W 2015 roku Robert Lewandowski znalazł się tuż za podium Złotej Piłki. Ustąpił jedynie największym gigantom, dodatkowo w swoim najlepszym okresie - Leo Messiemu, Cristiano Ronaldo i Neymarowi. Zmotywowany Polak w kolejnym roku był jeszcze lepszy - został królem strzelców Bundesligi, królem strzelców eliminacji Euro 2016, zdobył z Bayernem mistrzostwo Niemiec, dotarł do półfinału Ligi Mistrzów, a na dodatek zaliczył z Polską udane Euro 2016. Efekt? Spadek na 16. miejsce w plebiscycie. Takiego werdyktu Lewandowski nie potrafił zrozumieć. Najpierw oznaczył na Twitterze "France Football", wymownie komentując wyniki płaczącymi ze śmiechu emotikonami, a później dołożył do tego słynne "le cabaret". I relacje między Lewandowskim a plebiscytem stały się lodowate. W kolejnych latach Lewandowski, mimo hurtowo zdobywanych bramek, mistrzowskich tytułów i koron króla strzelców, nawet nie zbliżył się do podium. Ba, w 2018 roku zabrakło go nawet wśród najlepszej trzydziestki nominowanych. Wszystko już jasne. Poznaliśmy zdobywcę Złotej Piłki 2020 rok. Robert Lewandowski okradziony ze Złotej Piłki Pytanie, czy gdyby nie "la cabaret", Lewandowski sięgnąłby po Złotą Piłkę w 2020 roku, pozostanie zawsze żywe. Polak był królem strzelców wszystkich możliwych rozgrywek - w tym Ligi Mistrzów, w której triumfował z Bayernem. Z Bawarczykami wygrał zresztą wszystkie możliwe tytuły, będąc jego najlepszym piłkarzem. W cuglach zwyciężył w plebiscycie FIFA The Best. Cały piłkarski świat nie miał wątpliwości - miniony rok należał do Lewandowskiego. Co zrobiło "France Football"? Plebiscyt anulowano. Powodem - wybuch pandemii koronawirusa i przerwane sezony ligowe. Tłumaczenie wydawało się karkołomne - wszystkie ligi ostatecznie dokończyły rozgrywki. Udało się także dokończyć sezon w Lidze Mistrzów. Pozostałe plebiscyty przyznawały swoje nagrody. Ale "France Football" pozostawało nieugięte. W kuluarach pojawiały się głosy, jakoby Francuzi niechętnie patrzyli na sytuację, w której ze zwycięstwa cieszyłby się ktoś, kto swego czasu kpił z wyników Złotej Piłki. Lewandowski nieoczekiwanie "zakochał się" w Złotej Piłce W międzyczasie stało się jednak coś nieoczekiwanego - Lewandowski wpadł w małą "obsesję" na punkcie Złotej Piłki. Napastnik Bayernu kompletował kolejne tytuły i indywidualne osiągnięcia, a jego ambicja nie pozwalała mu patrzeć spokojnie, jak koło nosa przechodzi mu szansa na to, by zdobyć najbardziej prestiżowe indywidualne wyróżnienie w świecie piłki nożnej. Lewandowski czuł, że jest mocny i czuł, że ta nagroda zwyczajnie mu się należy. Zwiększona aktywność w social mediach, tańce na TikToku, wizyty na galach filmowych - to wszystko odbierano jako znak, że Lewandowski zamierza startować w tym konkursie popularności, jakim stał się plebiscyt Złotej Piłki. Polski snajper zrozumiał, że to może być brakujący element, a nagrody nie zapewni sobie jedynie występami na boisku. Nie w erze gigantycznej popularności Messiego i Ronaldo, którzy już dawno wyszli poza ramy postrzegania ich jako jedynie zawodników piłki nożnej. Kolejny rok w jego wykonaniu znów był wybitny - FIFA po raz drugi z rzędu uznała Polaka najlepszym piłkarzem globu, ale "France Football" znów zdecydowało inaczej. Nagroda dla gracza roku powędrowała do Leo Messiego, a niepocieszony Lewandowski musiał zadowolić się drugim miejscem. I wymyśloną w naprędce nagrodą dla najlepszego napastnika. Ta nagroda pocieszenia wzbudziła zresztą więcej kontrowersji niż uznania - było jasne, że "France Football" wymyśliło kategorię, by tylko Lewandowski wyszedł z gali z jakąkolwiek nagrodą. Po drugie - powodowała ewidentny dysonans: przecież Messi, uznany najlepszym piłkarzem, też jest napastnikiem. I po trzecie - nawet wygląd nagrody okpiono "Złotym Waflem". Trudno było doszukiwać się w niej prestiżu. Romans bez "happy endu" W tym roku Lewandowski wypadł poza najlepszą dziesiątkę plebiscytu - zajmując ostatecznie 12. miejsce. Mimo korony króla strzelców La Ligi i zdobytego mistrzostwa Hiszpanii - to adekwatna pozycja napastnika reprezentacji Polski. W Lidze Mistrzów odpadł już w fazie grupowej, na mundialu nie błyszczał. Poprzedni sezon miał już innych bohaterów. Pociąg z napisem "Złota Piłka" odjeżdża Lewandowskiemu bezpowrotnie. Nasz snajper ma już tego świadomość. Mimo zaproszenia nie pojawił się na gali rozdania nagród w Paryżu. Polak wiedział, że nie ma szans na wysoką lokatę. W dodatku musiał podjąć decyzję, gdy nie było jeszcze jasne, jak długo potrwa jego rehabilitacja. Gala Złotej Piłki przestała być już priorytetem. "Romans" Lewandowski ze Złotą Piłką nie doczekał się zwieńczenia happy endem. 35-latek na piłkarski szczyt wdrapywał się długo i konsekwentnie, ale każdy organizm ma swoje ograniczenia. Lewandowski pewnie też zdaje sobie sprawę, że jego najlepszy okres niedawno minął. I zostanie tylko ogromna szkoda, że w 2020 i 2021 roku nagroda ostatecznie nie trafiła w jego ręce. Zasłużył na to, by wygrać przynajmniej raz - na gali przed dwoma laty potwierdził to nawet Messi, odbierając główną nagrodę. A na następnego Polaka, będącego tak blisko Złotej Piłki - będziemy musieli czekać wyjątkowo długo. Jeśli w ogóle się tego doczekamy.