Reprezentanci Polski nie zdołali wywalczyć bezpośredniego awansu na tegoroczne mistrzostwa Europy podczas eliminacji. Choć trafili oni na z pozoru łatwych przeciwników, ostatecznie w kluczowych momentach spisywali się mocno poniżej oczekiwań, po poskutkowało zajęciem trzeciego miejsca w grupie. Podczas gdy z biletów do Niemiec już kilka miesięcy temu cieszyli się piłkarze z Czech i Albanii, Polacy wiedzieli, że o udział w europejskim czempionacie przyjdzie im powalczyć dopiero w marcu. Znakomity występ Polaków w meczu z Estończykami. Mamy finał Robert Lewandowski i spółka w półfinale baraży zmierzyli się z Estończykami. Nasi rywale tego wieczoru grali w osłabieniu - na boisku zabrakło m.in. lidera kadry Konstantina Wasiljewa i obrońcy Rasmusa Peetsona. Na tym jednak nie skończył się pech gości. W 27. minucie spotkania boisko opuścił Maksim Paskotsi, który został ukarany czerwoną kartką za faule na Nicoli Zalewskim. Kiedy okazało się, że nasi przeciwnicy będą grali w dziesiątkę, podopieczni Michała Probierza "rozwinęli skrzydła". Tego wieczoru padło bowiem aż sześć bramek i tylko dwie zapisane zostały na koncie piłkarzy z Estonii. Warto jednak zaznaczyć, że gol Karola Metsa w 73. minucie był golem samobójczym. Mecz zakończył się więc wynikiem 5:1 dla "Biało-Czerwonych". Tego wieczoru reprezentanci Polski mogli liczyć na wyjątkowe wsparcie. Stadion PGE Narodowy został bowiem wypełniony po brzegi, a na trybunach zasiadły aż 54 tysiące polskich kibiców. Niestety, atmosfera na nich panująca pozostawiła wiele do życzenia. Kibice na PGE Narodowym nie dali z siebie wszystkiego? Wymowne komentarze po meczu Po czwartkowym meczu dość wymownie sytuację skomentowali dziennikarze Kanału Sportowego, oraz portali WP SportoweFakty i Przegląd Sportowy. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że atmosfera panująca na trybunach warszawskiego stadionu "bardziej przypominała niedzielny piknik niż piłkarskie święto". "Trochę szkoda, że rozgrywamy najważniejszy mecz od dłuższego czasu, a atmosfera długimi momentami po raz kolejny przypomina piknik albo teatr. Robert Lewandowski i spółka zasłużyli w tak ważnym momencie - niezależnie od słabości przeciwnika - na jeszcze większe wsparcie" - przyznał Dariusz Faron z WP SportoweFakty. W podobnym tonie wypowiedział się Adam Sławiński z Kanału Sportowego: "54 tys. kibiców na stadionie, a słychać grupkę 100-150 fanów Estonii... Wspaniały jest doping na tym obiekcie w ostatnich latach". Miejmy nadzieję, że "Biało-Czerwoni" na lepsze wsparcie będą mogli liczyć podczas spotkania z Walią. Co prawda na stadionie z Cardiff nie będzie zbyt wielu polskich kibiców, jednak w czwartkowy wieczór Estończycy udowodnili, że nawet małe grupki są w stanie przekrzyczeć cały stadion. Mecz Walia - Polska odbędzie się we wtorek 26 marca o godzinie 20.45. Relację "na żywo" z tego spotkania śledzić będzie można na stronie Interii Sport.