Reprezentacja Polski musiała pokonać na wyjeździe Bułgarów, by zająć drugie miejsca w grupie i liczyć się w walce o awans na młodzieżowe mistrzostwa Europy. Nie ulegało jednak wątpliwości, że gospodarze postawią trudne warunki. Pierwsza połowa zdecydowanie dla Bułgarów Reprezentacja Polski do lat 21 w marcu niespodziewanie przegrała u siebie z Bułgarami, zdecydowanie utrudniając sobie walkę o awans na młodzieżowe mistrzostwa Europy. Stało się jasne, że zwycięstwo w "rewanżu" będzie niezbędne, by do końcówki eliminacji podchodzić z relatywnym spokojem. Pierwsze miejsce w "polskiej" grupie jest już praktycznie zarezerwowane dla Niemców, ale druga lokata gwarantuje co najmniej awans do play-offów, a - w zależności od wyników innych drużyn z drugich miejsc - nawet i bezpośrednią promocję na turniej. Podopieczni trenera Adama Majewskiego weszli jednak w mecz fatalnie. Już w dziesiątej minucie Martin Sorakov huknął na bramkę Kacpra Tobiasza i tylko jego szybka interwencja pozwoliła zbić piłkę na słupek. W odpowiedzi w dobrej sytuacji znalazł się Kacper Kozłowski, ale przegrał pojedynek z bułgarskim bramkarzem. A po chwili było już 1:0 dla gospodarzy. Ci wykorzystali zupełną indolencję biało-czerwonych przy rzucie rożnym. Marin Petkov dośrodkował do Veljko Jelenkovicia, a ten ze spokojem odegrał do Emila Tsenova, który spokojnie pokonał bramkarza Legii Warszawa. Po tym golu gospodarze nieco się wycofali, a Polacy zaczęli grać bardziej ofensywnie, ale konkretów wciąż było jak na lekarstwo. W najlepszej sytuacji znalazł się tuż przed przerwą Antoni Kozubal, który jednak oddał bardzo słaby strzał. Przebudzenie Polaków po przerwie, piękny pokaz charakteru Na całe szczęście Adam Majewski wiedział, co należy poprawić w przerwie, bo tuż po zmianie stron biało-czerwoni przeprowadzili błyskawiczną "remontadę". Już w 52. minucie najlepszy w polskiej drużynie Kacper Kozłowski wbiegł w pole karne z lewej strony i dograł na krótki słupek, gdzie czyhał już Filip Szymczak. Napastnik Lecha Poznań złożył się do główki i doprowadził do wyrównania. A niespełna cztery minuty później biało-czerwoni byli już na prowadzeniu. Akcję znów napędził Kozłowski, a wykończył ją Tomasz Pieńko, przełamując ręce bułgarskiego bramkarza. Nie oznaczało to, że Tobiasz w końcówce był już bezrobotny. Na kwadrans przed końcem golkiper Legii Warszawa świetnie interweniował po strzale Petkowa. W taki sposób Bułgarzy trafili z nieba do piekła, bo zamiast remisu po chwili tablica wyników wskazywała już na 1:3. Damyan Hristov sfaulował we własnym polu karnym Mariusza Fornalczyka i arbiter musiał wskazać na jedenasty metr od bramki. Do futbolówki podszedł Kałuziński i pewnym strzałem zwiększył prowadzenie biało-czerwonych. Ten rezultat oznacza, że na dwa mecze przed końcem eliminacji, Polacy zajmują drugą lokatę w swojej grupie. Do pierwszych Niemców tracą cztery punkty, ale co najważniejsze - mają aż sześć "oczek" przewagi do trzecich Bułgarów. Przypomnijmy, że trzy najlepsze zespoły, które zakończą kwalifikację na drugim miejscu, zapewnią sobie bezpośredni awans na młodzieżowe mistrzostwa Europy. Pozostałe ekipy sklasyfikowane na drugiej lokacie powalczą o bilety na słowacki turniej w barażach. Przed biało-czerwonymi jeszcze mecze z Kosowem (na wyjeździe) oraz Niemcami (u siebie). Oba zostaną rozegrane w październiku.