W środę Domenico Tedesco został ogłoszony nowym selekcjonerem reprezentacji Belgii. Następca Roberto Martíneza do tej pory był trenerem klubowym. Być może to stanęło na przeszkodzie, aby utalentowany szkoleniowiec objął reprezentację... Polski. Według ustaleń Interii nazwisko 37-latka w grudniu znalazło się na biurku prezesa PZPN Cezarego Kuleszy. Tedesco proponowany PZPN Kandydatura Tedesco pojawiła się w PZPN jeszcze w trakcie trwania mistrzostw świata w Katarze, zanim Kulesza podjął ostateczną decyzję o nieprzedłużeniu umowy z trenerem Czesławem Michniewiczem. W pierwszych dniach grudnia jeden z agentów zgłosił się do Kuleszy i poinformował go, że Tedesco byłby zainteresowany pracą z naszą reprezentacją. Niemiec był wówczas bezrobotny. Wcześniej prowadził między innymi Schalke Gelsenkirchen, Spartak Moskwa czy RB Lipsk. Kulesza miał jednak inny pomysł na obsadę stanowiska selekcjonera i tematu nie podjął. W przeciwieństwo do Belgów, którzy ogłosili właśnie podpisanie z Tedesco kontraktu obowiązującego do 31 lipca 2024 roku. Kogo rozpatrywał Kulesza? Według naszych informacji w gronie szkoleniowców, których w grudniu wstępnie analizował Kulesza, byli także 53-letni Marc Wilmots i 62-letni Marcel Koller. Pierwszy z nich to słynny belgijski piłkarz, będący w przeszłości selekcjonerem reprezentacji Belgii oraz Iranu, drugi natomiast w swoim życiorysie ma wieloletnią pracę z reprezentacją Austrii. To właśnie ten parametr - doświadczenie w prowadzeniu drużyny narodowej - był jednym z kluczowych dla prezesa polskiej federacji. A jako jedyny nie mógł się nim pochwalić 37-letni Tedesco. Ostatecznie żaden ze wspomnianych kandydatów nie przeszedł do kolejnego etapu. Kulesza rozmawiał za to ze Szwajcarem Vladimirem Petkoviciem i Portugalczykiem Paulo Bento, aby ostatecznie zdecydować się na byłego selekcjonera reprezentacji Portugalii Fernando Santosa. Sebastian Staszewski, Interia