Dawno przed ważnym meczem reprezentacji tak rzadko nie spoglądaliśmy w stronę Roberta Lewandowskiego. Przed meczem z Walią liczyliśmy na naszego kapitana, ale w ostatnim czasie coraz chętniej patrzyliśmy też w stronę Karola Świderskiego, czy ostatnio Nicoli Zalewskiego i Jakuba Piotrowskiego. Zbawicieli reprezentacji powoli zaczynaliśmy szukać szerzej. A że sukcesy lubią ciszę - można było mieć nadzieję, że mecz w Cardiff będzie idealnym spotkaniem dla Lewandowskiego. Ale nim nie był. Kilka dobrych minut, ale to było za mało W ciągu pierwszych 10 minut nasz kapitan był kompletnie odcięty od gry. Nie udało mu się zaliczyć ani jednego podania, a tylko raz był przy piłce. Nie zdołał się przy niej utrzymać. To sprawiło, że Lewandowski zaczął schodzić niżej, szukając kontaktów z piłką. Przez chwilę jego operowanie między liniami przynosiło dobre efekty. W 13. minucie napastnik rozrzucił piłkę na prawo, kiedy po dośrodkowaniu bliski oddania uderzenia był Karol Świderski. Chwilę później "Lewy" znów pojawił się między liniami i podał do Jakuba Piotrowskiego. Ten był w sytuacji strzeleckiej, ale uderzył za wysoko. Po upływie 25 minut kibice polskiej kadry mogli obawiać się o zdrowie kapitana, gdy Lewandowski po starciu z rywalem wyraźnie kuśtykał. Trudno powiedzieć, czy ta sytuacja zostawiła większy uszczerbek na jego dyspozycji fizycznej, ale faktem było, że od tego momentu połowa dla Roberta Lewandowskiego właściwie się zakończyła. Nasz kapitan pozostawał odcięty od gry, a ponadto zaliczył dwie ryzykowne straty w okolicach środka boiska. Strzał z rożnego po przerwie. I tyle Na początku drugiej połowy kolegom wreszcie udało się dwukrotnie dograć do "Lewego" w pole karne. Najpierw, w bocznej strefie "szesnastki" napastnik został jednak przepchnięty przez obrońcę. Kilka minut później Lewandowski doszedł do strzału głową po dośrodkowaniu Piotra Zielińskiego z rzutu rożnego. Uderzył ponad bramką. W dalszej części meczu rywale znów jakby bardziej zwrócili uwagę na naszego kapitana, a ten wielokrotnie musiał toczyć ostre fizyczne pojedynki. Raz, gdy cofnął się na naszą połowę, rywal brzydko go sfaulował, stając Lewandowskiemu na nodze. W 90. minucie, gdy wszyscy szykowali się już na dogrywkę, Lewandowski dostał jeszcze piłkę przed polem karnym i ułożył ją sobie na nodze. Strzelił, a wszyscy na stadionie zamarli. Piłka przeleciała obok bramki. Chwilę później sędzia zagwizdał, co oznaczało, że faktycznie czeka nas dogrywka. Przez całe 90 minut nie oddaliśmy celnego strzału na bramkę Walijczyków. Bez pomyłki z rzutu karnego! Sytuacja, niestety nie zmieniła się także w dogrywce. Ani Lewandowski, ani żaden z jego kolegów nie uderzył celnie na bramkę rywala. Potrzebne były rzuty karne. W serii "jedenastek" Lewandowski się nie pomylił. W swoim stylu wykorzystał karnego, myląc bramkarza. Reszta jego kolegów też się nie pomyliła i mamy to! Jedziemy na mistrzostwa Europy! Z Cardiff Wojciech Górski, Interia