Poniedziałkowa konferencja prasowa reprezentacji Polski, której bohaterem był właśnie Lewandowski odbiła się szerokim echem na całym świecie. Wszystko przez deklarację kapitana "Biało-Czerwonych". - Na dziś pewne jest jedno. Moja historia z Bayernem Monachium dobiegła końca.Po tym, co wydarzyło się w ostatnich miesiącach, nie wyobrażam sobie dalszej, dobrej współpracy - stwierdził. Tym samym wysłał włodarzom mistrzów Niemiec jasny sygnał, że chce zostać sprzedany tego lata. Co jednak, gdyby do tego nie doszło? Jak daleko mógłby się posunąć Bayern? Zdaniem Schickhardta, niemieckiego prawnika, od strony zapisów kontraktowych sprawa jest jasna - Lewandowskiego obowiązują zapisy umowy, a w przypadku, gdyby postawił na jakąkolwiek formę strajku, sądy pracy staną po stronie Bayernu. To, do czego mogliby się posunąć włodarze Bawarczyków w przypadku, gdyby Lewandowski zaczął odmawiać gry to już wyłącznie dywagacje. - W kontraktach piłkarzy z pewnością są sposoby na wprowadzenie skutecznych sankcji - uważa specjalista. Zaznaczył on również, że wszelkie przejawy nieposłuszeństwa mogłyby się zemścić na napastniku w przyszłości. - Do tej pory nic takiego się nie wydarzyło i zakładam, że pan Lewandowski jest przyzwoitym pracownikiem i wywiązuje się ze swojego kontraktu. Ponadto w przypadku, gdyby do takich sytuacji doszło można założyć, że zawodnik mógłby próbować czegoś takiego w przyszłości, w innym klubie - zauważył.