A jednak dzisiaj przewidywania co do kolejnych sukcesów Lewandowskiego w nagrodzie France Football są bardziej ostrożne. Powód? Konkurencja jest tak duża, że w tym roku Polak nie załapał się nawet do finałowej "30", wyznaczanej przez redakcję francuskiego magazynu. Na razie musi więc zadowolić się czterema nominacjami, z których zdecydowanie najlepsza zakończyła się miejscem tuż za podium w 2015 roku. Choć nie to wywołało najwięcej komentarzy. Po dobrym kolejnym sezonie, zwieńczonym dotarciem do ćwierćfinału Euro, polski napastnik był bardzo rozczarowany zaledwie 16. pozycją, czemu od razu dał wyraz, pisząc na Twitterze, że to "le cabaret". W dobie mediów społecznościowych jedno takie stwierdzenie może wywołać małą burzę i tak się stało w tym przypadku. Dziewiąte miejsce w następnym roku niewiele zmieniło, a brak nominacji w najnowszej edycji mógł tylko pogłębić rozczarowanie. Ale nie tylko samego zawodnika. Także kibiców. W XX wieku Lewandowski jest bowiem dopiero drugim polskim piłkarzem, który walczy o punkty w plebiscycie France Football. Przed nim w epizodycznej roli wystąpił Emmanuel Olisadebe (2001), zajmując 18. miejsce z dwoma punktami. Wcześniej bywało zdecydowanie lepiej. Pierwszymi Polakami, którzy zostali zauważeni byli gracze Górnika Zabrze. W 1967 roku Włodzimierz Lubański zdobył 4 punkty, co dało mu 16. lokatę, a Zygfryd Szołtysik z jednym pkt. uplasował się na 27. pozycji, na równi z... Johanem Cruyffem, który też debiutował. Dwa lata później znów dał o sobie znać Lubański, ale tym razem wspólnie z Kazimierzem Deyną. Obaj zyskali po jednym punkcie (23. miejsce). Po złotym medalu olimpijskim w Monachium (1972) ta sama dwójka wskoczyła do czołowej "dziesiątki" - Deyna na miejsce szóste (6 pkt), a Lubański na siódme (4). Rok 1973 był ilościowo jeszcze lepszy - Deyna (6., 16 pkt), Jan Tomaszewski (14., 5 pkt), Lubański (17., 5 pkt) - a 1974 najlepszy. Po trzecim miejscu na mundialu, Deyna też był trzeci w plebiscycie Złotej Piłki (35 pkt, choć ze znaczną stratą do Johana Cruyffa, 116, i Franza Beckenbauera, 105), ale oprócz niego w "dziesiątce" znaleźli się jeszcze Grzegorz Lato (6., 16 pkt) i Robert Gadocha (8., 11 pkt), a w całej klasyfikacji kolejni dwaj Polacy: Jan Tomaszewski (13., 3 pkt) i Jerzy Gorgoń (15., 2 pkt). Rok później Lato zebrał 4 punkty, co dało 17. lokatę. Od 1978 roku zaczęła się "era" Zbigniewa Bońka. Piłkarz Widzewa, a potem Juventusu był nominowany sześć razy z rzędu, w tym dwukrotnie w czołowej "10". W 1979 był dziewiąty (8 pkt), a po znakomitym mundialu w Hiszpanii - trzeci (53 pkt.). Do drugiej pozycji Alaina Giresse'a stracił zaledwie 11 punktów. Po jednorocznej przerwie, Boniek pojawił się jeszcze na szóstej pozycji w roku 1985 (12 pkt), kończąc mocnym akcentem swoją przygodę ze Złotą Piłką. W tym czasie, gdy był siedmiokrotnie nominowany, tylko dwóch Polaków zmieściło się jeszcze w klasyfikacji - w 1981 roku Lato i Włodzimierz Smolarek zajęli ex aequo 28. miejsce, gromadząc po dwa punkty. Po Bońku jeszcze Józef Młynarczyk był cytowany wśród najlepszych, dzięki zwycięstwu w Pucharze Europy z Porto (1987, 21. miejsce, 2 pkt), a potem do czasów Olisadebe nastąpiła wielka posucha. Przez czternaście lat. Najdłużej w historii polskich związków ze Złotą Piłką. Ale zawsze możemy się pocieszać, że trzecim laureatem w historii został Raymond Kopa, najlepszy francuski piłkarz polskiego pochodzenia. Remigiusz Półtorak