Racje Lewandowskiego są dla mnie oczywiste. 10 tytułów mistrza Niemiec, siedem tytułów króla strzelców, 312 bramek w Bundeslidze i drugie miejsce na liście wszech czasów - co jeszcze może motywować Polaka w rozgrywkach, w których przepaść dzieląca Bayern od jego rywali jest głębszą niż Rów Mariański? Niewiele, lub nic. Lewandowski w Barcelonie. Polak fundamentem nowej drużyny Xaviego Hernandeza Wszystko co można było osiągnąć w Niemczech, Polak już osiągnął. W okolicach 34. urodzin pora na ostatni wielki zwrot w kierunku Camp Nou. Barcelona jest wyjątkowo głodna sukcesu. Ostatnie trzy sezony były upadkiem na dno dla najbardziej kultowego zespołu XXI wieku. Po erze Ronaldinho i Leo Messiego, którzy wynieśli tiki-takę na szczyty, kataloński klub chce wrócić do czołówki. Z Lewandowskim w roli gwiazdy numer 1. Wzmocnienia, zmiany wprowadzane przez Xaviego Hernandeza elektryzują kibiców na wszystkich kontynentach. Dlaczego Polak miałby nie wziąć w tym udziału? Barcelona marzy, by znów podjąć równą walkę z Realem Madryt. Lewandowski ma być mocnym argumentem. Dla Polaka to wyzwanie przerastające niemal wszystko co mógłby jeszcze zdziałać i osiągnąć na Allianz Arena. La Liga zawsze była marzeniem Lewandowskiego, teraz daje mu szansę na wyzwanie, które trzeba podjąć. Nawet jeśli dziś jeszcze Bayern jest silniejszy od Barcelony: sportowo i ekonomicznie. Niedawno symbol Chelsea John Terry uczynił miłosne wyznanie wobec klubu z Katalonii. Barcelona fascynuje miliony fanów, polaryzuje ich wokół swojej historii i teraźniejszości. Na Dream Teamie Johana Cruyffa wychowało się całe pokolenie. Potem Frank Rijkaard i Pep Guardiola stworzyli na Camp Nou zespoły jeszcze doskonalsze i piękniejsze. Ten ostatni, z Xavim w roli reżysera gry, jest mocnym kandydatem do miana drużyny wszech czasów. Lewandowski będzie miał okazję dopisać do tego swój rozdział. Oczywiście styl w jakim Polak rozstaje się z Bayernem pozostaje kontrowersyjny. Jest jedną z jego legend, co po deklaracji, że chce odejść, obróciło się przeciw niemu. Wielu fanów z Bawarii zapomni lub przekreśli zasługi Lewandowskiego. Pogróżki, niechęć - tak działa urażony kibic w każdym klubie. Wystarczy przypomnieć histerię jaką rozpętał Luis Figo, gdy zamienił Camp Nou na Santiago Bernabeu na początku wieku. Lewandowskiego oskarża się dziś o nielojalność wobec Bayernu - klubu, któremu zawdzięcza tak wiele. Tyle, że ten sam Bayern stanął niedawno do przetargu o Erlinga Haalanda, by zastąpił 34-letniego Polaka. Bawarczycy nie chcieli przedłużyć kontraktu z Lewandowskim o kolejne dwa lata, bo uważają, że za 12 lub 24 miesiące nie będzie już w stanie spełnić ich wymagań. Tymczasem Barcelona zagwarantowała Polakowi trzyletnią umowę! Na tym polega różnica. Nawet jeśli na Camp Nou Lewandowski zarobi za sezon mniej niż na Allanz Arena, jego zawodowa przyszłość będzie pewniejsza. Oczywiście Bayern miał prawo żądać, by Polak wypełnił kontrakt do czerwca 2023 roku. Tak jak Lewandowski miał prawo skorzystać z prawa Webstera, które pozwalało mu go rozwiązać za odszkodowaniem 23 mln euro. Bayern odebrałby to jako wypowiedzenie wojny, dlatego Barcelona chciała rozwiązać sprawę polubownie. Płacąc 50 mln euro. To naprawdę dużo jak na zawodnika 34-letniego, którego umowa z klubem wygasa za 12 miesięcy. Lewandowski w Barcelonie. Koszulki pójdą jak woda? Cała zawierucha wokół transferu burzy lub przynajmniej nadweręża relacje Lewandowskiego z jego najważniejszym klubem. Przyszedł do Bayernu w połowie 2014 roku za darmo. Zdobył 344 gole w 375 meczach we wszystkich rozgrywkach. Średnią ma lepszą niż legendarny Gerd Mueller. Miał prawo wierzyć, że po tym czego dokonał, klub pójdzie mu na rękę. Szefowie Bayernu poczuli się jednak urażeni. Swoją rolę odegrał też agent Polaka Pini Zahavi nienawidzony w Monachium za to, że bez kwoty odstępnego zabrał Bawarczykom Davida Alabę do Realu Madryt rok temu. Zamiast do ugody, doszło do konfrontacji. Czy ten wielki rozgłos dotyczący transferu zaszkodzi Lewandowskiemu? Nie. Jeśli tylko na Camp Nou będzie strzelał bramki. W 2015 roku kapitan reprezentacji Polski zajął czwarte miejsce w plebiscycie "Złota Piłka". Wyprzedzili go Messi, Cristiano Ronaldo i Neymar - czyli gracze Barcelony i Realu Madryt. To wtedy Polak zapisał się w Księdze rekordów Guinnessa pięcioma golami wbitymi Wolfsburgowi w 9 minut. Mimo wszystko medialnie wciąż był co najmniej o poziom niżej od najlepszych. W kolejnym roku w plebiscycie "France Football" zajął dopiero 16. pozycję, co skomentował ironicznie francuskim "le cabaret". Historia "Złotej Piłki" to w jakimś stopniu także wskaźnik popularności klubów. Gracze Barcelony wygrywali ją 13 razy - najwięcej ze wszystkich. Real Madryt jest drugi z 11 zwycięstwami swoich piłkarzy, za chwile do triumfatorów dołączy Karim Benzema. Zawodnicy Bayernu zaliczyli tylko pięć zwycięstw - mimo tak gigantycznej historii i osiągnięć. Ostatni piłkarz Bawarczyków dostał nagrodę w 1981 roku (Karl-Heinz Rummenigge). A przecież w XXI wieku wygrywali Ligę Mistrzów trzykrotnie. Barcelona tylko o jeden raz więcej. Widać, że za Katalończykami stoi coś więcej niż sukces. Od dziś częścią tego mitu stanie się Lewandowski. Koszulki Barcelony z numerem i nazwiskiem Polaka pójdą jak woda. Reszta będzie zależała od tego jak szybko kapitan naszej kadry oswoi styl gry drużyny z Camp Nou, na którym potknęło się wielu znakomitych graczy jak Zlatan Ibrahimović, czy ostatnio Philippe Coutinho. Dariusz Wołowski ZOBACZ TEŻ: Bayern podbija cenę za Lewandowskiego. 50 mln euro to już za mało Lewandowski znowu spóźniony. "Cicha akcja protestacyjna"? Xavi chce debiutu Lewandowskiego właśnie w tym meczu