W tym czasie napastnik Celtiku Glasgow, wraz z kolegami, ustalił system podziału premii za wywalczenie awansu do przyszłorocznego mundialu. "Wydawało mi się, że zaakceptowany przez selekcjonera system jest optymalny. Jego atutem jest matematyczna przejrzystość. Bo każde inne kryterium będzie subiektywne. Przecież jeśli ktoś regularnie grał w podstawowym składzie, to zostawił na boisku kawałek zdrowia i to też trzeba docenić" - powiedział Żurawski w "Przeglądzie Sportowym". System jest bardzo prosty. Premię wynoszącą 1,5 miliona dolarów podzielono w ten sposób, że największą pulę dostaną ci, którzy grali najwięcej. Pojawiły się opinie, że nie jest to sprawiedliwy podział, gdyż np. Tomasz Frankowski, który strzelił siedem goli w eliminacjach, na liście płac jest dopiero w drugiej dziesiątce. "Tomek był dżokerem, wchodził do gry z ławki i strzelał bramki. Nastrzelał ich w eliminacjach akurat tyle, co ja. Jako napastnik umiem docenić jego wkład. Jeszcze raz jednak podkreślę: jeśli przyjęlibyśmy mniej przejrzyste kryterium, to dopiero wtedy mogłyby być kontrowersje" - tłumaczy "Żuraw". Piłkarz nie ma jednak nic przeciwko, aby wkład "Franka" docenić osobno. "Jeśli sytuacja Frankowskiego będzie problemem, to przecież można wymyślić jakąś dodatkową nagrodę dla człowieka, który w bardzo istotny sposób przyczynił się do awansu. Nic jeszcze nie zostało przesądzone, o wszystkim w drużynie powinniśmy sobie porozmawiać" - stwierdził.