Chojnice leżą nieco na uboczu wielkiego futbolu, administracyjnie należą do województwa pomorskiego, ale bliżej stąd do Bydgoszczy niż do Gdańska. Sportowo największe sukcesy II-ligowej dziś Chojniczanki to trzykrotny ćwierćfinał Pucharu Polski w latach 2016, 2018 i 2021 oraz 3. miejsce w I lidze w sezonie - wtedy trenerem w Grodzie Tura był Krzysztof Brede. Pięciu szkoleniowców później, dziś trener Brede znów jest w klubie, tym razem na trzecim poziomie ligowym. "Chojna" jako spadkowicz zanotowała falstart do II-ligowego sezonu, w siedmiu meczach zgromadziła ledwie pięć punktów i zajmuje trzecie miejsce od końca tabeli, choć cele były zupełnie inne. - Tu nie ma wątpliwości, chcemy być w czołówce tabeli - mówi nam pierwsza osoba spotkana w klubie, Damian Wróbel, dyrektor sportowy Chojniczanki. To ciekawa postać, w przeszłości m.in. skaut akademii Manchesteru City, gdy managerem był sam Pep Guardiola. Dyrektor Wróbel i trener Brede to razem z prezesem Jarosławem Klauzo autorzy przebudowy personalnej drużyny po degradacji z I ligi. Jeśli wierzyć portalowi 90minut.pl w przerwie letniej Chojnice opuściło ponad 15 piłkarzy i tylu samo przyszło. Wśród tych, którzy przybyli najbardziej znane nazwisko ma Ariel Borysiuk. Jest też Firmino, ale nie Roberto, a jego brazylijski rodak Alef, który ostatnio kopał w Kosowie. Wśród trenujących na obiekcie Kolejarza Chojnice blond czupryną wyróżnia się Andrias Edmundsson, który możliwe, że stanie się zaraz pierwszym w historii Chojniczanki seniorskim reprezentantem kraju. 22-letni "Edi" dostał powołanie i ma szansę zagrać dla Wysp Owczych już w czwartek. Rywalem na warszawskim Stadionie Narodowym będzie reprezentacja Polski. Droga Edmundssona na nasz reprezentacyjny obiekt nie należy do łatwych. Po przegranym 1-2 ligowym meczu ze Stomilem Olsztyn w niedzielny wieczór, zawodnik udał się do Gdańska. Stamtąd w poniedziałkowy poranek miał lot do Malmoe, gdzie nastąpiła zbiórka wszystkich reprezentantów Wysp Owczych, które są terytorium duńskim i mieszczą się mniej więcej w połowie drogi z Islandii do Norwegii. Dopiero ze Szwecji (stamtąd pochodzi selekcjoner naszych rywali - Håkan Ericson) farerska kadra udała się do Warszawy. - Dałem już chyba siedem czy osiem wywiadów dla polskich mediów. Nie jestem do tego przyzwyczajony, ale jest to miłe. Mam tylko nadzieję, że po tak wielkiej ilości wywiadów zaliczę dobry mecz, bo to jest jednak główne moje zajęcie, a nie mówienie o piłce nożnej - wyjaśnia Andrias Edmundsson, który do tej pory dwa razy grał dla swojego kraju towarzysko, w Warszawie ma szansę po raz pierwszy zagrać o punkty. Joan Edmundsson, starszy brat piłkarza Chojniczanki zdobył "złotą bramkę" dla Wysp Owczych, gdy te pokonały Grecję w Atenach 1-0 w 2014 r. - w klasyfikacji FIFA oba kraje dzieliło wtedy 169 miejsc - ze statystycznego punktu widzenia to była największa sensacja w historii rankingu. Na Wyspach Owczych mówi się, że jeśli Joan chce grać w kadrze, to w niej wystąpi. 32-letni zawodnik ma za sobą kilka lat gry m.in. w niemieckiej Arminii Bielefeld i klubach duńskich. - Mój brat od 14 lat gra w kadrze. Jest moim największym piłkarskim autorytetem, po czerwonej kartce, którą dostałem w meczu Chojniczanki z Kotwicą Kołobrzeg, był pierwszą osobą, do której zadzwoniłem. Stamtąd skąd pochodzę niewielu piłkarzy przeszło na zawodowstwo (wieś Toftir, której populacja w 2016 r. to 792 osoby), dlatego starszy brat jest dla mnie wzorem. Daje rady, co robić na boisku i poza nim. Pomógł mi w rekonwalescencji, gdy w Hiszpanii byłem z dala od domu, od rodziny - mówi Andrias, który pochodzi z piłkarskiej rodziny, choć jako nastolatek był bramkarzem młodzieżowej reprezentacji Wysp Owczych w piłce ręcznej. Dorosła reprezentacja farerskich szczypiornistów w 2024 r. zagra w mistrzostwach Europy w Niemczech i w Berlinie zmierzy się m.in. z Polską. Andrias musiał wybrać kilka lat temu, gdy na ten sam dzień przypadły zgrupowania juniorskiej kadry szczypiorniaka i futbolu. Ojciec czterech braci, Edmund Jacobsen był piłkarzem, potem trenerem. O najstarszym i najmłodszym już było, środkowy brat Hakun grał w reprezentacji młodzieżowej Wysp Owczych, która w eliminacjach mistrzostw Europy w sezonie 2017/8 zremisowała z Polską. I to dwa razy! 1-1 w Lubinie i 2-2 w Torshavn. W meczu w stolicy Wysp Owczych podopieczni Czesława Michniewicza potrzebowali gola w ostatniej minucie, by wywieźć remis. Jak to się dzieje, że wyspy, które zamieszkuje mniej ludzi niż owiec (55 tysięcy osób wobec 70 tysięcy owiec), stawiają czoła rywalom, którzy mogą wybierać z o wiele większej populacji? Dzielnie radzi sobie farerska reprezentacja, a ostatnio po raz pierwszy w historii do fazy grupowej europejskich pucharów zakwalifikował się mistrz kraju - KI Klaksvik zagra na jesień w Lidze Konferencji. - Nie odkryję Ameryki mówiąc, że nasze sukcesy możliwe są dzięki ciężkiej pracy i dyscyplinie taktycznej. Nie ma szans, żebyśmy mieli lepszych piłkarzy od rywali, dlatego musimy nadrabiać organizacją i stałymi fragmentami gry. Piłkarze Klaksvik w większości pracują od 8 do 16, o 17 mają trening. Wygrać z Ferencvarosem i Hacken było niesamowitym osiągnięciem - tłumaczy piłkarz Chojniczanki, który słowa o ciężkiej pracy nie traktuje jak slogan - w czasie naszej wizyty w Chojnicach klubową siłownię opuścił jako ostatni. Przed przybyciem do Polski, Edmundsson mimo młodego wieku, zdążył zwiedzić dwa zupełnie skrajne kierunki - grał w na północy kontynentu - w Anglii w Sunderland i na południu - w Hiszpanii w Aguilas. Pierwszy z tych klubów zyskał światowy rozgłos kilka lat temu, gdy Netflix wyemitował serial pt. Sunderland ‘Til I die, co znaczy Sunderland aż po grób. Andrias przyszedł do angielskiego klubu akurat wtedy, gdy wkroczyły doń filmowe kamery. - Gdy przyszedłem, "Czarne Koty" zostały zdegradowane z Premier League do Championship, każdy myślał że w kolejnym sezonie powrócą na najwyższy poziom rozgrywek. Stało się inaczej i Sunderland spotkała kolejna degradacja. Cały dramat rozegrał się na moich oczach. Byłem tam trzy lata, dwa sezony w U-18, potem jeden w U-23. Nie występuję w serialu, widać tylko moje buty - Edmundsson udowadnia, że lodowaty Skandynaw może mieć poczucie humoru. Z deszczowej Anglii obrońca trafił do Aguilas w Andaluzji, jednego z najcieplejszych miejsc na kontynencie, gdzie słońce świeci przez ponad 320 dni w roku. Wyspiarz był tam trzy lata, z czego rok stracił przez kontuzję. Dostał propozycję odnowienia kontraktu na kolejne dwa lata, ale postanowił spróbować czegoś innego, czegoś nowego. Tak trafił do Chojnic. - Miałem szereg wątpliwości przed przyjazdem do Polski. W Hiszpanii znałem język, dobrze się czułem. Jestem w Chojnicach od miesiąca, podoba mi się drużyna i trenerzy, warunki do treningu są w porządku, jedna rzecz której mi brakuje to wyniki, które powinny być lepsze. Podpisałem z Chojniczanką kontrakt "1+1", co oznacza opcję jego przedłużenia - tłumaczy prawdopodobnie pierwszy seniorski reprezentant kraju w barwach klubu z Borów Tucholskich. - Grałem na dużych stadionach w Anglii, Goodison Park, Old Trafford, Stadium of Light, St James Park itd. Problem w tym, że były to rozgrywki młodzieżowe, dlatego nie było na nich wielu widzów. Zawsze marzyłem, aby zagrać przed tak wielką publiką jak w Warszawie. Już się nie mogę doczekać, myślę że wytrzymam presję. Do tej pory nigdy nie grałem z moim bratem Joanem w jednej drużynie, to byłoby spełnienie marzeń, gdybyśmy wystąpili razem, może uda się już w Warszawie? - kończy z nadzieją w głosie Andrias Edmundsson, który w czwartek może stać się pierwszym w historii II-ligowej Chojniczanki seniorskim reprezentantem kraju. Maciej Słomiński, INTERIA