Erling Haaland w tym momencie swojej kariery znajduje się w miejscu, w którym ma dosłownie wszystko, czego tylko zapragnie. Jego transfer do Manchesteru City przed poprzednim sezonem był strzałem w dziesiątkę. Przenosiny napastnika z Borussii Dortmund do drużyny prowadzonej przez Pepa Guardiolę okazały się pomysłem doskonałym. Dodatkowo trzeba pamiętać, jak mało City zapłaciło za tego niezwykle utalentowanego napastnika. Ten ruch to była prawdziwa rynkowa promocja transferowa. Reprezentant Polski ligowym objawieniem sezonu. Sensacyjnie walczy o tytuł króla strzelców Norweg kosztował bowiem niewiele ponad 60 milionów euro i już wtedy było jasne, że ten ruch każdej ze stron się opłaci, choć najmniej zespołowi z Niemiec, bo za takiego napastnika, gdyby nie klauzula odstępnego, trzeba byłoby zapłacić zdecydowanie więcej. Niemniej jednak od początku można było odnieść wrażenie, że dla Haalanda pobyt w Manchesterze City jest swego rodzaju opcją tymczasową, aby zaczekać na wymarzony klub. Ten według wszelkich informacji ma znajdować się w Hiszpanii. Haaland w Barcelonie? Lewandowski musi się bać? Zdaniem mediów Norweg marzy właśnie o grze w La Liga, a konkretnie w Realu lub Barcelonie, choć więcej doniesień mówi o tym, że wolałby transfer do Madrytu. To może być jednak trudne, bo do stolicy Hiszpanii zmierzać ma Kylian Mbappe. Z doniesień mediów wynika, że niedawno agentka Erlinga Haalanda - Rafaela Pimienta - spotkała się z Deco, a więc dyrektorem sportowym FC Barcelony. Automatycznie pojawiły się oczywiście domysły, czy Norweg nie zastąpi Roberta Lewandowskiego w klubie z Katalonii. "Alarm" ws. Lewandowskiego tuż przed meczem LM. Niebywałe, co piszą o Polaku Te postanowił bardzo klarownie skomentować Fabrizio Romano. - Z tego, co rozumiem, spotkanie Barcelony z agentką Erlinga Haalanda miało na celu rozmowy o innych zawodnikach, a nie poruszano tematu Erlinga Haalanda. W tej chwili nie ma nic pomiędzy klubem z Katalonii a zawodnikiem - przekazał ceniony włoski dziennikarz, zajmujący się głównie najnowszymi informacjami transferowymi. Trudno powiedzieć, czy to kończy jakiekolwiek marzenia o transferze Norwega. Gdy jednak patrzy się na sytuację finansową klubu, trudno w taki ruch dziś uwierzyć. Za transfer Haalanda trzeba byłoby bowiem zapłacić pewnie okolice 200 milionów euro. Norweg w poprzednim sezonie był zdecydowanie najlepszym napastnikiem na świecie. Wystąpił łącznie w 53 spotkaniach. Strzelił 52 gole i dziewięć razy asystował. Nie ma wątpliwości, że na dziś trudno wyobrazić sobie lepszego następcę Roberta Lewandowskiego w Barcelonie, nawet jeśli wydaje się to misją prawie niemożliwą do zrealizowania.