Złożone przez Bońka zeznania związane były głównie z jego działalnością w Widzewie w 2004 r. oraz w piłkarskiej centrali w latach 1999-2002, kiedy pełnił funkcję wiceprezesa PZPN ds. marketingu. Tego okresu dotyczy toczący się od czterech lat przed Sądem Rejonowym dla Łodzi-Widzewa proces, w którym zarzut dot. niegospodarności ma postawiony m.in. ówczesny szef Polskiego Związku Piłki Nożnej Michał Listkiewicz (zgodził się na podawanie pełnych danych osobowych). Zdaniem prokuratury w 2000 r. miał on polecić przekazanie należnych Widzewowi z tytułu praw telewizyjnych środków finansowych innemu podmiotowi. Dzięki temu - z pominięciem zajętych w postępowaniach egzekucyjnych rachunków bankowych klubu - z rachunku bankowego PZPN przekazano ponad 7 mln zł na rzecz niemieckiej firmy J.A.G. Sportmarketing GmbH. W ten sposób, zdaniem prokuratury, działano na szkodę wierzycieli łódzkiego klubu, m.in. piłkarzy, trenerów, innych klubów oraz instytucji. Podobne zarzuty w tej sprawie postawiono b. wiceprezesowi związku Eugeniuszowi Kolatorowi i b. sekretarzowi generalnemu PZPN Zdzisławowi Kręcinie (zgodzili się na podawanie pełnych danych osobowych). Boniek przed sądem kilka razy podkreślił, że w momencie przekazywania przez PZPN środków należnych Widzewowi, związek nie wiedział o zajęciach komorniczych w łódzkim klubie. "Gdyby o tym wiedziano, PZPN nie wysłałby jakichkolwiek pieniędzy do trzeciego podmiotu i nie przyjąłby do wiadomości przedstawionej przez klub cesji na rzecz niemieckiej firmy" - tłumaczył. Jak dodał, pieniądze na konto firmy J.A.G. - ówczesnego pożyczkodawcy i sponsora Widzewa - były przekazywane na podstawie notarialnie poświadczonej cesji wierzytelności oraz na wniosek właścicieli klubu. Przyznał, że sam jako wiceprezes PZPN, podpisał się pod jednym z takich dokumentów dostarczonych przez szefów spółki, ale - jak zaznaczył - wcześniej poprosił o jego analizę pod względem zgodności z przepisami i potwierdzenie tego przez dział prawny związku. Boniek pytany był także przez sąd o przekształcenia w łódzkim klubie w sierpniu 2004 r. W ich efekcie stanął on na czele nowo powstałego stowarzyszenia Widzewa, który przejął od poprzedniego podmiotu m.in. prawo do prowadzenia drużyny na drugim poziomie rozgrywkowym. "Jako były piłkarz tego klubu, chciałem Widzewowi pomóc, ale nie chciałem ponosić żadnych konsekwencji wadliwej działalności kogokolwiek w tym klubie w ostatnich 10 latach. Mogliśmy zacząć działalność od 4. ligi, ale kiedy PZPN przyznał Widzewowi licencję (na występy w 1. lidze - przyp.), wystąpiliśmy do sądu w Łodzi, który wydał opinię, że nowe stowarzyszenie nie jest następcą prawnym żadnego z wcześniejszych podmiotów" - dodał. Zaprzeczył, by podczas negocjacji z zarządem poprzedniego właściciela zadeklarował również przejęcie jego zobowiązań wobec wierzycieli. Po wyjściu z sali szef piłkarskiej centrali nie chciał komentować swojej wizyty w sądzie. Jak tłumaczył, był tam jako osoba prywatna, a nie w związku z pełnioną teraz funkcją prezesa PZPN. Postępowanie w sprawie niegospodarności w PZPN i działania na szkodę wierzycieli Widzewa prowadziła prokuratura apelacyjna we Wrocławiu, która pod koniec marca 2012 r. skierowała do łódzkiego sądu akt oskarżenia. Zawarte w nim zarzuty dot. m.in. ukrywania na początku lat 2000. pieniędzy przed wierzycielami klubu piłkarskiego Widzew Łódź. Według śledczych zarzuty stawiane oskarżonym dotyczą różnych kwot, które w sumie sięgają ponad 15 mln zł. Aktem oskarżenia objętych zostało w sumie dziewięć osób. Oprócz Listkiewicza, Kolatora i Kręciny są to b. właściciele, prezesi, działacze i pełnomocnicy Widzewa: Andrzej Jakub Grajewski, Andrzej Pawelec (zgodzili się na podawanie pełnych danych osobowych), Jacek D., Andrzej W., Mirosław C. i Ireneusz K. Grozi im do ośmiu lat pozbawienia wolności. Oskarżycielami posiłkowymi w sprawie są m.in. Damian Seweryn i Marcin Morawski - b. piłkarze Widzewa oraz Zagłębie Lubin S.A., którym klub był winien pieniądze. Sąd do tej pory w tej sprawie przesłuchał kilkadziesiąt osób działających w polskim futbolu. Kolejną rozprawę wyznaczono na 2 lutego 2017 r. - Powiedziałem co jest zgodne z prawdą, a co nie. Na dobrą sprawę, nie wiadomo, kto w tej sprawie jest pokrzywdzonym. Skarb Państwa sprawę już dawno umorzył. Dziennikarze byli wyraźnie znudzeni rozprawą - powiedział Interii Zbigniew Boniek. Pod skrzydłami Bońka i Puchalskiego Widzew odbudował swą pozycję na tyle, że wrócił do Ekstraklasy. Później klub przejął biznesmen Sylwester Cacek, ale - mimo poniesionych sporych nakładów - nie udało mu się utrzymać zasłużonego klubu w profesjonalnym futbolu. Cacek opuścił Widzew w maju 2015 roku, gdy pierwsza drużyna była bliska degradacji z I ligi, co później stało się faktem.Po 16 meczach odrodzony Widzew jest na 5. miejscu w III lidze. Bartłomiej Pawlak