Wcześniej, naturalnie, zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Robert Lewandowski jest znakomitym napastnikiem. Może nawet jednym z najlepszych w Bundeslidze. Ale snajperem, który będzie na ustach całego świata? To było jeszcze trudne do wyobrażenia. Pierwszy sezon po transferze do Borussii Dortmund Lewandowski spędził na aklimatyzowaniu się w klubie. W drugim - był już jednym z ojców sensacyjnego triumfu w Bundeslidze, zdobywając 22 ligowe gole i dokładając do tego 7 bramek w Pucharze Niemiec. Polak miał za sobą świetny sezon, ale ileż było podobnych historii, określanych później jako "one season wonder"? Zwłaszcza, że w Borussia w Lidze Mistrzów opadła już w fazie grupowej, a Polak strzelił w niej tylko jednego gola. Na Euro 2012 Lewandowski jechał jako jedna z największych polskich gwiazd - ale wciąż nieco w cieniu kapitana Jakuba Błaszczykowskiego. Na turnieju błysnął golem w meczu otwarcia i cóż - cieszyliśmy się, że mamy najlepszego napastnika od czasów Ebiego Smolarka. Ale czy komukolwiek przyszło do głowy jak bardzo rozwinie się w kolejnych latach Robert Lewandowski? Borussia i "Lewy" poszli za ciosem W kolejnym sezonie jednak ani Borussia, ani Lewandowski, nie zamierzali się jednak zatrzymywać. Polski snajper znów hurtowo strzelał w Bundeslidze, poprawiając swój dorobek z sezonu 2011/12, a BVB znów sięgnęło po mistrzostwo Niemiec. Było też czarnym koniem Ligi Mistrzów, awansując do półfinału po ekstremalnie emocjonującym dwumeczu z Malagą (0-0, 3-2). Lewandowski już w fazie grupowej zdobył bramkę w starciu z Realem Madryt, strzelając także z Ajaxem Amsterdam (trzy razy), Szachtarem oraz Malagą, ale to, co wydarzyło się w półfinale LM, przeszło nasze najśmielsze oczekiwania. Cztery gole z Realem Madryt. O tym mówił cały świat Wszystko zaczęło się już w 8. minucie, od świetnego dośrodkowania Mario Goetzego, zamkniętego przez "Lewego" na długim słupku. Przed przerwą stan meczu wyrównał Cristiano Ronaldo, ale mało kto odnotował ten fakt, przez to, co wydarzyło się po przerwie. Pięć minut po zmianie stron Kuba Błaszczykowski zgrał piłkę głową do Marco Reusa, a ten oddał strzał z woleja. Nie trafił jednak czysto w piłkę i lecącą po ziemi futbolówkę przejął Lewandowski. Przyjęciem obrócił się w stronę bramki, a później szpicem buta umieścił ją w bramce. Diego Lopez i obrońcy Realu na próżno podnosili ręce - nie było mowy o spalonym. Chwilę później sytuacja niemal się powtórzyła. Tym razem piłkę w pole karne wbił Marcel Schmelzer, a nieudanie próbował przechwycić ją Luka Modrić. Wreszcie piłkę przyjął Lewandowski, nietypowo zabierając ją od bramki i jednocześnie przestawiając ręką Pepe, jakby bawił się na podwórku z młodszym kuzynem. Bomba z prawej nogi wylądowała w okienku bramki. Hat-trick! Tego dnia wychodziło Lewandowskiemu wszystko - więc gdy w końcówce spotkania Xabi Alonso sfaulował Reusa w polu karnym, nie było wątpliwości, że to właśnie Lewandowski podejdzie do "jedenastki". Z całej siły kropnął w sam środek bramki, a kibice przed telewizorami patrzyli z niedowierzaniem. Oto polski napastnik w pojedynkę zdemolował Real Madryt, zdobywając cztery bramki w półfinale Ligi Mistrzów. Osiągnięcie, które nawet dziś brzmi abstrakcyjnie. To właśnie wtedy Lewandowski biegł, pokazując do kamery cztery uniesione palce, po jednym na każdą bramkę strzeloną Diego Lopezowi. Czy już wtedy spodziewał się, że za blisko 10 lat będzie szykował się do starcia przeciwko Realowi jako największa gwiazda Barcelony? Zapewne nie. Ale to właśnie wtedy cały świat zaczął wierzyć, że mamy w Polsce napastnika absolutnie najwyższej klasy. Real - Barcelona: transmisja w Eleven Sports El Clasico, mecz Real Madryt - FC Barcelona w niedzielę o godz. 16.15, transmisja w Eleven Sports.