Według "śledztwa" Moniki Sobień-Górskiej, autorki nieautoryzowanej biografii "Imperium Lewandowska", "spożywczy" biznes Anny Lewandowskiej rozpoczął się niejako od domowej produkcji tzw. kulek mocy. To zdrowa alternatywa dla słodyczy, która - wedle pogłosek - miała dodawać siły i energii Robertowi i w pewnym stopniu przyczynić się do jego dobrej formy na boisku. To spore uproszczenie, ale faktem jest, że dieta ma ogromny wpływ na wydolność sportowca i "Lewy" dość szybko przekonał się o tym na własnej skórze. Za namową Anny, która kształciła się z zakresu dietetyki i odbyła wiele kursów i szkoleń z tej dziedziny, radykalnie zmienił sposób odżywiania się. Najtrudniej piłkarzowi mogło być pożegnać się ze słodyczami, które pochłaniał w ogromnych ilościach. Ukochana zaproponowała, by zacząć od małych kroków. Wedle Sobień-Górskiej namawiała Roberta, by najpierw, w razie ochoty na cukier, jadł gorzką czekoladę. Jak opisuje Sobień-Górska, Robert Lewandowski miał też niemal całkowicie zrezygnować z alkoholu. Sięga po niego bardzo okazjonalnie. Poza tym rzadziej je na mieście, większość posiłków przygotowuje jego żona. "Z tym gotowaniem to też przykład tego, jak Anka jest ambitna. Na początku, jeszcze na studiach, miała problem z ugotowaniem makaronu. Podczas ich trzydziestych urodzin ktoś nawet publicznie powiedział, że pierwszy rosół, na który zaprosiła znajomych, był niejadalny. Ale Lewa zakasała rękawy, doszkalała się i nauczyła się świetnie gotować. I robi to nadal" - zdradza "koleżanka" Anny. Kłótnia Lewandowskich w restauracji. Anna ujawnia, co się stało. "Robert to usłyszał i wkurzył się" "Pełna rewolucja" w życiu Roberta Lewandowskiego. Anna miała dać sygnał do zmian Koledzy Lewandowskiego początkowo zdawali się być zaskoczeni zmianą, jaka zaszła w piłkarzu. "Pierwsze znaki, że Robert zmieni dietę, pojawiły się jeszcze wtedy, kiedy graliśmy w Poznaniu" - wspomina Sławomir Peszko, który od lat jest dość blisko "Lewego". Ostatnio razem z żoną gościł nawet na "drugim weselu" jego i Anny. "Peszkin" przyznaje, że Anna "z lekkim przerażeniem" patrzyła na to, co jedzą Robert i w ogóle jego koledzy-piłkarze. A kilka miesięcy później spostrzegł, że "Lewy" zaczyna coraz bardziej ograniczać spożycie słodyczy i białego pieczywa. Można było być w szoku. "Patrzyłem na Roberta i pytałem: 'Stary, jak ty możesz rano nie zjeść kawałka chleba?', a on sobie nakładał owsiankę. Dla mnie i wielu kolegów piłkarzy to była abstrakcja. Szczerze mówiąc, myślałem, że to chwilowa zmiana, jakaś fanaberia i Lewy wróci zaraz do normalnego jedzenia. A stało się dokładnie odwrotnie" - opisuje. "Pełna rewolucja" miała odbyć się w momencie, gdy Robert Lewandowski podpisał kontrakt z Borussią Dortmund i przeniósł się do Niemiec. Anna wyjechała za nim, mieszkali razem. Kiedy Peszko przyjechał do nich w odwiedziny, trudno było nie zauważyć ogromnej zmiany. Spostrzegł, że w domu pary jest tylko jedzenie bezglutenowe, nie ma nabiału zwierzęcego, słodyczy, kolorowych napojów, które Robert wcześniej lubił. "Stanąłem jak wryty, bo zrozumiałem, że to już poszło na poważnie, że on tę dietę cały czas trzyma, a nawet jest coraz bardziej restrykcyjny. A to jest wielkie wyzwanie dla piłkarza, odciąć się od wszystkiego niezdrowego. Podziwiałem to i nadal podziwiam, bo wiem, że pokus jest dużo, ale jednak sposób odżywiania bardzo wpływa na osiągnięcia na boisku" - tłumaczy były piłkarz. A jednak sensacyjny transfer Roberta Lewandowskiego? Padł temat końca kariery, żona wysłała sygnał Zaskoczenie na zgrupowaniu reprezentacji Polski. "Inny człowiek stanął przede mną" Sławomir Peszko przypomina też sobie sytuację z jednego ze zgrupowań reprezentacji Polski. Jak zwykle wieczorem poszedł odwiedzić Lewandowskiego w pokoju. Wparował do niego z butelką coli w ręku i zaproponował, by kolega się poczęstował. Odpowiedź nieźle go zaskoczyła. Lewandowski ma stronić od całonocnych imprez i mocno skupiać się na własnym zdrowiu. Nie oznacza to jednak - zdaniem Peszki - że koledzy z boiska "krzywo na niego patrzą". Gdy była potrzeba miał nie odmówić lampki szampana czy kieliszka wina. "Nie robił z tego problemu" - zapewnia ekskadrowicz. "On po prostu wiedział, co ma na drugi dzień do zrobienia, i nie szedł dalej, a niektórzy, w tym również ja, zapominali o tym" - podsumowuje piłkarza reprezentacji Polski i Barcelony. Trudne chwile w domu Anny Lewandowskiej. Łzy za zamkniętymi drzwiami. "Przepłakałam wiele godzin"