Już dłuższy czas temu nazwisko Roberta Lewandowskiego wmanewrowane zostało w tzw. aferę dyplomową. Kontrowersje wokół wydawania "lewych" dyplomów w wyższej szkole Collegium Humanum w 2021 roku opisał Onet. Sprawą zajęli się zresztą śledczy, a owocem ich pracy było zatrzymanie rektora uczelni Pawła Cz. oraz naukowca Zbigniewa D. Ten drugi miał zostać przyłapany na gorącym uczynku podczas przyjmowania korzyści majątkowych za wydanie dyplomu osobie, która ani nie uczęszczała na zajęcia ani nie zdawała egzaminu. U Zbigniewa D. miano natrafić na dyplom ukończenia studiów przez Lewandowskiego, na dyplom maturalny Arkadiusza Milika oraz na dokumenty Jacka Góralskiego i Piotra Świerczewskiego. Sprawa była o tyle zastanawiająca, zwłaszcza w kontekście "Lewego", że owszem, posługuje się on tytułem magistra, ale zdobytym na zupełnie innej uczelni - na Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie w Warszawie. O komentarz poproszono wówczas ówczesną rzeczniczkę piłkarza, Monikę Bondarowicz, która zwróciła uwagę właśnie na powyższy fakt. "Robert Lewandowski ukończył studia w Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie w Warszawie 2020 roku i obronił pracę magisterską, o czym publicznie informował" - zapewniała, cytowana przez WP SportoweFakty. Teraz temat dość niespodziewanie powraca. Otoczenie "Lewego" po latach wydało następne oświadczenie, które ma uciąć spekulacje. Napływają niesamowite wieści o Lewandowskim, a jednak to prawda. Messi i Ronaldo oglądają jego plecy Jest oświadczenie otoczenia Roberta Lewandowskiego. Powinno uciąć spekulacje Współpracownik piłkarza reprezentacji Polski i Barcelony nie zamierza milczeć i dawać przestrzeni na plotki oraz niedomówienia. Zabiera głos w imieniu "Lewego" i wyjaśnia, jak się sprawy mają. "Robert Lewandowski nie ma nic wspólnego z uczelnią Collegium Humanum. Nigdy nie robił też studiów MBA (Master of Business Administration)" - podkreśla Artur Adamowicz w oświadczeniu przesłanym redakcji WP SportowychFaktów. Przyznaje, że w 2007 roku 19-letni wówczas Lewandowski istotnie rozpoczął studia, lecz w Wyższej Szkole Edukacji w Sporcie w Warszawie, a nie w szkole w Łodzi. Najpierw obronił pracę licencjacką, a po trzech latach magisterską, o czym zresztą publicznie informowali i on i uczelnia. "O pojawieniu się jego nazwiska w kontekście zarzutów wobec władz łódzkiej Uczelni Nauk Społecznych dowiedział się z mediów w 2021 roku" - przekazał Adamowicz. W kontekście afery pada również nazwisko Arkadiusza Milika. Ten także odżegnuje się od sprawy. Deklaruje, że nie ma żadnych papierów z łódzkiej uczelni, nie zna Zbigniewa D. "Żadnego dyplomu nie mam, a kontaktu z tym Panem również nigdy nie miałem" - podsumował krótko, ale dosadnie. Wcześniej także Jacek Góralski i Piotr Świerczewski odcięli się tematu. Pierwszy z nich podkreślał, że nie mógł uzyskać tytułu licencjata, bo nie ma matury. Drugi zapewnił, że dokumenty otrzymał zgodnie z prawem, bo częściowo uczęszczał na zajęcia, a po trochu zaliczył je zdalnie przez wzgląd na zawodowe obowiązki. Show Roberta Lewandowskiego, w Hiszpanii aż huczy. Polak trafił na okładkę