Niestety, wcale nie złotymi zgłoskami, a raczej jako niechlubny czas. Sytuacja, której byliśmy świadkami w niedzielny wieczór, czyli informacja, że selekcjoner Michał Probierz pozbawia Roberta Lewandowskiego kapitańskiej opaski, a następnie przekazana przez Lewego wieść, że rezygnuje z gry w kadrze dopóki prowadzić ją będzie Probierz, to jak sen wariata, po którym trudno dojść do siebie. Wydawało mi się, że Michał Probierz swoimi niezrozumiałymi decyzjami nie jest już w stanie mnie zszokować. Bo zadziwia często i do braku logiki w jego działaniach już nieco przywykłem. Nie spodziewałem się jednak, że akurat podczas tego zgrupowania, po 20 spotkaniach, które poprowadził ten zespół w roli selekcjonera, dojdzie do wniosku, że dwa dni przed ważnym meczem z Finlandią, dla dobra drużyny pozbawi opaski kapitańskiej Roberta Lewandowskiego. Zawodnika, który ma najwięcej występów w biało-czerwonych barwach, strzelił w niej najwięcej goli i od 11 lat pełni rolę kapitana. Ale nie to jest największym absurdem w tej sytuacji. Wiadomo, każdy trener ma swoją wizję drużyny i każdy zawodnik wie, że kiedyś ze sceny trzeba zejść, bądź ktoś do tego zejścia go przekona. Każdy trener ma wizję zespołu i - jak to wielokrotnie podkreślał selekcjoner na poniedziałkowej konferencji prasowej - "dla dobra drużyny" trzeba czasem zrobić coś odważnego, przełomowego. Ale czy naprawdę trzeba było odbierać opaskę Lewandowskiemu w tym momencie? W momencie, gdy ten nie uczestniczy w zgrupowaniu za zgodą selekcjonera - tego nie jestem w stanie pojąć. Czym Lewy naraził się Probierzowi, skoro nie grał w meczu z Mołdawią? Czy Probierza miało prawo rozsierdzić to, że stawił się w Chorzowie na pożegnaniu Kamila Grosickiego? Nawet jeśli założymy, że chciał naprawić swój błąd nie planując wcześniej uczestniczyć w tej uroczystości? Zaskakujący przeciek z kadry. Z nimi rozmawiał Probierz przed telefonem do Lewandowskiego Jest to dla mnie kolejna kompromitacja obecnego selekcjonera, absolutny brak profesjonalizmu. Jako facet, który chce mieć jakiś autorytet, szacunek wśród piłkarzy, mógł a nawet powinien odłożyć tę kwestię na później i teraz skupić się na tych piłkarzach, których ma do dyspozycji. Gdyby miał jakiś dar zarządzania grupą, powinien podczas lub przed następnym zgrupowaniem spotkać się z Lewandowskim, być może też z innymi zawodnikami z kadry (radą drużyny) i wyjaśnić co jest na rzeczy, przegadać co komu leży na sercu i wówczas wspólnie dojść do jakichś wniosków. A tak? Wyszło fatalnie, nieudolnie, nieprofesjonalnie. Zamiast zapanować nad emocjami w zespole, zamiast uspokoić i przygotować drużynę przed meczem o punkty z Finlandią, Probierz zdecydował, że bałagan da się załatwić w jeden sposób - wrzucając granat do szatni. Tak trudno to wytłumaczalne, że aż przychodzą na myśl spiskowe teorie, że być może to tylko po to, żeby zagłuszyć gwizdy kibiców po meczu z Mołdawią i komentarze na temat kondycji naszej kadry pod jego wodzą...? Wplątał w to jeszcze Piotra Zielińskiego, którego mianował nowym kapitanem. A ten na konferencji dość nieudolnie przekonywał, że dla niego reprezentacja jest najważniejsza drużyną. Szkoda tylko, że swoją postawą na boisku przez te kilkanaście lat nie potrafił nas o tym przekonać. Kolejny absurd tej nieprzemyślanej akcji jest taki, że występ nowego kapitana w meczu z Finami stoi pod znakiem zapytania... Tak, reakcja Lewego też była nieprzemyślana. Można ją odebrać: "nie będę kapitanem, to nie gram więcej dla ciebie". Ale myślę, że te negatywne emocje narastały od dawna i w niedzielę po prostu mleko się wylało. Zarzuca się Robertowi myślenie o sobie przez pryzmat wizerunku czy marketingu, ale nie można obwiniać go za mizerię, jaką prezentuje ta reprezentacja pod wodzą Probierza. W dobrej drużynie, jak Barcelona, wciąż jest jednym z najważniejszych graczy. Głupotą jest twierdzenie, że taki zawodnik w reprezentacji przeszkadza. Mądrością byłoby odpowiednie go wykorzystanie, a nie upokarzanie. Michał Probierz w swoich działaniach stara się być oryginalny, nieszablonowy. Wydaje mu się, że jego decyzje są przełomowe w skali światowego futbolu. Że od dziś na kapitanów reprezentacji padł teraz blady strach, bo nie znają dnia ani godziny, kiedy trenerzy ich zdegradują. A byli i obecni trenerzy Lewandowskiego, jak Hansi Flick czy Pep Guardiola zachodzą w głowę czy przypadkiem sprawę kapitańskiej opaski rozgrywają właściwie. Tak może się wydaje Probierzowi, bo zapewne Flick i Guardiola, słysząc o wydarzeniach z obozu Biało-Czerwonych, co najwyżej pukają się w czoło...