"Lewy", który lada dzień powróci na murawę po kontuzji, jakiej nabawił się w meczu reprezentacji Polski przeciwko Andorze wciąż ma szanse na poprawienie strzeleckiego rekordu wszech czasów Bundesligi autorstwa Gerda Muellera. Aby to zrobić, musi strzelić w sezonie łącznie 41 goli (40, by wyrównać wynik "Bombera"). Prosty rachunek pokazuje zatem, że będzie potrzebować w pozostałych do zakończenia sezonu, czterech spotkaniach sześciu bramek. Co ciekawe, Szarmach, który udzielił wywiadu "Przeglądowi Sportowemu" nie uważa, by Polak był aktualnie najlepszym zawodnikiem świata. - Wolę mówić, że jest jednym z najlepszych - podkreśłił.Sceptycyzm byłego kadrowicza widać też w dalszej części rozmowy. Otóż uważa on, że swoją skuteczność Lewandowski zawdzięcza również temu, że... gra w wielkim klubie, a cała drużyna "ustawiona jest pod niego". - Paradoksalnie w innym, słabszym klubie tylu goli by nie strzelał. Nawet w polskiej lidze pewnie by tyle nie strzelał - wypalił. Podkreślił także, iż w trakcie swojej zawodowej kariery "Lewy" "miał dużo szczęścia", choć oczywiście włożony przez niego wysiłek nie podlega żadnej dyskusji.70-letni obecnie Szarmach w barwach reprezentacji Polski rozegrał 61 spotkań. Wraz z nią sięgnął po trzecie miejsce podczas mistrzostw świata w 1974 i 1982 roku.TC