Na kibiców, którzy wybrali się na PGE Narodowy na mecz Polska - Turcja, czekała na trybunach niespodzianka. Na ich miejscach znalazły się bowiem pluszowe misie. To była część szerszego planu pod kryptonimem "Dorzuć misie". Za każdego pluszaka znalezionego na murawie Fundacja Sport Twoją Szansą przeleje po złotówce na rzecz DMKS - organizacji zajmującej się dotacją szpiku i komórek macierzystych, a także edukacją społeczną w tym zakresie. Oprócz tego jest też zadeklarowana kwota gwarantowana - 10 000 złotych. Poruszające słowa partnerki Arkadiusza Milika. Wprost o jego kontuzji. I to w tak ważnym dla niej dniu Aby misiów było jak najwięcej, organizatorzy przygotowali je zawczasu dla kibiców. Jednocześnie każdy widz, który pojawił się w poniedziałek na PGE Narodowym, mógł przynieść swoje pluszaki i także rzucić je na murawę. Organizatorzy prosili, aby zabawki pozostały na miejscu aż do ostatniego gwizdka sędziego. Dopiero po tym, gdy wybrzmi, miały zostać rzucone w kierunku murawy. Polska – Turcja: Absurdalna sytuacja już przed meczem To tyle, jeśli chodzi o teorię. Praktyka okazała się bowiem zgoła odmienna. Pomimo licznych komunikatów, misie zaczęły lecieć na boisko tuż po odśpiewaniu obu hymnów. Stadionowy spiker starał się zapanować nad sytuacją, prosił kibiców, aby ci powstrzymali się od rzucania pluszaków, ale jego słowa odbijały się od ściany. Wypadł z kadry na ostatniej prostej. Skreślony przez Probierza piłkarz przerwał milczenie W konsekwencji tysiące pluszaków wylądowało na trawie, zanim sędzia zagwizdał po raz pierwszy. Widok był co najmniej nietypowy, ale ostatecznie najważniejsze i tak jest to, że każdy rzucony miś wspomoże słuszny cel. Z PGE Narodowego w Warszawie Jakub Żelepień, Interia