Andrzej Klemba, Interia: Kto na tym transferze więcej zyska - Lewandowski czy Barcelona? Jacek Ziober, były zawodnik ŁKS, Montpellier, Osasuny i reprezentacji Polski: Robert wybrał najlepiej jak mógł. Ci, którzy interesują się piłką nożną na pewno widzieli występ prezesa Laporty. Barcelonie bardzo zależało na sprowadzeniu Lewandowskiego. On jest w stanie pomóc w odbudowaniu statusu jako klubu ze światowej czołówki. Po odejściu Messiego Barcelona popadła w marazm. Nie wyobrażano sobie, że Argentyńczyk kiedykolwiek zmieni klub i nie było żadnego planu. Jego pozycja była zawsze najważniejsza i wszystko toczyło się wokół niego. Nagle z powodów finansowych Messiego zabrakło i nie wiedzieli, co zrobić. Ten transfer był potrzebny, a Robert był zdeterminowany, by odjeść z Bayernu. Barcelona powinna kupić Lewandowskiego kilka lat wcześniej. Niemiecki klub jednak nie za bardzo chciał go puścić. - Robert zapisał kawał historii dla Bayernu. Długo nie będzie Niemca, który będzie w stanie pobić jego rekordy. Dziwiło mnie podejście klubu, bo Lewandowskiemu należał się szacunek za to, co razem osiągnęli. Niestety Polak dla Niemców zawsze pozostanie Polakiem. Kiedy rozmowy były już bardzo zaawansowane, Robert twardo mówił, że odchodzi, dało się odczuć, że robią mu na złość. Nie do końca szanowali to, co dla nich wywalczył. Jest jakiś znak zapytania, czy Lewandowski poradzi sobie w Barcelonie? - Dla mnie nie ma. To zawodnik kompletny. Do tego my Polacy szybko adaptujemy się do nowych warunków, a Robert jest szalenie inteligentny. Zawodnicy Barcelony widzą, kto do nich przyszedł. To jest zawodnik klasy światowej, a on wie, że trafił do jednego z największych klubów na świecie. Da Barcelonie coś nowego w stylu gry. Do tej pory zawodników na pozycję nr 9 w tym klubie przerabiano na swoją modłę, bo wszystko było podporządkowane Messiemu. Luis Suarez wkomponował się w styl Barcelony. Robert raczej nie przestawi się na tiki takę, na wchodzenie z piłką do bramki, na wymianę tysięcy podań przed polem karnym, by strzelić gola z pięciu metrów. To jest zawodnik, którego uruchamia się jednym podaniem, a on wyprowadza kontrę i ją wykańcza lub przetrzymuje piłkę, by poczekać na kolegów. Kiedy Barcelona będzie miała trudne spotkanie, zamiast wychodzić 15-20 podaniami z własnej połowy, będą mogli zagrać do Lewandowskiego. Podczas sparingów w Stanach Zjednoczonych było jeszcze widać, że obrońcy nie byli pewni, czy mają nie po barcelońsku zagrać piłkę na 30 metrów do Roberta czy szukać krótkiego podania. W Barcelonie potrzebują nie tyle bohatera, ale przede wszystkim wyników. Lewandowski jest w stanie zapewnić 20-30 goli i wtedy stanie się naturalnym liderem. Powinien być dla tego klubu jak powiew świeżego powietrza podczas obecnej fali upałów. Przed nami emocjonujący pojedynek - Lewandowski kontra Karim Benzema. - Dziennikarze i kibice już zacierają ręce. Benzema to trochę podobna dziewiątka do Roberta. Lubi zejść na bok, szuka rozegrania piłki, ale zwykle jest bliżej pola karnego. Przed nami wyjątkowe Gran Derbi. Real szybko docenił wartość Francuza. On przez lata cierpliwie znosił Cristiano Ronaldo w Realu. Kiedy Portugalczyk odszedł, Benzema świetnie to wykorzystał. Po Ronaldo nikt w Realu nie płacze. Mam wrażenie, że to Francuz zrobił więcej dla "Królewskich" niż Cristiano. Polacy rozszaleją się za Barceloną? - Jestem o tym przekonany. Dla katalońskiego klub otworzył się mocno kolejny rynek w Europie. Widać to po zainteresowaniu choćby koszulkami. Dla polskich kibiców zobaczenie Lewandowskiego na Camp Nou będzie nie lada gratką. Zresztą, my Polacy szybko wpadamy w różnego rodzaju "manię". Teraz nam się trafiła taka wspaniała okazja. To kapitalny strzał Barcelony. Byli Neymar czy Suarez, ale to jednak piłkarze z Ameryki Południowej i trudno kibicom łatwo się dostać na mecze w Europie. Strzeliłeś gola Barcelonie. Jakie to uczucie grać przeciwko tej drużynie? - Po kapitalnym meczu przegraliśmy 2-3, a mogliśmy zremisować. Jedną akcję zawaliłem, bo mogłem podać do Ryszarda Stańka, który miałby pustą bramkę, ale zachciało mi się lobować bramkarza. Zapomniałem, że Andoni Zubizarreta nigdy szybko się nie kładł i złapał piłkę w czapkę. To były spotkania, podobnie jak z Realem, w których zawsze zawodnik z mniejszych klubów chciał się pokazać, sprawdzić na tle Romario, Stoiczkowa czy Laudrupa, a także przetestować możliwości obrońców. Minęło prawie 30 lat, a ja ten mecz doskonale pamiętam. To spotkania, które sprawiły, że byłem w stanie wykrzesać z siebie jeszcze więcej, by zaskoczyć czymś rywali.