Dariusz Wołowski, Interia: Nadchodzi dla pana naprawdę trudny moment. Jako kibic Realu będzie pan zmuszony ściskać kciuki za gole Barcelony. Jerzy Dudek (były bramkarz reprezentacji Polski): - Mimo wszystko wciąż będę kibicował "Królewskim". Oczywiście Robertowi także. Co innego jednak życzyć zwycięstwa drużynie, co innego koledze i rodakowi. Faktycznie sytuacja nie będzie dla mnie komfortowa. Niech Lewandowskiemu będzie w Barcelonie jak najlepiej, a kiedy przyjdzie do bezpośredniej konfrontacji z Realem, to chyba mnie zrozumie. Mamy jednak pierwszego Polaka w Barcelonie. Czy to jest dla Lewandowskiego właściwy klub? - Na miejscu Roberta zrobiłbym to samo. Tylko wcześniej. W Bayernie osiągnął już wszystko. Co miał jeszcze zrobić? Jak się motywować? Barcelona to odważny ruch, świadczy o ambicji Lewandowskiego, on wciąż chce się rozwijać i uczyć nowych rzeczy. W Monachium popadałby w stagnację, Barcelona da mu kopa. To był ostatni dzwonek, by zmienić klub. Ryzyko jest, bo Bayern należy do europejskiej czołówki, tymczasem Katalończycy od trzech sezonów są na równi pochyłej. - Wiadomo, że Barcelona popadła w ogromne długi, ale gra va banque. To jednak ogromny klub, który mimo kłopotów finansowych, znalazł pieniądze na transfery. Wydał ponad 150 mln euro. I trzeba powiedzieć, że Raphinha, Kounde, Lewandowski i reszta to bardzo realne wzmocnienia. W poprzedniej edycji Ligi Mistrzów Barcelona przepadła w fazie grupowej. A teraz? - Teraz wróci do piątki największych faworytów Champions League. Obok Realu, Liverpoolu, Manchesteru City i PSG. Kiedy pan grał w Realu, goniliście Barcelonę, teraz jest na odwrót. "Królewscy" znów są na europejskim i hiszpańskim szczycie. - Ten wyścig trwa i będzie trwał. Pamiętam jak Real był w tarapatach, a Barcelona na szczycie i latem 2009 roku Florentino Perez płacił za nowych graczy 260 mln, co elektryzowało cały świat, nie tylko piłkarski. Dziś to Barcelona goni, ale trzeba powiedzieć, że goni mądrze. Prezes Joan Laporta poszedł na całość z transferami, ale są to inwestycje przemyślane. Ile bramek w nadchodzącym sezonie La Liga może zdobyć Lewandowski? - Jeśli 27 to będzie duży sukces Roberta. To będzie oznaczało, że osiągnął poziom Karima Benzemy. Czyli najwyższy. Mimo wszystko La Liga jest mocniejsza od Bundesligi. A przewaga Bayernu nad niemiecką konkurencją większa niż Realu w Primera Division. Nie oczekuję od Roberta 40 goli, tyle zdobywali Leo Messi i Cristiano Ronaldo, ale to był kosmos i już się chyba nigdy nie powtórzy. Niech Lewandowski zdobędzie dla Barcelony 25 ligowych bramek i będzie dobrze. Szybko zgłębi barcelońską tiki-takę? - Namiastkę miał już w Bayernie pracując z Pepem Guardiolą. Dał radę. Teraz też sobie powinien poradzić. Byle dobrze zaczął, a potem będzie z górki. W sparingach podczas amerykańskiego tournée Barcelony czuło się, że Robert odczuwa wielką presję, nie grał swobodnie. Atmosfera pożegnania z Bayernem siedziała mu jeszcze z tyłu głowy. I dawał się ponosić emocjom. Tymczasem napastnik jest jak rewolwerowiec: im więcej robi na zimno, tym lepiej. W USA w meczach Barcy Lewandowski przypominał tego napastnika z wczesnego okresu w reprezentacji Polski. Chciał robić wszystko jak najlepiej, ale tracił tę naturalność i swój największy atut - skuteczność. Czy musiało dojść do tej wojny Lewandowskiego z Bayernem? - Pewnie nie. Może agent Pini Zahavi zagrał za mocno z szefami Bawarczyków. Ale w końcu cel osiągnął. Więc zadziałał skutecznie. Za ten konflikt zapłaciła Barcelona, bo wydała na Roberta tyle, ile chciał Bayern. Po tournée w USA Lewandowski wrócił do Monachium, zakopał topór wojenny. Bayern zrobił dla niego bardzo wiele, a on tyle samo zrobił dla Bayernu. Trzeba było rozstać się z klasą. Tak jest najlepiej dla wszystkich. Ostatnio Robert był największą gwiazdą Bayernu, trudno, żeby szefowie klubu oddali takiego gracza bez walki. Co by na to powiedzieli kibice z Allianz Arena? Ci sami, którzy krzyczeli do Roberta pod klubem "Hala Madrid"? - Jak wiemy łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Dziś jesteś bohaterem, jutro już nie. Transfer Lewandowskiego uruchomił wielkie emocje. To pokazuje jakim Lewandowski jest piłkarzem. Presja będzie na nim ogromna, tylko gole i zwycięstwa Barcelony ją złagodzą. Jak będzie dobrze, to Robert będzie noszony na rękach. Jak gorzej, to powiedzą, że La Liga jest dla niego za mocna. Wszystko jedno co powiedzą, Lewandowski musi robić swoje. On wie jak to się robi. Przecież w Bayernie też nie miał łatwo. Wszedł do drużyny z Riberym i Robbenem. A potem uczynił ją drużyną Lewandowskiego. Czyli nowa Barcelona będzie drużyną Lewandowskiego? - Ma Xavi w kadrze wielu świetnych graczy. I młodych zdolnych i doświadczonych. Ansu Fati, Ferran Torres, Ousmane Dembele, Raphinha. Technicznie to jest poziom jeszcze wyższy niż w Bayernie. Będzie miał Robert z kim grać i z kim osiągać sukcesy. Barcelona rzuci wyzwanie Realowi i nie jest bez szans. Z całą pewnością dystans dzielący oba wielkie kluby się zmniejszy. Sam zaznał pan życia jak w Madrycie. Jak Lewandowski zaaklimatyzuje się w Barcelonie? - Myślę, że tak samo dobrze. Ciepło i słońce Hiszpanii posłuży 34-letniemu piłkarzowi. Robert i jego rodzina będą się cieszyć Barceloną, bo to dobre miejsce do życia. Tyle, że to będzie na drugim planie. Na pierwszym będzie zawodowy sukces Lewandowskiego. Od tego będzie zależał jego komfort. Po pożegnaniu z Bayernem Robert musi wrócić do swojej bańki. Zagrać pierwsze mecze, zdobyć gole i całe to napięcie opadnie. Rozmawiał Dariusz Wołowski ZOBACZ TEŻ: Lewandowski znalazł lokum w Barcelonie. Tymczasowo zamieszka na przedmieściach Niemcy oceniają zachowanie Lewandowskiego. Bardzo dosadnie Lewandowski w pogoni za Benzemą. Prezes Barcelony ma sposób na Real