Boniek w latach 80. był jednym z najlepszych piłkarzy świata. I jednym z najsłynniejszych - do tego stopnia, że na jego cześć drugie imię dostał reprezentant Hondurasu Oscar Boniek Garcia (obecnie ponad 100 występów w kadrze narodowej swojego kraju). Polski Boniek w 1982 roku został uznany przez prestiżowy "France Football" trzecim graczem w Europie, a w 2004 roku FIFA umieściła go w gronie stu najwybitniejszych zawodników w historii futbolu. Trzecie miejsce mistrzostw świata 1982, w tym samym roku transfer z Widzewa Łódź do Juventusu Turyn za astronomiczną wówczas kwotę 1,8 mln dolarów, występy w dwóch silnych włoskich klubach (oprócz Juventusu, również AS Roma), duży udział w wywalczeniu przez "Juve" Pucharu Europy w 1985 roku - takiego dorobku może pozazdrościć mu wielu piłkarzy. Inne sukcesy to m.in. Puchar Zdobywców Pucharów, Superpuchar Europy i Puchar Interkontynentalny. W reprezentacji rozegrał 80 meczów i zdobył 24 gole, z czego trzy w meczu z Belgią (3-0) podczas MŚ w Hiszpanii. Zyskał przydomek "Piękność nocy" ("Bello di Notte"), ponieważ najlepiej grał w meczach rozgrywanych przy sztucznym oświetleniu. O podobnych sukcesach wielu polskich piłkarzy może pomarzyć. Podobny potencjał mieli m.in. Włodzimierz Lubański czy Kazimierz Deyna, ale żaden z nich nie jest tak utytułowany i znany na świecie. Teraz jednak Bońkowi przybył groźny konkurent w walce o miano najlepszego polskiego gracza w historii. Robert Lewandowski - jeśli sukcesy na arenie klubowej przekuje na wybitne osiągnięcie z reprezentacją Polski, mógłby go zdetronizować. Do tego jednak daleka droga. Kadrowicze Nawałki musieliby zdobyć medal podczas zbliżających się wielkimi krokami mistrzostw Europy we Francji lub bardzo korzystnie zaprezentować się w mistrzostwach świata w Rosji w 2018 roku. Do tego "Lewy" musiałby osiągnąć coś indywidualnie. Najlepiej, gdyby został królem strzelców wielkiego turnieju. Z Bayernem Monachium mógłby wygrać Ligę Mistrzów. Choć w tej chwili takie plany można traktować w kategoriach jedynie życzeń, to za jakiś czas mogą stać się realne. Dopiero wówczas Lewandowski mógłby być stawiany w jednym rzędzie z Bońkiem. Teraz jednak nie ma wątpliwości - to obecny prezes PZPN jest najlepszym polskim piłkarzem w historii. I choć kończy 60 lat, wciąż cieszy się życiem. - Człowiek jest czasami postrzegany poprzez swoje lata. Np. 19-latkowi wypada wszystko, 30-latkowi mniej, 50-latkowi to, a 60-latkowi tamto. Mamy takie schematy myślowe. Ja patrzę inaczej. Liczy się entuzjazm, głowa, chęci. Oczywiście, starzenie się to naturalna kolej rzeczy dla wszystkich. Ciągle się starzejemy, ale ja czuję się na tyle lat, na ile się czuję. Nie mam z tym problemu, może mają go inni. Bo u nas jest tak, że jak ktoś ma 60 lat, to trzeba zachowywać się jak 60-latek. A co to znaczy? Nic nie robić, siedzieć w domu i być ponurym? Udawać, że czeka się na puk-puk od Pana Boga? Jak tak nie uważam - mówił niedawno. O dobrą kondycję dba przede wszystkim dzięki bieganiu. W 2013 roku przyznawał, że stara się biegać trzy razy w tygodniu, po 6-10 kilometrów: - Od czasu zakończenia kariery niewiele przybyło mi kilogramów. W każdym razie dziewięćdziesięciu jeszcze nie przekroczyłem. W 2012 roku pokonałem 10 km w 48 minut i 20 sekund. Czasami, jak mam trochę więcej wolnego, to zaliczę i 15 km - dodawał. W 1982 roku był jednym z bohaterów MŚ w Hiszpanii, w 1992 trenował włoski zespół Bari, w 2002 - reprezentację Polski, a w 2012 został szefem PZPN. Wówczas na pytanie, gdzie się widzi w 2022 roku, Boniek odparł: - Mam nadzieję, że wciąż będę w dobrej formie. Ciągle młody, bo lubię uprawiać sport. Z moimi przyjaciółmi i znajomymi chcę grać w golfa, brydża, chodzić na wyścigi konne. Zamierzam odcinać kupony od tego, co dotychczas zrobiłem. Nie można całe życie pracować, choć na pewno jednym okiem zawsze będę patrzył na piłkę. Futbol - bądź co bądź - to sól mojego życia. W październiku odbędą się wybory na szefa PZPN. W tej chwili nie wiadomo, czy Boniek będzie się ubiegał o drugą kadencję. Jeśli nie, dla polskiej piłki może to być duża strata. Porównywalna z tą, gdy zabrakło go na boisku w meczu z Włochami w półfinale mistrzostw świata w 1982 roku. Wówczas Polacy przegrali z Włochami i zagrali w "finale pocieszenia" i ostatecznie wywalczyli trzecie miejsce. Przed zwycięstwem w wyborach na prezesa PZPN-u Boniek był felietonistą Interii