Grzegorz Rasiak - 81 minut Pan Grzegorz był chory... i bolały go żebra. Z tego powodu nie przyjechał na zgrupowanie kadry do Brukseli. "Jego przyjazd mijał się z celem" - stwierdził tydzień temu współpracownik selekcjonera Dariusz Dziekanowski. Żebra to nie głowa i po Etopirynie ból nie minie. Jednak na potrzeby klubu współczesna medycyna działa cuda. Rasiak zagrał w sobotę przez 81 minut w barwach FC Southampton. Mało tego. Nasz napastnik strzelił dwie bramki i wywalczył swojej drużynie pierwsze wyjazdowe zwycięstwo od września. Greg na kadrę był zbyt chory, ale w klubie "glory" (ang. chwała). Jacek Krzynówek - 90 minut Wtorek - wczesny ranek w Brukseli. Dzwoni mój telefon: "Andrzej, Krzynówek wyjeżdża, Szałachowski przyjeżdża" - informuje mnie kolega z "Faktu", który koczował pod hotelem reprezentantów. "Krzynówek? A co mu się nagle stało? - pytam. "Ból w plecach" - odpowiada mój informator. "Ten to ma plecy, wraca do domu" - pomyślałem. W niedzielę Krzynówek też ma plecy, ale u swojego klubowego trenera Klausa Augenthalera, który daje mu zagrać całe spotkanie przeciwko Arminii Bielefeld (0:0). Krzynówek w środę był niezdolny do gry, ale już cztery dni później sił miał aż na 90. minut. Czyżby ból pleców u Beenhakkera oznaczał cały mecz u Augenthalera? Ireneusz Jeleń - 39 minut O przyjeździe Irka Jelenia na mecz z Belgią w ogóle nie było mowy. Kontuzja mięśnia wykluczyła go wcześniej z meczów z Kazachstanem i Portugalią. Do Brukseli nie dostał nawet powołania, gdyż się leczył, a że medycyna czyni cuda... ...Irek zagrał przez 39 minut w niedzielnym ligowym meczu z Tuluzą (1:0). Co więcej, po wejściu na boisko nasz pomocnik był wyróżniającą się postacią i także dzięki jego grze Auxerre wywalczył trzy punkty. Cóż, Jeleń na Belgię był niegotowy, ale w lidze hasał już zupełnie zdrowy. Na szczęście nie ma ludzi niezastąpionych. Leo Beenhakker udowodnił, że na każdą pozycję znajdzie godnego następcę. Mecz z Belgią pokazał, że reprezentacja radzi sobie dobrze również bez takich gwiazd jak Rasiak, Krzynówek czy Jeleń, dla których gra w klubie jest ważniejsza od gry w koszulce z orłem na piersi. PS. Idąc na stadion w Brukseli złamałem sobie nogę w kostce. Wyrok lekarza - 4-5 tygodni stopa w gipsie. Do pracy w Interii (kadra) oczywiście nie chodzę, gdyż mam L4. Jednak, gdy w domu (klub) żona poprosiła mnie bym "zagrał" z odkurzaczem, z przykrością odmówiłem. "Kochanie, skoro nie gram w kadrze, to i w klubie grał nie będę" - odpowiedziałem. I właśnie takiej konsekwencji życzę naszym chorym na kadrę piłkarzom.