Niedzielny wyścig na torze Imola we włoskim regionie Emilia-Romania był trzecią eliminacją European Le Mans Series 2024. Załoga Autumn Oaks Racing by TF Sport, ścigająca się w klasie LMP2, oczywiście wystartowała w składzie Louis Deletraz, Jonny Edgar i Robert Kubica. Ten ostatni wystąpił w sobotnich kwalifikacjach i wykręcił siódmy czas (1:31.279, 0,450 sekundy straty do zwycięzcy "czasówki", Charlesa Milesiego z Panis Racing). Czterogodzinne zawody na kultowym torze w regionie Emilia-Romania zaczęły się o 11:30. Jako pierwszy za kierownicą zasiadł Edgar. Na starcie przesunął się na piątą lokatę, następnie spadł na szóstą, ale po wizytach w alei serwisowej awansował aż na trzecią, tuż za Manuela Maldonado. Po nieco spokojniejszym fragmencie rywalizacji przyszła neutralizacja sprokurowana przez kolizję załóg oznaczonych numerami 47 oraz 5. Brytyjczyk wykorzystał błąd Wenezuelczyka i przesunął się na drugą pozycję. Kubica wypracował przewagę, partnerzy ją roztrwonili. Tym razem "tylko" drugie miejsce Po półtorej godziny jazdy został zmieniony przez Kubicę. Polak wyjechał po pit-stopach jako lider wyścigu. Musiał uciekać przed Arthurem Leclerkiem, który zmienił Maldonado. Krakowianin poradził sobie doskonale, ale niebawem przewaga, którą wypracował, została "zlikwidowana" przez wyjazd samochodu bezpieczeństwa. To nie zdeprymowało Kubicy, który tym razem odjechał zespołowi Vector Sport. Na ostatnią godzinę rywalizacji Polak oddawał auto Louisowi Deletrazowi z komfortową, niemal dziesięciosekundową przewagą. W pierwszych 20 minutach swojego przejazdu Szwajcar stracił jednak aż połowę z niej, co martwiło przed samą końcówką wyścigu. Na samym finiszu Milesi zdołał wyprzedzić Deletraza i choć strata nie była duża, kolega z teamu Roberta Kubicy nie był w stanie już jej odrobić. Na chwilę przed finiszem Szwajcar trafił już osiem sekund i jasne było, że nie dojdzie do zwrotu akcji. Co za wyczyn mistrza świata w Polsce. Imponujący debiut, miał wcale nie jechać Triumf przypadł w udziale Panis Racing, a Orlen Team AO by TF zajął drugą pozycję. Robert Kubica mógł być jednak dumny ze swojego występu w niedzielnym wyścigu.