Główny koordynator skautingu międzynarodowego PZPN Maciej Chorążyk monitoruje polskie talenty zagraniczne. - Mamy w bazie ponad 1100 piłkarek i piłkarzy z lig zagranicznych, którzy posiadają polskie paszporty. Zdecydowana większość spośród nich, około 70-80 procent, urodziła się i kształciła piłkarsko za granicą, zgodnie z obowiązującymi tam modelami treningowymi. Zdarza się oczywiście, że 13-14 latek wyjeżdża razem z rodzicami, którzy emigrują w poszukiwaniu pracy - powiedział Interii Maciej Chorążyk. Mateusz Kozłowski: z Bartoszyc do Hiszpanii Dziś Polska żyje transferem Kacpra Kozłowskiego z Pogoni do Brighton, ale na celowniku młodzieżowych reprezentacji był też Mateusz Kozłowski. Zbieżność nazwisk ze wschodzącą gwiazdą seniorskiej kadry przypadkowa. Mateusz wywodzi się z Bartoszyc, trenował w tamtejszej Szkółce Piłkarskiej Legia-Bart, by w wieku13 lat, w sierpniu 2015 r. wyjechać do Hiszpanii. Najpierw do madryckiego Las Rozas CF. Grał też w ED Moratalaz, później w Leganes, był blisko Atletico i Rayo Vallecano. Od maja 2018 r. był powołany do reprezentacji Polski do lat 16. Za wiele się w niej nie nagrał, pandemia uniemożliwiła przeprowadzenie kilku zgrupowań. Kolonia Polaków z Niemiec: Kopacz i wychowankowie Borussii Dortmund Regularnie nasze kadry młodzieżowe, począwszy od tej U-16, po U-21 zasilał David Kopacz. Urodzony w Niemczech, w Iserlohn, ofensywny pomocnik, bądź skrzydłowy przechodził przez machinę szkoleniową Borussii Dortmund, ale BVB wypuściła go do VfB Stuttgard, skąd trafił na wypożyczenie do Górnika Zabrze. W sezonie 2019/2020 nie zrobił w nim furory, dziś, w wieku 22 lat, występuje w trzecioligowym niemieckim Wuerzburger Kickers. Próbuje przebić się wyżej. Jak ciężkie jest przejście z piłki juniorskiej do seniorskiej przekonuje się także wychowanek Bayernu Monachium Marcel Zylla. 21-letni napastnik chwycił się za bary z zawodową piłką w Śląsku Wrocław, pod skrzydłami Jacka Magiery, który miał go również na MŚ do lat 20, jakie przeprowadzono w Polsce w 2019 r. Oprócz Zylli grali na nich również inni "stranieri" w naszych barwach: Kopacz, Nicola Zalewski, urodzony w Katowicach, ale szlifujący talent w klubach Niemiec Dominik Steczyk, urodzony w niemieckim Solingen, wychowany w Bayerze Leverkusen Adrian Stanilewicz, który dziś ma kłopoty z regularną grą w SV Darmstadt z 2. Bundesligi. Na razie na poziomie Regionalligi, czyli trzeciej w hierarchii Niemiec klasy rozgrywkowej, występuje też Jakub Bednarczyk. 23-letni obrońca urodził się w Tarnowskich Górach, ale piłki się uczuł w Borussii Moenchengladbach i Bayerze Leverkusen. Nie zrobił kariery w Zagłębiu Lubin, obecnie jest w rezerwach FC St. Pauli. Polska piłka czepie pełnymi garściami owoce szkolenia Borussii Dortmund. W kadrze do lat 17 występują jej piłkarze: Nico Adamczyk i Alex Niziołek, a wśród 17-latków BVB jest jeszcze bramkarz z rocznika 2006, dysponujący polskim paszportem - Robin Lisewski. Kadry młodzieżowe Polski korzystają też z wychowanka Interu Mediolan - obrońcy Tommasa Guercio (rocznik 2005), a także wychowanego w Norwegii (Molde FK) lewego obrońcy Aleksa Bugaja (rocznik 2006). Iwo Polakow i Oliver Błaszczyk na celowniku PZPN monitoruje też inne zagraniczne talenty z polskim obywatelstwem. Z myślą o najmłodszej reprezentacji, U-15 ma na celowniku m.in.: - defensywnego pomocnika Iwo Polakowa ze Sportingu Charleroi, - Olivera Błaszczyka z Borussii Dortmund. W najbliższe wakacje na zgrupowanie selekcyjne kadry U-15 ma być zaproszony Michał Żuk z Barcelony. Młodzieniec z Katalonii, którego odwiedziliśmy podczas listopadowego zgrupowania reprezentacji Polski pod Gironą. Michał 3 stycznia skończył 13 lat, w Hiszpanii, w Gironie, piłkę kopie jeszcze jego młodszy o dwa lata brat Miłosz. Michał i Miłosz Żukowie. Z ziemi hiszpańskiej do Polski? - Na pewno listopadowe spotkanie z reprezentantami Polski było dla synów czymś nowym. To, co zapadło im w pamięci, to tylko rozmowy z trenerem Sousą, Mattym Cashem i prezesem Kulszą. Podobnie jak pan Krychowiak, który pomachał do nich z daleka. Nic poza tym - powiedział Interii ojciec Michała i Miłosza - Mariusz Żuk. Z żoną Anną starają się, by Michał (13 lat) z Miłoszem (11 lat) byli orłami nie tylko w piłce, ale też w nauce i w życiu. - Czy będą grać w piłkę czy szachy to ich wybór. W młodym wieku wpływ mają rodzice, ale później sami zdecydują czy zechcą być piłkarzami czy malarzami. Moją rolą jest zagwarantowanie maksymalnych możliwości rozwoju, w miarę naszej sytuacji. Jedna z nich to spotkanie z reprezentacją Polski w Gironie. Chodzi o to, żeby mi któryś z chłopaków później nie zarzucił, że zaniedbałem ich pasje dla swoich ambicji - tłumaczy pan Mariusz. - Z żoną Anną uważamy, że futbol to niemal przekleństwo dla naszej rodziny. Dlaczego? Z jego powodu nie mamy czasu na nic innego! Michał z Miłoszem mają obywatelstwa hiszpańskie i polskie. O Michale głośno już nie tylko w Katalonii. Dryblingami, efektownymi bramkami podbija serca kibiców. - Na pewno swoimi umiejętnościami przewyższa rówieśników. Natomiast wszyscy musimy go objąć ochroną, aby talent rozwijał się prawidłowo - powiedział jeden z trenerów La Masii. - Mecze reprezentacji Polski oglądam z uwagą. Nie opuszczam żadnego - powiedział nam Michał Żuk. Na prośbę Interii wziął piłkę i w hallu hotelowym wymieniał z Miłoszem podania głową. Seria 20 takich zagrań nie stanowiła dla Żuków problemu. Ich popis możecie zobaczyć na poniższym filmiku: CZYTAJ TEŻ: Bracia Żukowie na treningu reprezentacji Polski Michał i Miłosz Żukowie. W Hiszpanii już są dostrzegani Ale nikt w domu Żuków na razie nie myśli o wielkiej karierze synów. Do perspektywy kariery zawodowej ojciec podchodzi z dystansem, bo jest za wcześnie, by o tym myśleć. Pani Anna tym bardziej. Ona się nią w ogóle nie interesuje piłką. Sporadycznie jeździ na mecze. Natomiast pasjonatami futbolu są Michał z Miłoszem. - Dlatego nadal siedzimy w Hiszpanii. Gdyby nie to, to mieszkałbym w Polsce, w Płoskiem i śliwki z drzewa zrywał - powiedział pan Mariusz. - U nas w domu nikt nie myśli w kategoriach, że któryś z chłopaków pobije wyczyny Roberta Lewandowskiego. Jeśli to się nie uda, to co, obudzimy się z ręką w nocniku? Nie, po prostu poświęcamy się z żoną, aby zwiększyć ich możliwości. Do pewnego czasu. Później się jednak odsuniemy i chłopaki sami będą decydować. Będą musieli sami się obronić na boisku i decydować, co robić w życiu - powiedział pan Mariusz. Nie ma dzieci w domu. Piłka ich porwała Dodaje, że przez siedem dni w tygodniu nie ma obu dzieci w domu. W poniedziałek Miłosz jest na treningu po południu, Michał ma wolne. Wtorek na odwrót, środa - Michał wolne, Miłosz - trening. Czwartek - razem na treningu, a w piątek trenuje Michał. Weekend? Obaj grają mecze. - Jak ktoś tego zazdrości, to bym się z nim zamienił, z chęcią - powiedział pan Mariusz. Uważa, że mecze i treningi małych piłkarzy powinny być przy drzwiach zamkniętych. Mecze powinny być nagrywane, by rodzice mogli oglądnąć później w domu. - Czasem się widzi straszne rzeczy. W Polsce nie chciałem brać udziału w campusach, bo się ogląda straszne rzeczy. Bałem się sytuacji, że wpadnie mi rodzić na boisko i co ja z nim zrobię? Na szczęście, spotkało mnie miłe zaskoczenie, za co dziękuję wszystkim rodzicom - powiedział pan Mariusz. W minione wakacje Miłosz z Michałem chcieli zostać w Polsce, u babci w Płoskiem. - Może się zdarzyć, że z żoną będziemy mieli dość i wrócimy do Polski - głośno się zastanawia tata piłkarskich talentów. "Jesteśmy z Polski, ale reprezentujemy też Zamojszczyznę, Roztocze" Sporą wagę u Żuków przywiązuje się do wychowania, obowiązują stare, sprawdzone zasady. - Zachowanie dziecka to obraz wychowania w rodzinie. Jeżeli ktoś chce zrobić sobie zdjęcie z Michałem, to on wie, że ma każdego respektować i znaleźć na to czas czy jest zmęczony, czy mu zimno. Traktujemy ludzi tak, jak sami chcielibyśmy być przez nich traktowani - powiedział pan Mariusz.. Jest patriotą lokalnym. - Jesteśmy z Polski, ale reprezentujemy Zamojszczyznę, Roztocze. Niektórzy w Polsce nazywają nas końcem świata, ale na tym końcu świata rodzą się czasem chyba perły - powiedział pan Mariusz. Menedżerów pracę szanuje, docenia ich zainteresowanie, ale ma na nich dobry sposób, stawia sprawę zawsze jasno. - Każdemu chętnemu do nawiązania współpracy z synami mówię tak: W banku otwieramy wspólne konto i wpłacisz pan trzy miliony euro. Żadna ze stron ich nie rusza. Jeżeli to, co mi pan nawija na uszy okaże prawdą, to za jakiś czas skasuje pan znacznie większą kwotę. Jeśli nie, to pan ją straci. Takim zabiegiem psychologicznym sprawdzam każdego menedżera - opowiada. - Jeśli ludzie są wiarygodni, to minimum przedstawiają konkretny plan działania. W przeciwnym razie temat jest zamknięty. W Polsce ostatnio zlikwidowano tabele i wyniki w rozgrywkach dzieci do lat 12. W Hiszpanii, gdzie trenują bracia Żukowie one nadal funkcjonują. - I to jest dobre. Wszystko zależy od trenerów. Są trenerzy z powołania i z przypadku. Ci pierwsi chcą wygrać 30-0, a ci drudzy będą woleli wygrywać po 4-0, ale wprowadzą drużynie regułę, w myśl której, przed oddaniem strzału zawodnicy muszą wymienić dajmy na to 30 podań - opowiada ojciec Żuków. - Tak jak są wzorowi i słabi uczniowie, podobnie jest wśród trenerów i sportowców. Są dobrzy, z powołaniem i słabi, albo po układzie - porównuje pan Mariusz. Simon Krystian Szczepanik: Z Rayo Vallecano do kadry U-20 Polski? Na występy w barwach narodowych ma nadzieje także inny polski piłkarz z Hiszpanii Simon Szczepanik. Napastnik z rocznika 2003 urodził się w Rudzie Śląskiej, ale szybko, wraz z rodzicami, przeprowadził się do Warszawy. Przygodę z piłką zaczął w Kosie Konstancin, później pięć lat spędził w Escoli Barcelona, a także w Polskiej Akademii Futbolu, gdzie zyskał najwięcej. W wieku 12 lat trafił na treningi do Meridy. Trenerem młodzieży był wówczas były zawodnik Valencii i on stwierdził: "Podoba mi się ten chłopak". Były też testy Simona w Valencii, dobrze wypadł, ale przepadł przez to, że ani on, ani jego rodzice nie mieli statusu rezydentów. Bez tego nie mógłby grać w ligach juniorskich Hiszpanii. W wieku 13 lat Simon trenował w madryckiej akademii piłkarskiej mieszkał na prywatnej stancji, wraz z innymi młodymi piłkarzami. Po dwóch miesiącach jego rodzice zrezygnowali z tego sposobu rozwoju talentu syna. Wynajęli mieszkanie, by częściej odwiedzać Simona. Trudne początki: bez znajomych, bez języka, ciągły stres - Na początku nie było łatwo w Hiszpanii, bo nie znałem ludzi, ani języka, był ciągły stres. Teraz czuję się tu bardziej jak u siebie. Hiszpanie są swojscy, ktoś z zewnątrz ma problem. To kwestia czasu i cierpliwości, aby się z nimi zżyć - powiedział Interii Simon. Uważa, że była również różnica w treningu. - Oni są szybsi i inteligentniejsi z piłką - precyzuje. Później Simon kopał w Leganes. Drużyna zawodowa klubu grała w La Lidze. Oprócz zgody federacji madryckiego okręgowego związku piłkarskiego, konieczna byłaby też ta z FIFA. W końcu udało się zarejestrować Simona w CF Aravaca, na licencji madryckiej. Tam Simon grał przez półtora roku. Gdy miał 15 lat, zgłosił się po niego Alcobendas, by zgłosić go do drużyny U-18, a więc do chłopaków o trzy lata starszych. Po roku spędzonym w Alcobendas Simona zaprosiło Rayo Vallecano, w którym gra już drugi rok. Zaczynał w drużynie Jubenile B (U-17), teraz jest w Jubenile A (U-19), ale na mecze bierze go też seniorska drużyna Rayo C, występująca na szóstym poziomie rozgrywkowym Hiszpanii. - Z seniorami w Rayo C gra się zupełnie inaczej, choć to niższa liga. Uczę się, wyciągam wnioski. Dobrze mi to robi, widzę, że robię postęp. Piłka seniorska w tym wydaniu jest mniej dokładna piłka niż ta w juniorach. Ale jest realizowany model gry i pomysł. Jest oczywiście bardziej kontaktowa, fizyczna - mówi Simon. Liga juniorska obejmuje większy okręg. Hiszpania podzielona jest na siedem takich. - Czasem po trzy godziny autokarem zdarza się jechać - dodaje. - Moim marzeniem jest gra w kadrze Polski do lat 20. Jestem gotowy, by flaki sobie wypruć dla niej. Gdy dostanę szansę debiutu, na pewno jej nie zmarnuję - zapewnia. Simon Szczepanik w Polsce skończył szkołę podstawową, a w lipcu 2021 r., w Madrycie zdał maturę. Oczywiście Simon wolałby grać na wyższym poziomie, ale w Hiszpanii jest wielka konkurencja. W samym Madrycie w piłkę gra 600 tys. dzieci i młodzieży. Rayo wydaje się być klubem dla niego stworzonym - ma bogate tradycje, rodzinne podejście, miłą atmosferę. Wspólnie z rodzicami Simon podjął decyzję o rocznej przerwie przed studiami, by zwiększyć szanse wypłynięcia na głębsze piłkarskie wody. - To ważny rok, przejścia z amatorstwa na bardziej profesjonalny trening - uważa piłkarz. Oprócz zajęć w klubie, Simon ma te w siłowni, na basenie. Dodatkowo zapisał się do akademii indywidualizacji treningu, w której karierę rozwijał m.in. Dani Carvajal. - W miniony poniedziałek (3 stycznia) miałem już sesje treningowe, szybko wróciliśmy do pracy po sylwestrze. Na początku treningu mieliśmy w budynku ćwiczenia fizyczne z ciężarami, sliderami i innymi przyrządami do poprawy motoryki. Dopiero po 40 minutach poszliśmy na boisko i zaczęły się ustalenia meczowe - opowiada. Do życia w cieplejszej Hiszpanii już się przyzwyczaił. - Nie było mnie w Polsce od wakacji 2020 r. Do pogody się przyzwyczaiłem. Rzadko tu pada, choć ja lubię na deszczu grać. Latem mamy dużo turniejów, bo nie ma wówczas ligi. Jeśli nie w ataku, może grać też na skrzydle. - Jestem prawonożny, choć radzę sobie lewą. Z połowy boiska w poprzeczkę wolę kopać prawą nogą, ale w minionym roku częściej zdobywałem gole lewą - podkreśla. Od swych idoli stara się czerpać różne zalety. - Od Mbappe prędkość z piłką przy nodze. Od mojego kolegi z rezerw Leganes, który już zadebiutował w pierwszej drużynie - Seydouby Cisse chciałbym się nauczyć podejmowania zawsze najlepszych decyzji na boisku - wylicza. - Inspiruje mnie też Cristiano Ronaldo. To przykład na zachowania na boisku i poza nim. Utrzymać taką linię i formę w takim wieku, to nie lada wyczyn. A Messi to Messi. Jest z innej planety - dodaje. Hiszpania to nie tylko tiki-taka Hiszpańska piłka w Polsce kojarzy się głównie z tiki-taką. - To stereotyp. W drużynie U-19 Rayo gramy prosto. Trenerzy wychodzą z założenia, że lepiej stracić piłkę na drugiej połowie niż na własnej. Dlatego środkowy obrońca musi trafić podaniem w dany punkt, gdzie napastnik stara się utrzymać przy piłce na połowie rywala - opowiada Simon. - Podobną grę stosowali juniorzy Realu Madryt, gdy omawialiśmy taktykę na mecz z nimi. Środkowy obrońca prowadził jak najdalej i zagrywał do skrzydłowego długie podanie, a ten miał sobie poradzić - zaznacza Simon Szczepanik. Michał Białoński, Interia