FC Barcelona ma za sobą trudny okres. Problemy finansowe spowodowały, że drużyna wypadła z grona europejskich gigantów, a tym samym - walki o najważniejsze trofea. W poprzednim sezonie zakończyła rywalizację w La Liga z 13-punktową stratą do mistrza i odwiecznego rywala - Realu Madryt, a w europejskich pucharach bardzo bolesną lekcję. W fazie grupowej Ligi Mistrzów upokorzył ją Bayern Monachium (wygrywając 3:0 i 2:0), a ostatecznie wyprzedziła także Benfica Lizbona, przez co drużyna nie awansowała do fazy pucharowej rozgrywek. Na otarcie łez grała w Lidze Europy, ale i tam niczego nie zwojowała: w ćwierćfinale wyeliminował ją Eintracht Frankfurt. "Efekt Lewandowskiego". Barcelona już najlepsza Latem władze "Dumy Katalonii" stawały na głowie, by wygospodarować potrzebne środki i wzmocnić skład. Do drużyny trafił między innymi Robert Lewandowski, ale i Raphinha (z Leeds United) czy Jules Kounde (poprzednio Sevilla). Póki co wygląda na to, że przyniosło to efekty. Po sześciu kolejkach rozgrywek na krajowym podwórku Barcelona ma w dorobku 16 "oczek" i ustępuje tylko Realowi (18). W Lidze Mistrzów rozbiła Viktorię Pilzno (5:1) i jedynie porażka z Bayernem (0:2), który stał się już koszmarem ekipy jest delikatnym zgrzytem na obrazie ekipy. Jak się jednak okazuje, już teraz Barcelona jest pod pewnym względem... najlepsza w całej Europie! Jak wyliczyli dziennikarze hiszpańskiego "Sportu", to na mecze tej ekipy chodzi najwięcej fanów. Średnia frekwencja to aż 83 348 osób. Na podium są także dwa kluby z Niemiec: Borussia Dortmund (80 tysięcy) oraz... Bayern (75). Jak widać, Bawarczycy są zmorą Katalończyków także i w tej "rywalizacji". Barcelona, dzięki pozyskaniu "Lewego" i innych gwiazd zyskała też na polu innym, niż czysto sportowe.