś, o czym chcę mówić jak najczęściej. Dziewczyny czasem same stereotypowo myślą o piłce nożnej czy innych męskich zajęciach, że nie są dla nich. A chciałybyśmy pokazywać takimi akcjami, że mogą robić wszystko, co im się zamarzy. Jeśli chcą grać w piłkę nożną, to jak powinny się w tym spełniać. To nie są twoje pierwsze przygody z futbolem? - Ostatnio mam z nim bardzo dużo wspólnego i czuję się bardzo związana z tym sportem. Zresztą jako dziecko też oglądałam mecze reprezentacji i kibicowałam. Pochodzisz z Żor, jak świetna lekkoatletka Ewa Swoboda. Uprawiałaś inne sporty? - Chodziłyśmy razem do jednej szkoły nawet. Ona była w starszej klasie. Zresztą pamiętam, że jej pierwszą trenerką była nasza nauczycielka wf i bardzo mnie to denerwowało. A to dlatego, że nam również kazała dużo biegać, a ja bardzo tego nie lubię. Pamiętam, że Ewa już wtedy odnosiła pierwsze sukcesy i jeździła na różne zawody. Od tamtej pory, a było to już dobre 10 lat temu, już jej kibicowałam. Od razu poszłaś w taniec? - Od dziecka taniec był bardzo ważny, ale miałam też okazję przez chwilę chodzić na piłkę nożną. Byłam dzieckiem, które bardzo lubiło zajęcia dodatkowe, więc próbowałam dużo różnych rzeczy. Była też siatkówka i chodziłam na szkolne SKS-y. Byłam bardzo ruchliwym dzieckiem. Jesteś bardzo zajęta, bierzesz udział w "Tańcu z gwiazdami" A udało się obejrzeć Real - Barcelona? - Nie oglądałam niestety, ale słyszałam, że Robertowi Lewandowskiemu bardzo dobrze poszło i się cieszę. No właśnie dlatego pytam, bo nie tak dawno byłaś na meczu Barcelony i poznałaś kapitana reprezentacji Polski. - Tak, widzieliśmy się z Robertem i mieliśmy okazję porozmawiać. Jest superpozytywnym, ambitnym i utalentowanym człowiekiem. To bardzo wielka inspiracja dla mnie i mocno trzymam za niego kciuki. Po tym waszym spotkaniu na jednej z konferencji prasowych kadry padło pytanie, czy Lewandowski został "żugajką"? Tak nazywają się twoje fanki. - Oczywiście, że to do mnie dotarło. Ja myślę, że on jest żugajką, tylko się do tego nie chce przyznawać. A ty jesteś fanką Lewego? Robercianką? - Tak, też nie wiem jaka mogłaby być nazwa, ale jestem wielką fanką. Między treningami do "Tańca z gwiazdami" pojawiłaś się na meczu influencerek. - W poniedziałek o godz. 23 skończyliśmy trening, od razu wsiadłam do samochodu i przyjechałam do Gdańska. Cały wtorek spędzam czas z dziewczynami, żeby je wspierać i pokazywać, że jeśli chcą trenować piłkę nożną, która stereotypowo przez polskie społeczeństwo jest przyjęta jako typowo męski sport, to niech to robią. Chcemy w ten sposób trochę odwrócić ten trend i pokazać dziewczynom, że to fajna zajawka i hobby, a może i pasja, którą warto pielęgnować. A jeżeli chodzi o "Taniec z gwiazdami", to też jest tam taka sportowa rywalizacja? - Jak najbardziej. Na tym etapie programu, gdzie już trenujemy ponad 10 tygodni, to myślę, że w każdym z nas jest taka nutka sportowej walki. Do tego dochodzi wysiłek fizyczny. Musimy dużo dać z siebie, żeby to udźwignąć i zaczynają pojawiać się kontuzje. Można nazwać nas prawdziwymi sportowcami na tym etapie. W ostatnią niedzielę pierwszy raz dostałam cztery dziesiątki. To nota marzeń? - Tak, bardzo na to czekałam, cieszę się, że w końcu jurorzy docenili nasz taniec i akurat to było przy walcu angielskim. Ten taniec jest bardzo piękny i wzruszający. Jeden z moich ulubionych, a do tego piękna choreografia. Rozmawiał Andrzej Klemba