Rok 2020 bez wątpienia należał do "Lewego". Wraz z drużyną sięgnął on po wszystkie możliwe trofea, dodatkowo zgarniając indywidualne laury. Snajper był zdecydowanym faworytem plebiscytu i ostatecznie zajął w nim pierwsze miejsce. Po zakończeniu Gali Mistrzów Sportu udzielił obszernego wywiadu redakcji "Przeglądu Sportowego". Przyznał w nim, że walka o to, by znaleźć się na topie nie była łatwa. - Moja droga nie była łatwa. Widziałem, że trzeba ciężko pracować. Nie miałem wzorów, które mogłem naśladować, osób z Polski, które mogły mi pokazać drogę. Sam musiałem odkrywać wszystkie rzeczy - mówił dodając, że "życie wystawiało go na wiele prób". - Niezależnie od tego, co kto mówił, starałem się iść w tym kierunku, w którym chciałem. Pomimo tego, że byłem z Polski, że wiele osób mówiło, że "z Polski to nie". Było takie zakompleksienie, pierwsza myśl: "po co to robisz, i tak nie dasz rady". Ja jednak myślałem inaczej, chciałem mieć horyzonty bardziej otwarte na to, że niezależnie od tego, co kto mówi, skąd pochodzisz można wejść na sam szczyt - podkreślał."Lewy" pytany o przeciwności, które spotykał na swej drodze wskazał ich wiele. Począwszy od warunków fizycznych, które w przeszłości utrudniały mu rywalizację, przez śmierć ojca, po okres, gdy pozostawał bez klubu. - Miałem wybór czy się poddać, odpuścić, czy zakasać rękawy. To był pierwszy sprawdzian, czy jestem gotowy na to, że bez względu na to ile przeszkód napotkam, będę w stanie je przeskoczyć - wspominał.Lewandowski zwyciężył, wyprzedzając Igę Świątek i Kamila Stocha.TC Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! <a href="http://www.sport.interia.pl/?utm_source=testlinkow&utm_medium=testlinkow&utm_campaign=testlinkow" target="_blank">Sprawdź!</a>