Robert Lewandowski już kilka tygodni temu publicznie ogłosił, że nie chce dłużej występować w Bayernie i ma zamiar odejść nie za rok (jego kontrakt jest ważny do czerwca 2023), a już tego lata. Jednak sprawa wcale nie jest prosta, "Bawarczycy" najwyraźniej nie mają ochoty na łatwą zmianę klubu. Mieli odrzucić wszystkie trzy oferty, jakie do tej pory złożyła Barcelona. Mówi się, że władze klubu z Monachium oczekują minimum 50 milionów euro, a najwyższa dotychczasowa propozycja "Dumy Katalonii" opiewała na 40 mln plus 5 mln wypłaconych w formie bonusów. Co prawda okno transferowe otwarte jest do końca sierpnia, więc czasu na negocjacje zdaje się sporo, lecz kapitanowi reprezentacji Polski ma zależeć, by sprawę załatwić jak najszybciej. 12 lipca Bayern wznawia treningi, a Lewandowski niekoniecznie chciałby w nich uczestniczyć. Ma liczyć, że w tym czasie będzie miał już umowę z nowym pracodawcą. Według byłego agenta Polaka, Maika Barthela, jeśli rzecz nie potoczy się po myśli "Lewego", ten gotów jest nawet na... strajk. Wieść ta rozgrzała niemieckie media. Dziennikarze Sport1.de porozmawiali z doktorem Andrejem Dalinger, który przestrzegł Polaka przed konsekwencjami ewentualnego buntu. "Tutaj prawo jest jasne. Nie ma pracy, nie ma wynagrodzenia. Jeśli zawodnik nie wypełni swojego zobowiązania, Bayern może wstrzymać jego wypłatę" - stwierdził. Pojawia się też inny aspekt sprawy. Mocne słowa prezesa Barcelony! Co z Robertem Lewandowskim? "Bild" przestrzega Lewandowskiego i Barcelonę przed skorzystaniem z 17. artykułu statutu FIFA "Bild" przekonuje, że Lewandowski może sięgnąć po ciężki kaliber i skorzystać z zapisów 17. artykułu kodeksu FIFA. Zgodnie z nim piłkarz, który podpisał zawodowy kontrakt przed ukończeniem 28 roku życia, ma możliwość wykupienia się trzy lata po podpisaniu umowy. Ale sprawa wcale nie jest prosta. Ten sam paragraf reguluje też temat ewentualnego wykluczenia zawodnika, wysokości odszkodowania od klubu przejmującego gracza i możliwych kar nakładanych na nowy klub. Według dziennikarzy gra nie jest warta świeczki, bowiem - w dużym skrócie - mogłaby narazić Barcelonę i Lewandowskiego na sankcje. Monachijczycy mają zresztą doświadczenie w temacie paragrafu 17. Chodzi o sytuację sprzed lat, gdy Franck Ribery negocjował z Realem Madryt. Sport1.de, "Focus" oraz inne niemieckie media opisują, że ówczesny prezes Bayernu Uli Hoeness postawił wtedy sprawę jasno. Ma to być ostrzeżenie dla Polaka. Przełom w transferze Roberta Lewandowskiego? Kluczowa informacja!