"Biało-Czerwoni" pod wodzą Michniewicza osiągnęli na mistrzostwach świata najlepszy wynik od 36 lat. Wyszli z grupy, w której rywalizowali z Argentyną, Arabią Saudyjską i Meksykiem, zaś w 1/8 finału ulegli po niezłym meczu Francji (1:3). Powszechnie krytykowany był jednak styl, jaki prezentowała nasza drużyna, a oliwy do ognia dolało również zamieszanie wokół potencjalnych premii, jakie kadra miała rzekomo otrzymać od rządu. To wszystko sprawiło, że PZPN zdecydował, że nie przedłuży wygasającej 31 grudnia umowy z dotychczasowym selekcjonerem. Trwają poszukiwania jego następcy, a kibice i eksperci w gronie kandydatów wymieniają zarówno szkoleniowców z kraju (Jan Urban, Marek Papszun), jak i zagranicy (Herve Renard). Boniek chce polskiego selekcjonera Zwolennikiem pierwszej z opcji jest były sternik naszej federacji, Zbigniew Boniek. "Jak kończyli z kadrą trenerzy zagraniczni to wszyscy wiemy. Jeden na koniec nie potrafił wygrać z nikim, wyprzedził tylko San Marino, olał wszystko i wszystkich i jeszcze doradzał klubowi zagranicznemu bez zgody. Drugi po zmianie władz po prostu uciekł. Boniek, Zmuda, Lato, Mlynarczyk, Smolarek słuchali Machcinskiego (Widzew) i młodego Piechniczka. Źle na tym Polska piłka nie wyszła. Warto trochę pomyśleć - napisał na Twitterze. Jeden z internautów szybko przypomniał Bońkowi, że on sam sprowadził do Polski Paulo Sousę, który - jak wiadomo - rozstał się z naszą reprezentacją w dość nieelegancki sposób i mimo ofensywnego stylu gry nie potrafił odnieść wartościowych rezultatów. "Zibi"... przyznał mu rację. - Pewnych rzeczy nie widzisz w narzeczeństwie, tylko dopiero po ślubie - podsumował. Najbliższy mecz "o stawkę" reprezentacja Polski rozegra 24 marca. Zmierzy się na wyjeździe z Czechami w spotkaniu inaugurującym eliminacje mistrzostw Europy.