23. kolejka La Liga została naznaczona przez sobotni hit na szczycie, w którym Real Madryt tylko zremisował na Estadio Santiago Bernabeu z Atletico Madryt 1:1. Ten wynik był idealny dla Barcelony, która stanęła przed okazją, by zbliżyć się w tabeli do obu rywali na odpowiednio dwa i jeden punkt. A warunek był tylko jeden - niedzielna wygrana z Sevillą. W stolicy Andaluzji oglądaliśmy w barwach FC Barcelona od pierwszej minuty dwóch Polaków. Wojciech Szczęsny niezmiennie w ostatnim czasie stanął między słupkami, a Robert Lewandowski zajął miejsce w ataku, po odpoczynku, jaki w wygranym 5:0 meczu Pucharu Króla z Valencią zafundował mu trener Hansi Flick. Nasz bramkarz pierwszą okazję do interwencji miał już w czwartej minucie, gdy pewnie złapał piłkę po mocnym, płaskim dośrodkowaniu w wykonania Isaaca Romero. Odpowiedź Barcelony była natychmiastowa. Pedri zagrał kapitalne podanie w pole karne do Lamine'a Yamala, a ten oddał widowiskowy i - co najważniejsze - celny strzał z woleja. Gospodarzy uratowała tylko świetna interwencja Orjana Nylanda, który sparował piłkę poza linię końcową. Gol Roberta Lewandowskiego, ale po chwili Wojciech Szczęsny skapitulował Skończyło się więc na rzucie rożnym, który został krótko rozegrany przez podopiecznych Hansiego Flicka. Piłka trafiła pod nogi Raphinhi, ten dorzucił ją na głowę Inigo Martineza, który obsłużył podaniem Roberta Lewandowskiego. A Polak wykazał się sprytem, z bliskiej odległości pokonując norweskiego bramkarza. Była 7. minuta spotkania. Trener Hansi Flick znów mógł cieszyć się więc z szybko strzelonego przez swoją drużynę gola. Ale jego mina szybko zrzedła. Wznawiająca grę od środka Sevilla natychmiast wyprowadziła bowiem piorunującą ripostę. Saul Niguez nie dał złapać się - jak orzekli sędziowie - na pułapkę ofsajdową, urywając się na prawym skrzydle, po czym dograł do Rubena Vargasa, a ten wpakował piłkę do siatki. Wojciech Szczęsny ratował się jeszcze rozpaczliwą interwencją, ale już nic nie był w stanie zrobić i było 1:1. Kolejny raz gorąco w polu karnym Barcelony zrobiło się w 16. minucie, gdy dobre podanie otrzymał Isaac Romero. Hiszpan skiksował jednak przy próbie strzału bez przyjęcia, a potem upadł tuż obok interweniującego Wojciecha Szczęsnego. O rzucie karnym nie było jednak mowy. Akcja była kontynuowana, a przerwał ją faul Saula Nigueza na Ronaldzie Araujo. Hiszpan w tamtej sytuacji obejrzał żółtą kartkę, a Urugwajczyk nabawił się urazu. I choć pozostał jeszcze przez kilka minut na murawie, wyraźnie cierpiał. A potem zmienił go Pau Cubarsi. Po szalonym początku, tempo gry w następnej fazie meczu zostało znacznie spowolnione przez obie ekipy. Pierwsza połowa mogła jednak zostać zamknięta mocnym akcentem. W 45. minucie po dośrodkowaniu z lewej strony piłkę podbił przypadkowo jeden z obrońców Barcelony, a Dodi Lukebakio nie myśląc zbyt długo, w kapitalny sposób złożył się do przewrotki. Wojciech Szczęsny był jednak na posterunku i poradził sobie z jego kapitalnym uderzeniem. Druga połowa dla Barcelony. Cenny triumf ekipy Hansiego Flicka W przerwie Hansi Flick przeprowadził zmianę. Zdjął z boiska Gaviego, zastępując go Ferminem Lopezem. I był to strzał w dziesiątkę, bo 21-latek błyskawicznie trafił na listę strzelców, wykorzystując głową świetne, miękkie dośrodkowanie Pedriego. I tym razem Sevilla mogła błyskawicznie wyrównać. Ba, pokonała nawet Wojciecha Szczęsnego, ale trafienie Rubena Vargasa nie mogło zostać uznane ze względu na spalonego. Sensacja, co tam się stało? Tymoteusz Puchacz triumfuje. Gigant w rozpaczy W 53. minucie na trybunach Estadio Sanchez Pizjuan zawrzało, gdy sędzia nie odgwizdał rzutu karnego po tym, jak w "szesnastce" Barcelony upadł popchnięty przez Julesa Kounde Djibril Sow. Ale gwizdek sędziego milczał. A dwie minuty później Raphinha kapitalnym strzałem z dystansu podwyższył prowadzenie swojej drużyny. Jeśli jednak ktoś myślał, że to koniec emocji w tym spotkaniu, ten był w błędzie. O podgrzanie atmosfery postarał się bowiem po raz kolejny Fermin Lopez - tym razem brutalnie faulując Djibrila Sowa. I choć pierwotnie obejrzał tylko żółtą kartkę, po analizie VAR został wyrzucony z boiska. Robert Lewandowski zszedł z boiska w 70. minucie, zmieniony przez Daniego Olmo. Czas mijał, a Sevilla nie potrafiła skorzystać z gry w przewadze. A gdy już Loic Bade uderzył z dystansu, interweniował Wojciech Szczęsny. Wydawało się więc, że wynik nie ulegnie już zmianie. Aż w 89. minucie błysnął kolejny z rezerwowych wprowadzonych przez Hansiego Flicka - Eric Garcia, który strzałem głową z bliskiej odległości po centrze z rzutu wolnego ustalił wynik spotkania. FC Barcelona wygrała 4:1 i ma spore powody do zadowolenia, a walka o mistrzostwo Hiszpanii staje się jeszcze bardziej zacięta.