- Dwa ostatnie mecze reprezentacji narodowej w Warszawie obejrzało w sumie 100 tysięcy ludzi. To rzecz niebywała, wielki sukces. Mamy prawdziwą publiczność, świetnych kibiców, nie mówiących jedynie "nic się nie stało". Wymagających, ale także potrafiących docenić piłkarzy - przyznał Boniek. Po porażce z Ukrainą 1-3 prezes związku nie ukrywał swojego rozgoryczenia. Jak zapowiadał, w kolejnych meczach kadry chce zobaczyć, że reprezentacja zmierza w lepszym kierunku. Czy zobaczył to już w spotkaniu z San Marino? - Po wtorkowym meczu nie można wyciągać żadnych wniosków, ponieważ przeciwnik to drużyna tylko w teorii, marząca o tym, aby jak najniżej przegrać. Trudno więc mówić coś konkretnego - podkreślił prezes PZPN. Jak dodał, nie chce w tej chwili oceniać polskich piłkarzy. - Jeśli chodzi o mój komentarz, to do 15 kwietnia... cisza wielkanocna. Proszę na tematy piłkarskie rozmawiać ze sztabem szkoleniowym. A co powiem w połowie kwietnia? Wówczas zaczniemy już koncentrować się na czerwcowym meczu z Mołdawią. W środę Boniek razem z delegacją PZPN uczestniczył w Warszawie w pogrzebie Władysława Stachurskiego. Były piłkarz i selekcjoner reprezentacji Polski zmarł nagle 13 marca w wieku niespełna 68 lat. - Władek zasługiwał na godne i honorowe pożegnanie. To były świetny piłkarz i trener, selekcjoner kadry, ważna postać dla polskiej piłki. Nie mogło nas zabraknąć w jego ostatniej drodze - zakończył prezes PZPN. Znajdź nas na Facebooku! Będziesz na bieżąco! Zobacz sytuację w "polskiej" grupie eliminacyjnej