Wiele osób nie może nadziwić się taktyce Roberta Lewandowskiego przy rzutach karnych. Polak od lat ćwiczył odpowiednie dobiegi mające zmylać golkiperów. Polak gra jednak na granicy przepisów - jeden zły ruch i cała akcja mogłaby zostać uznana za niebyłą. Dziennikarze "L'Equipe" wyjaśnili, co jest tak wyjątkowego w grze napastnika FC Barcelony. Zastąpił Szczęsnego i został bohaterem. A po meczu przemówił. "Wynik idzie w świat" Oto sekret Lewandowskiego Robert Lewandowski pokazał przez lata, że rzuty karne strzela na różne sposoby. Przede wszystkim korzysta jednak z elementu zaskoczenia i drugiego, a nawet trzeciego tempa. Wielu bramkarzy ma problem z takimi sztuczkami i nawet, gdy uderzenie nie jest na tyle silne, by w ogóle nie móc go obronić, piłka trafia do siatki. Takie działania ze strony Polaka mają też prowokować błędy przeciwników. W meczu z Francją Lewandowski pokazał, że jego działania mogą rzeczywiście wywrzeć zamierzony skutek. Choć pierwsze trafienie zostało obronione przez Maignana, to okazało się, że bramkarz popełnił błąd i wyszedł za linię bramkową. Rzut mógł zostać powtórzony i tym samym Polak miał drugą szansę na jego wykonanie z bardziej rozkojarzonym golkiperem broniącym dostępu do bramki Francuzów. Francuzi zwrócili na to uwagę. "Lewy" na granicy przepisów Dziennikarze "L'Equipe" pokazali, że Polak działa na granicy przepisów IFAB. Najważniejsze jest to, że po gwizdku sędziego, strzał z karnego musi zostać wykonany. Nie można markować strzału przed właściwym uderzeniem piłki, ale można przerwać rozbieg. Właśnie z tego przepisu korzysta Lewandowski. Francuzi "zaatakowali" Probierza. Poszło o Lewandowskiego. Jednoznaczna riposta Przy rzutach karnych wykonuje nabieg dwa razy, ale nigdy nie udaje strzału. Zamiast tego zmyla przeciwnika momentem wykonania rzutu karnego, prowokując go do szybszej reakcji. Wtedy nawet lekki strzał może trafić za linię bramkową.