Kucharski zdecydował się na rozmowę z "Pulsem Biznesu". Jak można było się spodziewać, zaprzecza zarzutom o szantaż, którego ofiarą stać się miał Lewandowski. Kwestionuje też profesjonalizm działania prowadzącej sprawę prokuratury. Konsekwentnie podtrzymuje tym samym wyjaśnienia, których udzielił podczas pierwszego przesłuchania - krótko po wtorkowym zatrzymaniu. - Nieco po szóstej rano zapukali funkcjonariusze policji, było ich aż sześcioro - relacjonuje Kucharski. - Od razu wręczyli mi do podpisania jakieś dokumenty. Poprosiłem, żebyśmy poczekali na przyjazd adwokata. Funkcjonariusze byli profesjonalni i sympatyczni. W czasie tych kilku godzin nawet o piłce trochę pogadaliśmy. Śledczych interesował jednak przede wszystkim charakter relacji między Kucharskim a Lewandowskim na przestrzeni ostatniego roku. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że 48-letni obecnie menedżer szantażował piłkarza, domagając się od niego 20 mln euro. W zamian oferował milczenie w sprawie rzekomych oszustw podatkowych, jakich kapitan reprezentacji Polski miał się dopuszczać na szkodę niemieckiego fiskusa.