Przygoda Fernando Santosa z reprezentacją Polski trwała kilka miesięcy i niestety nie kończy się szczęśliwie. Portugalski szkoleniowiec pożegnał się z posadą po porażce z Albanią i znacznym skomplikowaniu szans "Biało-Czerwonych" na awans na Euro 2024. Sam trener chyba nie miał sobie za wiele do zarzucenia, bo tuż po przegranej jasno deklarował, że ani myśli podać się do dymisji i zrzucał decyzję na Cezarego Kuleszę. Zdaniem byłego selekcjonera portugalskiej kadry Agostinho Oliveiry jego rodak mógł jednak spodziewać się, że straci pracę. "Myślę, że po niedzielnej porażce w Albanii Fernando miał świadomość, że może szybko pożegnać się z reprezentacją Polski" - mówił dla PAP i dodawał: "Wiadomo przecież doskonale, że pierwszą ofiarą niepowodzeń zespołu niemal zawsze jest trener". Okazuje się, że mimo wszystko Santos znalazł sposób, by nie pozostawić po sobie zbyt dużego niesmaku. A przynajmniej, by choć trochę zapunktować w Polskim Związku Piłki Nożnej. Kubeł lodowatej wody na głowy Lewandowskiego i spółki. "Są przepłacani i za dużo zarabiają" Pożegnalna kolacja Fernando Santosa z PZPN-em. "Nie dał się z tej strony pokazać trochę wcześniej" Trudno powiedzieć, aby Fernando Santos na konferencjach prasowych dał się poznać jako otwarty, uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony do dziennikarzy człowiek. Zamiast tego były skwaszona mina, poczucie pesymizmu i dość chaotyczne decyzje. "Portugalczyk miotał się w powołaniach. To, co robił, mnie zadziwiało. Każdy może się pomylić z wyjściowym składem, ale od człowieka, który ma tak bogate CV, oczekiwałbym zupełnie innych reakcji" - mówił WP Sportowym Faktom Dariusz Szpakowski. Poza tym czasem zdawało się, że jest mu nie po drodze z PZPN-em. Krytycznie wypowiedział się chociażby o inicjatywnie Kuleszy i spółki, by zorganizować towarzyski mecz z Niemcami. "Gdybym mógł podjąć decyzję, to nie zorganizowałbym tego. Z technicznego punktu widzenia to bezużyteczne spotkanie" - mówił. Tymczasem na koniec selekcjoner miał dać się poznać z zupełnie innej, bardziej prywatnej strony. Według Krzysztofa Marciniaka tuż po zwolnieniu wykazał się prawdziwą klasą. "Słyszałem, że po rozstaniu z PZPN trener Fernando Santos zaprosił kilkunastu pracowników PZPN-u na kolację i wtedy się okazało, że to jest naprawdę fajny facet. Tylko nie dał się z tej strony pokazać trochę wcześniej" - wyjawił dziennikarz w programie Liga+Extra. Jaka przyszłość czeka Santosa teraz? To pozostaje na razie sprawą otwartą. Wedle spekulacji niewykluczone, że obejmie któryś z zespołów z Azji. Już w lipcu pojawiły się pogłoski, że mógłby przenieść się do Arabii Saudyjskiej. Wówczas je zdementowano, ale teraz temat może powrócić. Anna Lewandowska nie wytrzymała, ujawnia bolesną prawdę o Robercie. "Jest mu ciężko"