Robert Lewandowski po odejściu z Bayernu Monachium latem 2022 roku rozegrał tak naprawdę zaledwie pół sezonu na poziomie, do którego przez lata przyzwyczaił nas Polak. Mowa o pierwszej części sezonu 2022/2023, gdy napastnik faktycznie straszył całą Europę. W tamtym momencie wydawało się, że wydane na niego przez "Dumę Katalonii" 45 milionów euro + zamienne oraz zaoferowanie mu kontraktu z rosnącą z roku na rok pensją jest bardzo dobrą decyzją władze Barcelony. Trzęsienie ziemi w Barcelonie. Jest oficjalny komunikat ws. Xaviego Następne półtora roku postawiło jednak przy takim stwierdzeniu bardzo duży znak zapytania. Okres do mundialu w Katarze był bowiem w wykonaniu Lewandowskiego absolutnie zjawiskowy. Polak zagrał w dziewiętnastu spotkaniach, w których strzelił 18 goli i cztery razy asystował. Łatwo więc policzyć, że średnio brał udział przy golu, co mniej niż 90 minut. Gdy spojrzymy na dalszą część kariery "Lewego" w "Blaugranie", łatwo zrozumieć, dlaczego pojawiają się wątpliwości wokół Polaka. Lewandowskiego bał się cały świat. Flick na ratunek Polakowi Po mundialu w Katarze zagrał bowiem w 79 spotkaniach, w których strzelił 40 goli i 13 razy asystował. 53 udziały w 79 meczach, to z pewnością nie jest wynik, który stawiałby Lewandowskiego w gronie elitarnych napastników, do których grona niewątpliwie należał, przychodząc do klubu. Nie wszystko można w tej sytuacji zrzucić na drużynę, bo ta kreowała mu naprawdę dużo okazji. W samych rozgrywkach ligowych oraz w Lidze Mistrzów "Lewy" podczas swojego pobytu zmarnował łącznie 49 "dużych szans" (dane za SofaScore.com), co pokazuje, ile goli więcej mógł mieć. Jest jednak jeden taki trener na świecie, przy którym Polak czuje się znakomicie. Mowa o Hansim Flicku, który prowadził Lewandowskiego w Bayernie Monachium. Po tym, jak Barcelona oficjalnie ogłosiła, że z klubem po tym sezonie pożegna się Xavi Hernandez, wszystkie media są zgodne - Flick będzie nowym trenerem zespołu z Katalonii. Kapitan reprezentacji Polski nie mógł dostać lepszej informacji, jeśli chce, aby w przyszłym sezonie nie wypominano mu jego wysokiej pensji, a Lewandowski zdaniem dziennikarzy ma inkasować 16 milionów euro netto, co będzie drugą najwyższą pensją w La Liga. Mniej od Polaka ma zarabiać, choćby Kylian Mbappe w Realu Madryt. Złe wieści dla Milika. Nowy trener szykuje hitowy transfer - Jest nie tylko świetnym trenerem, ale również wspaniałym człowiekiem. Z Hansim napisaliśmy historię. To był zdecydowanie mój najlepszy czas w Bayernie - tak o Flicku mówił w przeszłości Lewandowski i trudno mu się dziwić. Gdy spojrzymy na liczby, łatwo zrozumieć, dlaczego snajper takim sentymentem darzy akurat tego szkoleniowca. Gdy Flick prowadził Lewandowskiego, nasz napastnik niewątpliwie przeżywał swój "prime time" i nie bez powodu walczył o Złotą Piłkę. Już w debiucie Flicka Lewandowski strzelił gola, a dwa dni później zaliczył dublet przeciwko Borussii Dortmund. Jak się okazało, to był dopiero początek najpiękniejszego czasu "Lewego" w jego karierze. Ten zakończył się zdobyciem wszystkich możliwych trofeów, na czele z wymarzoną przez Polaka Ligą Mistrzów. Do wszystkich tych osiągnięć nasz snajper bardzo wyraźnie się przyczynił. Niemiecki szkoleniowiec prowadził Lewandowskiego w 71 meczach. Polak strzelił w nich 83 gole i 19 razy asystował, gdy przeliczymy to na średni udział przy golu, to wychodzi, że obecny gwiazdor Barcelony był zamieszany w bramkę zdobytą przez swój zespół, co 60 minut! Takie liczby przez lata były zarezerwowane jedynie dla największych na świecie, na czele z Cristiano Ronaldo i Leo Messim. Gdy Flick przejął Bayern, Lewandowski usiadł do jednego stołu z tymi dwoma być może najlepszymi piłkarzami w historii. Nie ma wątpliwości, że jeśli Flick faktycznie obejmie "Blaugranę", to jego jednym z kluczowych zadań będzie choćby częściowa odbudowa kapitana reprezentacji Polski.