Gdyby nie Robert Kubica, w kraju nad Wisłą nie byłoby tak wielu sympatyków Formuły 1. To właśnie on jako pierwszy Polak wstąpił do grona najszybszych kierowców globu i pokazał, że każdy człowiek jest w stanie spełnić swoje najskrytsze marzenia, jeśli tylko będzie ciężko pracował oraz nie poddawał się w dążeniu do określonego celu. Krakowianin na szczycie motorsportu znajdował się dobrych kilka lat i potrafił walczyć jak równy z równym z gwiazdami. Do dziś furorę w Internecie robią jego okrążenia kwalifikacyjne z torów z całego świata, a polscy kibice z radością wracają do Grand Prix Kanady 2008, gdy uplasował się na najwyższym stopniu podium. Robert Kubica długo dochodził do siebie. „Mając rodzinę i inne zajęcia…” Karierze kierowcy wyścigowego 39-latek poświęcił całe swoje życie i nie ma w tym stwierdzeniu ani krzty przesady. Robert Kubica nie wyobrażał sobie dnia bez rywalizacji czy morderczych treningów. "Pamiętam, jak w 2006 roku po sześciu tygodniach wracałem do domu na półtora dnia. Ktoś by zapytał, po co? Bo to było jedyne wolne okienko. Wyjeżdżałem później na kolejne cztery tygodnie. Trzeba to lubić. Główną motywacją jest miłość do tego, co robisz" - oznajmił Polak na łamach herosi.wp.pl. Na początku 2011 roku świat naszego rodaka lęgnął w gruzach. Fatalny wypadek na Ronde di Andora sprawił, że Polak na wiele lat pożegnał się z Formułą 1. Krakowianin zaczął funkcjonować zupełnie inaczej niż wcześniej. "To był dla mnie wielki emocjonalny test, gdy po wypadku rajdowym wszystko w moim życiu się zatrzymało. Czułem się wtedy dziwnie. Mając rodzinę i inne zajęcia, jest łatwiej. Sport jest stylem życia i wszystko, co robisz, jest podyktowane tym, co ma się wydarzyć w kolejnych tygodniach. Nawet gdy pomiędzy wyścigami siedzę w domu, to planuję przyszłość pod kątem następnych zawodów" - dodał we wspomnianym wywiadzie. Niejeden człowiek po tego typu dramacie poddałby się i szukał dla siebie jakiegoś nowego zawodu. Do takich osób nie należy jednak Robert Kubica. Polak zaczął pracować nad uszkodzoną ręką, krok po kroku ponownie zbliżając się do Formuły 1. Wreszcie w 2019 zaufał mu Williams. Bolidy brytyjskiej stajni były niestety dalekie od idealnych, pozwoliły na zdobycie zaledwie jednego "oczka" i to po dyskwalifikacji szybszych rywali. W trakcie wspomnianego sezonu nie brakowało mocnych wypowiedzi ze strony samego Roberta, który z tygodnia na tydzień coraz bardziej tracił radość z jazdy. To musiało skończyć się rozstaniem i kolejną pauzą. Robert Kubica wciąż jest wśród najlepszych. Niedługo znany wyścig Ostatnio fani z kraju nad Wisłą występem rodaka cieszyli się w 2021 roku, gdy zastąpił zarażonego koronawirusem Kimiego Raikkonena. Samochód Alfy Romeo również nie pozwalał na zbyt wiele i w dwóch wyścigach Polak nawet nie był blisko czołowej dziesiątki. Czternasta pozycja na legendarnej Monzie to jak na razie ostatni występ krakowianina w elitarnej serii. Doświadczony sportowiec obecnie realizuje się w wyścigach długodystansowych. Niedługo powalczy w samochodzie Ferrari o triumf w Le Mans. Robert Kubica nie przestał marzyć o Formule 1 Myśli Polaka wciąż krążą wokół rywalizacji w Formule 1. Jednokrotny zwycięzca Grand Prix pokusił się nawet o wskazanie konkretnego momentu. "Nie mogę powiedzieć, że F1 nie kusi. Nie interesuje mnie jednak jeżdżenie na wyścigi i "przeszkadzanie" ludziom tam pracującym. Nie chcę się pojawiać w padoku nie mając aktywnej roli w zespole. W roku 2026 wchodzi w życie nowy regulamin, pojawią się nowe bolidy. Bardzo możliwe, że gdybym chciał, to znalazłbym zatrudnienie w zespole F1" - zakończył. We wspomnianym sezonie 2026 rzeczywiście szykuje się ogromna rewolucja, która prawdopodobnie przewróci stawkę do góry nogami. Już w tegorocznych zmaganiach zaczyna robić się zresztą ciekawie. McLaren wyraźnie zbliżył się do Red Bulla. W zeszły weekend Monako w glorii chwały opuściło Ferrari. Charles Leclerc przełamał się i sięgnął po triumf na ojczystej ziemi.