Wczoraj poinformowaliśmy o tym, że nastąpił przełom w sadze postępowania dyscyplinarnego przeciw Cracovii, jakie w lutym rozpoczął PZPN. Interia się dowiedziała, że "Pasy" są skłonne same poddać się karze i zaproponowały taką, na jaką są gotowe przystać organy dyscyplinarne piłkarskiej centrali. Owa kara to pięć ujemnych punktów u progu sezonu 2020/2021 i milion złotych grzywny. Dziś sprawę komentuje specjalnie dla Interii prezes PZPN-u. Michał Białoński, Interia: Po naszej informacji, w której ujawniliśmy, że Cracovia sama podda się karze za korupcję z sezonu 2003/2004, w wysokości ujemnych pięciu punktów i miliona złotych grzywny, a organy dyscyplinarne PZPN-u ją zatwierdzą, w komentarzach powstała wrzawa. Wielu kibiców spodziewało się bardziej zdecydowanych rozstrzygnięć. Zbigniew Boniek, prezes PZPN-u: - Temat jest delikatny. Natomiast kilka rzeczy trzeba sobie wyjaśnić. Przed laty za korupcję w związku karano, jak się komu podoba, według własnego widzimisię. Karanie klubu po 17 latach nie jest nigdy łatwe. Nie zapomnijmy, że Cracovia, która ma na sumieniu dużo, bo weszła do Ekstraklasy w sporej mierze dzięki korupcji, później z tej Ekstraklasy spadła i z powrotem awansowała. Już w sposób uczciwy. Najważniejsza jest jedna rzecz: to nie Polski Związek Piłki Nożnej kupował i sprzedawał mecze. Natomiast PZPN musi pewne problemy rozwiązać. Degradacja "Pasów" nie wchodziła w rachubę. - Degradację wycofano z karomierza zanim ja zostałem prezesem. Nie możemy się jednak poddać hejtowi ani trollingowi. Działamy wedle jasnych reguł. Za korupcję karzemy każdego, kto w niej uczestniczył. W ciągu ośmiu lat PZPN ukarał kilkaset ludzi. Jest to kompetencja Komisji Dyscyplinarnej i Rzecznika Dyscyplinarnego. Jeśli chodzi o Cracovię, to dla wizerunku klubu i stabilizacji rozgrywek poddanie się przez klub karze byłoby na pewno lepszym rozwiązaniem. Przy czym zaznaczam - nie ma takiej, którą by można uznać za sprawiedliwą. Kibice podnieśli raban. Zarzucają panu, że PZPN musiał się ułożyć z Cracovią i oczekują surowszego rozstrzygnięcia, skoro prokuratura mówiła o 19 ustawionych meczach, choć niektóre z nich "Pasy" przegrały. - Nie ma to żadnego znaczenia. Co do reakcji kibiców, to muszę powiedzieć jedną rzecz: przed laty, gdy nie było mnie w polskiej piłce, jednej drużynie odebrano tytuł mistrzowski, drugiej go przekazano i wszyscy do siebie "strzelali". Natomiast nie zapomnijmy, że skoro była drużyna, która kupiła mecz i za to odebrano jej tytuł, to jeszcze musiała być drużyna, która ten mecz sprzedała. I z tego co wiem, nie spotkała ją za to żadna kara. Proceder korupcyjny był bardziej głęboki niż się komuś wydaje i dzisiaj też trzeba być cały czas ostrożnym, bo w polskiej piłce działa grubo ponad milion ludzi i nie wszyscy są uczciwi, nie każdy chce grać według zasad fair play. Dlatego cały czas trzeba być ostrożnym, mieć oczy szeroko otwarte. Ja jako prezes PZPN-u do organów jurysdykcyjnych się nie wtrącam. Natomiast jeżeli rzecznik dyscyplinarny porozumie się z Cracovią i podpiszą dokument, na mocy którego klub podda się karze odjęcia pięciu punktów i zapłaci milionową grzywnę, to uważam, że nikt z tego powodu nie będzie miał żadnej satysfakcji, jednak sprawa będzie zamknięta. Nie zapominajmy, że opcji degradacji już nie ma w naszym prawie. Natomiast odjąć "Pasom" tyle punktów, żeby byli za rok zdegradowani, to również nie ma sensu.