"I to jest już nie do naprawienia" - pada. Bo atak był niesamowicie intensywny. I ostry, wręcz brutalny. Najpierw prezydent klubu, Herbert Hainer - w audycji "Doppelpass" Sport 1. Szef Bayernu natychmiast był cytowany przez wszystkie media. Jednak to był dopiero początek burzy. Szef zarządu klubu, odpowiadający za sprawy sportowe, Oliver Kahn na balkonie ratusza - gdy świętowano tytuł - udzielił wywiadu stacji Bayerischen Rundfunk. W tej stacji wypowiedział się też kolega z boiska, Roberta, Thomas Mueller. A później jeszcze obok ratusza przemówił Uli Hoeness, którego otoczył wianuszek dziennikarzy. I wszyscy strzelali słowami, jakby to była egzekucja. Szok. Osiem lat wspólnej historii, a nie miało to znaczenia... Hainer wypowiadał się jeszcze w sposób najbardziej spokojny. Ciągle i wciąż odwoływał się do kontraktu. Mówił przed kamerami Sport 1: "Umowa to nie tylko przywileje, ale i zobowiązania". "Z Robertem mamy ważny kontrakt do 30 czerwca 2023 roku i ten kontrakt zostanie wypełniony". Łaskawie zauważył: "Dobrym prawem Lewandowskiego jest, że nie przedłuży tej umowy". Tłumaczył też zamieszanie między dyrektorem sportowym Bayernu, Hasanem Salihamidzicem a Lewandowskim. Salihamidzić przed meczem z Wolfsburgiem tłumaczył: "Strona Lewandowskiego nie przyjęła naszej propozycji przedłużenia kontraktu". Lewandowski po spotkaniu z "Wilkami" oświadczył: "Nie było żadnej propozycji ze strony Bayernu". Z kolei Hainer dowodził: "Pisemna oferta kierowana jest do drugiej strony dopiero po ustnych ustaleniach. Najpierw zaczynamy dyskusję, negocjujemy, co może trwać dni, tygodnie i miesiące. Gdy pada hasło: So machen wir es! (Tak robimy!), to dopiero wtedy składamy ofertę na piśmie". Dodał jeszcze jedno bardzo znaczące zdanie: "Lewandowski przyszedł do nas za darmo. I za darmo będzie mógł odejść po wygaśnięciu umowy". Czytaj także: Bayern szykuje hit transferowy Kahn na balkonie ratusza w Monachium "pojechał już Hoenessem", że tak to ujmę publicystycznie. Legenda Bayernu, Uli Hoeness byl przez lata określany mianem "Abteilung Attacke", czyli "wydział ataku". To Kahn atakował w najlepszym "stylu Hoenessa". W wypowiedzi dla Bayerischen Rundfunk zaznaczył: "Ten stan alarmowy znamy z przeszłości. Ten cały teatr. To nie jest coś, co przyprawia nas o ból głowy. A fakty są takie, że ma kontrakt i go wypełni. Basta!". Hasło "basta" błyskawicznie przetaczało się przed media. Nawet Thomas Mueller - przed kamerą BR na pytanie o Lewandowskiego i jego chęć odejścia - powiedział: "Przed nim też był Bayern, który potrafił wygrać Ligę Mistrzów". Mocne? Mocne! Jednak mistrzem ceremonii był sam Hoeness. "Abteilung Attacke", a teraz "Ehrenabteilung Attacke" (“Wydział honorowy ataku"), bo Uli to dziś honorowy prezydent klubu. “Chodzi tylko o kasę, o nic innego" - zaznaczył, co pilnie zanotowali dziennikarze. I dodał: "2 września to się skończy". 2 września, czyli po zamknięciu okna transferowego. I łaskawie zauważył: "A może nawet za rok Lewandowski podpisze umowę na kolejne lata"... Tak się nie stanie na 100 procent. Już nawet nie na 99 procent, a właśnie na 100 procent! Obóz Lewandowskiego, a przede wszystkim sam Robert, są oburzeni tym, co zadziało się w niedzielę. Żona Anna zapowiada zmiany w życiu, aby się rozwijać, co natychmiast podchwytują niemieckiego media. A menedżer Roberta, przyjaciel od dziecka, Tomasz Zawiślak tak komentuje trening kapitana reprezentacji w Turcji: "Vamos Lewa"! Roman Kołtoń Obejrzyj cały odcinek "Prawdy Futbolu"!