Co sądzisz o wyborze Nawałki na selekcjonera reprezentacji Polski? Dyskutuj! Dzisiaj mija rok od wyboru Bońka na prezesa piłkarskiej centrali. Jak wygląda dziś polska piłka, co udało się zmienić na lepsze, co jeszcze jest do zrobienia - o tym wszystkim w wywiadzie z Prezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej. INTERIA.PL: Niemal wszyscy są pewni, że nowym selekcjonerem reprezentacji Polski będzie Adam Nawałka. Wielu uważa, że błędem jest to, że przez kilka tygodni pracę w reprezentacji ma łączyć z pracą w klubie. Zbigniew Boniek: - Jesteśmy mistrzami w tworzeniu polemik tam, gdzie ich nie ma. Trenerem będzie Adam Nawałka i nie wydaje mi się, żeby to był jakikolwiek problem, by uhonorował swój klub, dla którego wiele zrobił i poprowadził go do końca rundy. Co pana przekonało do Nawałki? - Kiedyś ktoś mi zadał pytanie o to, co mnie przekonało do Engela. Ja mówię: wszystko. Nawałka jest doświadczony, rozsądny, twardy, zna piłkarzy, grał z piłkarzami z najwyższej półki, wie, co to jest wielka impreza, ma charyzmę, jest wielkim warsztatowcem. Czy wie, co to jest praca w kadrze? - A Cesare Prandelli, gdy zostawał selekcjonerem Włoch, to wiedział, co to jest praca w kadrze? A Sacchi, Klinsmann? Nawałka przecież przez osiem miesięcy współpracował z Leo Beenhakkerem, po za tym sądzę, że doświadczenie i rutyna jest podstawowym hamulcem progresu. To nie jest żaden ujemny element Nawałki, że dłużej w kadrze nie pracował. Fabio Capello wziął drużynę reprezentacyjną i od razu osiągnął sukces. Czepiamy się argumentów, które ciężko obronić i nie mają żadnego znaczenia. Nie było dla pana ważne czy trener będzie z zagranicy, czy z kraju? - Był jeden trener, który oprócz Lewandowskiego potrafił wymienić mi jeszcze dwóch piłkarzy i kilku, którzy już w ogóle nie grają... Ja nie mam nic do zagranicznych trenerów, jest wielu dobrych, którzy przydaliby się, ale naszym klubom. Musimy zmienić mentalność naszych piłkarzy. Dziś w U-17 wygrywamy z Belgią 2-0, ale zobaczymy, co będzie za cztery lata z tych naszych piłkarzy, a co będzie z belgijskich. Dotychczas grali w małych klubach, a teraz pojawią się menedżerowie, pieniądze, terminy fifowskie i ciekawe, co z nich wyrośnie. Tu się człowiek uczy mentalności, siły, metodologii, techniki, kultury bycia piłkarzem, taktyki. Tu powinno być większe korzystanie z trenerów i wzorów zagranicznych, a nie w reprezentacji. - W reprezentacji najważniejsza jest komunikacja trener-piłkarz, bo tak krótko się widzą, że muszą sobie dużo rzeczy wyjaśnić. W klubie jest powtarzalność, codziennie robią ćwiczenia. Nikt mi nie powie, że każdy piłkarz musi mówić po angielsku. Kiedy na przykład trener wejdzie do niego do pokoju i chce porozmawiać, co u niego słychać itd... Mam prawo tak myśleć. Jeśli za trzy lata wybiorą kogoś innego, to będzie miał inne poglądy. Gdyby pan zwolnił Waldemara Fornalika już w marcu, może bylibyśmy w barażach... - A może mielibyśmy inny problem. Może nowy trener miałby kontrakt do 2015 roku, bo nikt nie przyszedłby na sześć miesięcy, przegrałby ostatnie mecze tych eliminacji i nie miałby żadnego zaufania społecznego. Ja nie zabraniam dziennikarzom zwalniać i zatrudniać trenera kiedy chcą, ale widzieliśmy, do czego to w ostatnich latach doprowadziło. - Jako prezes PZPN-u muszę działać według określonej strategii. Fornalik, kiedy przegrał z Ukrainą (w marcu u siebie - red.), był to jego pierwsza porażka w eliminacjach mundialu. Co to są za zasady, że po pierwszym przegranym meczu wyrzuca się trenera? Porażka z Ukrainą jeszcze niczego nie przekreśliła. - Selekcjoner to jedna z najważniejszych albo najważniejsza postać w polskiej piłce, ale ja nie mogę zawęzić problemów w polskim futbolu tylko do obsady selekcjonera. Można odnieść wrażenie, że w ogóle nie szukał pan najlepszego selekcjonera, tylko od razu postawił pan na Nawałkę, bez jakiejkolwiek eliminacji pozostałych kandydatów. - Ja Fornalikowi powiedziałem otwarcie: masz moje pełne poparcie do końca eliminacji MŚ. I tak było. Natomiast sytuację cały czas analizowałem. A skąd wy wiecie, czy ja z kimś rozmawiałem, czy nie? Czy na przykład nie spotkałem się z trzema-czterema trenerami, którzy pytali: ile mi dajesz w tej Polsce, czy opłaca mi się przyjeżdżać? - Selekcjoner jest wybrany. Koniec. Kropka. Czy ja muszę w ogóle komukolwiek coś mówić? To jest uzurpowanie sobie prawa do ingerowania w moje decyzje. - 80 proc. kandydatur było śmiesznych. Jestem przekonany, że Adam Nawałka sobie z tą reprezentacją dobrze poradzi. Selekcjoner musi z tych piłkarzy zrobić drużynę, a jej brakowało ostatnio. Za Fornalika reprezentacja to nie była drużyna, tam było wiele grupek, podgrupek. Choć w tym gronie nie było żadnych konfliktów, to była cicha drużyna. - Nowy selekcjoner ma jasne zadanie do wykonania. Po co takie dochodzenia: z kim rozmawiałeś, co mówiłeś, kto do ciebie dzwonił? Od jednego menedżera dostałem listę 20 trenerów, których on reprezentuje. Powiedział, że z każdym jest w stanie przyjechać, porozmawiać, tylko najpierw chce znać warunki finansowe. 99 proc. zagranicznych trenerów tylko po to przyjeżdża do Polski. Czy po roku pracy na stanowisku prezesa PZPN, ma pan wciąż ten entuzjazm sprzed dwunastu miesięcy? - To kwestia złożona, natomiast odpowiedziałbym generalnie. Ogólnie polska piłka działa na kilku płaszczyznach: inne są problemy piłki amatorskiej, inne zawodowej, a inne reprezentacji. PZPN jako ciało musi to wszystko koordynować. - Jest kilka aspektów niepokojących i kilka pozytywnych. Jeśli chodzi o samo działanie PZPN, przez rok zrobiliśmy bardzo dużo, można to prosto wyliczyć. Kilka problemów jednak się uwidacznia. Na przykład kryzys finansowy utrudnia działalność klubom piłkarskim. I tu potrzebujemy reformy nie piłki, ale państwa polskiego. Dopóki kluby sportowe będą podlegały takim samym przepisom podatkowym jak fabryki, czy inne różne gałęzie przemysłu, nie będą w stanie dobrze funkcjonować. Widać, że nikomu spośród rządzących w Polsce nie zależy na zmianie tego. - Jestem przekonany, że PZPN idzie w dobrym kierunku. Najprostsze myślenie jest takie, że jeśli reprezentacja nie wygra, to my wszyscy powinniśmy być smutni. I my jesteśmy smutni. Ale my jesteśmy odpowiedzialni za to, żeby reprezentacja miała wszystko od A do Z przygotowane, natomiast za wyniki jest odpowiedzialny trener i piłkarze. To absolutnie normalna rzecz. Prezes nie odpowiada za to, czy drużyna jest w dobrej formie i strzela bramki. Po stronie Bońka i nowego PZPN można zapisać więcej plusów niż minusów. Czy największym minusem nie jest osoba wiceprezesa Romana Koseckiego, który często staje się pierwszym przeciwnikiem i krytykantem prezesa? Między innymi przez to, nie udało się też zmienić statutu związku, na czym panu zależało. - Te sprawy są już uregulowane. Staram się z Romkiem rozmawiać na ten temat. Każdy w demokratycznym kraju ma prawo do własnego myślenia i własnego zdania. Inna sprawa, że PZPN jest korporacją, a korporacja ma jakąś linię polityczną. Albo tę linię respektujesz, albo wypadasz. Ale myślę, że problem jest już zażegnany. Niektóre nieporozumienia wynikały z braku doświadczenia. - A jeśli chodzi o statut PZPN, którego nie udało się zmienić, co jest uważane za moją porażkę, mnie jako prezesowi nowy statut nie jest do niczego potrzebny. Nie ma w nim ani jednego zapisu, który zmieniałby w jakikolwiek sposób moją działalność. W tym statucie, który nie został zmieniony, jest natomiast mnóstwo zapisów, które utrudniają działalność klubom, czy komisjom... - Mamy dziś poważny proces licencyjny. Już nie ma tak, że ktoś komuś coś załatwił za szklankę piwa. Ale Komisja Licencyjna działa tak, że wszelkie kary według statutu są w gestii Najwyższej Komisji Odwoławczej. Jest to karygodnym błędem, bo te kary w drugiej instancji powinny być rozpatrywane w licencyjnej Komisji Odwoławczej. Przecież NKO w ogóle nie wie, o czym mówi. - Kluby narzekają, że przegrywają wszystkie sprawy z piłkarzami. Ale jeżeli te sprawy są rozstrzygane w drugiej instancji w takiej strukturze jak Piłkarski Sąd Polubowny, który jest ciałem dosyć archaicznym, to o czym tu mowa. Jeżeli byłby nowy statut, to wszystko byłoby uregulowane. - Jeśli chodzi o politykę, z Romkiem różniliśmy się co do jednej rzeczy i od tego nie ma odwołania. Po to wybieraliśmy polityków, żeby rządzili państwem, a nie PZPN-em. Politycy spowodowali, że we wszystkich stowarzyszeniach sportowych w Polsce można rządzić tylko przez dwie kadencje, natomiast sobie politycy nie wyznaczyli takiego ograniczenia - w Sejmie, czy samorządzie mogą być przez całe życie. Ja nie wiem, czy będę prezesował przez dwie kadencje, czy skończę na jednej, natomiast jeśli w jakimkolwiek związku sportowym przyszedłby dobry zarządca, to i tak po dwóch kadencjach musi odejść. - Politycy są ważni, mają zmieniać ustawy, pomagać polskiemu sportowi, ale nie pchać się do związku. Nie martwi pana, że wciąż za mało jest u nas prawdziwego myślenia o dobru polskiej piłki, a więcej podgryzania, rewanżyzmu...? - To że Boniek jest prezesem, że jest nowy PZPN, że są nowe departamenty, mogę tu wymienić w 14-15 punktach to, co udało się nam poprawić - mało kogo to obchodzi. Może nie jestem zaniepokojony, ale z przymrużeniem oka patrzę, że ci, którzy w zeszłym roku przegrali wybory, teraz chcą być opozycją na siłę i zachowują się w sposób dziecinny. Obserwuję puszczanie jakichś "bąków", na zasadzie, że ktoś komuś coś powiedział. Nie liczą się fakty, tylko plotki i pogłoski. - Dla mnie ważne jest, by zmienić polską piłkę, by wojewódzkie związki piłki nożnej szły w tym samym kierunku, w którym my podążamy. Na przykład Belgowie dzisiaj się cieszą (z awansu na mundial - red.), ale wcześniej stracili dziesięć lat. U nas nikt nie wytrzyma dziesięciu lat, tu trzeba działać szybko. Belgijskie kluby, jak Anderlecht, dostają w Lidze Mistrzów po 0-4, ale postawili na szkolenie młodzieży i 99 proc. zdolnych piłkarzy wysyłają na Zachód. Wiadomo, że Belgom jest łatwiej, bo należą do kręgu krajów zachodnich. Piłkarz belgijski na starcie ma prościej. - Nagle problemem mojej opozycji jest to, czym się zajmuje Komisja ds. Nagłych, która nie może podjąć żadnej strategicznej decyzji dla związku... My, jako Polacy, jesteśmy przyzwyczajeni, żeby rzucać jak najwięcej kłód pod nogi tym, którzy chcą coś osiągnąć. Ktoś mi zarzucił, że poleciałem z panem Filipiakiem jego samolotem na mecz do Mołdawii. W domyśle jest zarzut, że musiałem mu pewnie ze trzy razy sędziów załatwić. Takie myślenie mnie nie interesuje. Przyjęto nowy, przejrzysty, choć zdecydowany podręcznik licencyjny dla klubów, z którego kluby nie są zadowolone. - W Polsce bardzo często stosuje się powiedzenie: dasz przepis, to tylko patrzymy jak go łamać. To jest taka nasza mentalność. Ale innej drogi nie ma. Pod inną się nie podpiszę. Jeśli chcą iść tą kombinatorstwa, mogą to zrobić za trzy lata, ale mnie wtedy w związku nie będzie. - Chcę zostawić PZPN w takiej sytuacji, gdzie widać, że wszystko idzie w dobrym kierunku. A to już widać. Mamy nowy system w reprezentacjach młodzieżowych, zmiany w piłce młodzieżowej. To nie jest tak, że tylko przegrywamy. Mamy bardzo dobrą drużynę U-21, także U-17, mieliśmy bardzo dobrą drużynę U-19, ale niestety nie wyszedł ten projekt. Mamy Centralną Ligę Juniorów, trzy rozgrywki szczebla centralnego, Puchar Polski po nowemu, finał Ligi Europejskiej w Warszawie i wiele innych rzeczy, ale na to nikt nie patrzy... Czy dziś czuje pan, że będzie chciał startować za trzy lata w kolejnych wyborach prezesa PZPN-u? - W ogóle się nad tym nie zastanawiam. Może pan być spokojny, że Boniek nie będzie na stanowisku prezesa dłużej, niż powinien być. Na pewno się mną nie znudzicie. Nie jestem przyspawany do krzesła. Moją ambicją i ambicją tego zarządu jest, by za trzy lata ewentualny nowy zarząd, nie miał możliwości zawrócenia z właściwej drogi. Czy błędem było zatrudnienie Marcina Sasala na stanowisku trenera reprezentacji U-19? Drużyna przegrała eliminacje ME, a trener szybko został zwolniony. - Nie wiem, czy było błędem, czy nie. Sportowo to nie wyszło, koniec kropka. Nie będziemy teraz "strzelać" do Sasala. Z czego pan jako prezes jest najbardziej dumny? Co można zapisać na plus nowego PZPN-u? - Wstrzymaliśmy budowę nowej siedziby, która była jednym wielkim nieporozumieniem. Siedzibę mamy. Nie jesteśmy firmą deweloperską, aby wydawać kilkadziesiąt milionów na budowę nowej. Rozgrywamy wszystkie mecze na Stadionie Narodowym, zmieniliśmy formułę Pucharu Polski. Gdy przyszliśmy, to nikt nie chciał organizować finału PP. Zrestrukturyzowaliśmy rozgrywki, mamy finał Ligi Europejskiej 2015 na Stadionie Narodowym. Mamy Centralną Ligę Juniorów, którą zreformujemy jeszcze bardziej, aby był wyższy poziom. - Zrestrukturyzowaliśmy całe biuro PZPN-u. Jest to firma, która działa konkretniej, nowocześniej. Otwieramy za kilka dni pierwszą Szkołę Trenerów PZPN. Nie posługujemy się już firmą zewnętrzną, do której nic nie mamy, ale sami będziemy robili naszą szkołę. - W najbliższym czasie chcemy stworzyć model tzw. pierwszego kontraktu dla zawodnika, który kończy 15 lat, aby kluby były pewne, że ich nikt nie oszuka. Nie będzie to bezprawie dla menedżerów i klubów zagranicznych. - Chcemy stworzyć system dofinansowania dla najbardziej obiecujących drużyn młodzieżowych w kraju. Ma to być fundusz, myślę, że ministerstwo nam pomoże. Gdy zgłosi się do nas klub, my będziemy ustalać kryteria i przyznawać określone dofinansowanie na konkretnych zasadach. O czym "ćwierka" prezes Boniek? Sprawdź najciekawsze wpisy! Rozmawiał Michał Białoński