Po transferze z Bayernu Monachium do FC Barcelona Robert Lewandowski z miejsca stał się największą gwiazdą i najlepszym strzelcem nowej drużyny. Polak imponował nie tylko kosmiczną skutecznością, ale także wpływem na grę drużyny i widowiskowymi zagraniami do swoich kolegów. Biorąc pod uwagę same bramki, po 12 kolejkach La Liga Robert Lewandowski miał ich na koncie już 13. Kilka tygodni później rozpoczęły się jednak mistrzostwa świata w Katarze, po których nasz napastnik długo nie był w stanie nawiązać do swoich występów z początku sezonu, co wywołało głosy krytyki skierowanej pod adresem "Lewego". - Oczywiście, że była słabsza forma - przyznał Robert Lewandowski w rozmowie z Łukaszem Wiśniowskim przed kamerą Canal+ Sport. - Wydaje mi się, że wiele czynników na to wpłynęło, gdy patrzę na to wstecz. Począwszy od braku ryzyka w drużynie, poprzez problemy zdrowotne... znalazłoby się jeszcze parę rzeczy. Pozasportowych spraw już na to nie przekładam. Tamte aspekty były największe, a dodatkowo to się kumulowało - dodał kapitan piłkarskiej reprezentacji Polski. Zobacz także: Co za wiadomość dla Roberta Lewandowskiego z obozu Realu Madryt. Zaskakujący apel FC Barcelona. Robert Lewandowski wprost: "Oczywiście, że była słabsza forma" Robert Lewandowski zwrócił uwagę także na urazy, które dotykały jego kolegów, a także zmianę stylu gry drużyny. - Jak dla mnie to, co graliśmy przed i po mundialu to różne rzeczy. A jeszcze nagle mieliśmy sporo wielotygodniowych kontuzji w zespole. Okazało się, że trzeba grać z zawodnikami, którzy mniej grają na danych pozycjach na co dzień. To było wielkie wyzwanie. Ale to pierwszy sezon, biorę to jako coś, czego się nauczyłem, nowe doświadczenie. Myślę, że w kolejnym sezonie to będzie mi tylko pomagało - ocenił reprezentant Polski. Sprawdź również: FC Barcelona wywołała burzę. Skandaliczny filmik dla Rosjan. Kibice są wściekli Przed tygodniem Robert Lewandowski świętował swoje pierwsze mistrzostwo Hiszpanii w barwach FC Barcelona. Choć drużyna trenera Xaviego Hernandeza ma już tytuł w kieszeni, nasz napastnik nie zamierza zwalniać tempa. Wciąż walczy bowiem z Karimem Benzemą o koronę króla strzelców i jak na razie wyprzedza w klasyfikacji francuskiego snajpera o cztery trafienia. Zobacz także: Wielka katastrofa Bayernu Monachium. Koszmarna klęska, to może być koniec